[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pozostało nic innego, jak urządzić zasadzkę.Zabawne, może ci dwaj nawet nie wiedzą, czego posiadaczami się stali? Ale nie, tak być nie mogło, nie zniknęliby tak szybko z trzeciego świata.Z drugiej strony, gdyby wiedzieli, co im wpadło w ręce, najbardziej logiczne wydawało się oddać święte nasienie tutejszemu władcy światów, Angro-Majnevowi.Zresztą co tu dywagować.Wszystko wyjaśni się rano.Tylko trzeba tak to załatwić, by nie wpaść na dewów.Obejrzawszy się, stwierdził, że lecą za nim już trzy trajkotki, co się Haru nie spodobało.Te stworki wyraźnie czegoś od niego chciały.Tylko czego?Na chwilę wysunął wąsiki i stwierdził, że na jego spotkanie zmierza właśnie formacja dewów, określił również rozmieszczenie innych prześladowców i skręcił w lewo, w wąską uliczkę.Zombie i tutaj nie odczepił się od niego, a trajkotków było już chyba sześć.Haru zaczął się denerwować.Miałby teraz wędrować z taką eskortą?Zatrzymał się i odwrócił do całego tego towarzystwa:- Czego ode mnie chcecie?- To są trajkotki-wampiry.Jeść chcą - melancholijnie zakomunikował zombie.Teraz, w świetle płonącej na niebie komety, Haru zwrócił uwagę na ostrze wielkiego noża sterczące z jego piersi.Widocznie klinga była tak długa, że przeszyła kawalerzystę na wylot.- Zaraz się do ciebie dobiorą - beznamiętnie oświadczył zombie.- Tak więc można powiedzieć, że ci się udało.Zamilkł i z roztargnieniem zaczął jednym z ocalałych palców wodzić dokoła sterczącego z piersi ostrza.A trajkotków przybywało.Wypływały z murów porzuconych domostw niczym świecące meduzy.Wsłuchawszy się w otoczenie, Haru określił, że oddział dewów, z powodu którego skręcił w tę uliczkę, przemaszerował obok.Inny był jeszcze daleko.Można właściwie zacząć działać.Rozumiejąc, że czas działa na jego niekorzyść, Haru rzucił się na najbliższego trajkotka i wysunąwszy ostrze, chlasnął nim przez słabo świecące ciało.Ostrze przeszło przez trajkotka, nie czyniąc mu najmniejszej krzywdy.W tym samym momencie inny trajkotek, błyskawicznie zwinąwszy się w kulkę wielkości pięści, gwałtownie uderzył go w ramię.Czując mocny ból, Haru odskoczył pod ścianę najbliższego domu i przyłożył łapę do uderzonego miejsca.Poczuł coś ciepłego, a popatrzywszy na łapę, zobaczył, że jest wysmarowana czymś zielonym.To była jego krew.Sterch poczuł nagle, że spada mu z oczu zasłona, zrozumiał, że wpakował się w paskudną sytuację.Rozejrzawszy się, stwierdził, że na pomoc nie ma co liczyć.Najbliższe domostwa nie wyglądały na zamieszkane, tylko w jednym oknie płonęło światło.Widocznie tylko tam ktoś jeszcze nie spał.Oświetlone okno przecinał namalowany białą farbą krzyż, a na szybie widać było dziwne hieroglify, niewykluczone, że magiczne.Nie było sensu krzyczeć.Z dewami sobie nie poradzi, ale z trajkotkami można powalczyć.Czyli nadszedł czas na prezentację jednej ze sztuczek.- Zaraz będzie ich tu więcej, a wtedy rzucą się na ciebie.Jeśli chcesz umrzeć bez mąk, po prostu połóż się na ziemi i postaraj się nie stawiać oporu.One tak w ogóle złe nie są.Jestem pewien, że najpierw przegryzą ci tętnicę szyjną, żebyś się nie męczył - powiedział zombie i znowu delikatnie dotknął sterczącego z piersi ostrza.- A nie mogłeś mnie uprzedzić? - spytał z wyrzutem Haru.- Po co? - zdziwił się zombie.Przez ten czas trajkotki, cichutko wyjąc, zdążyły otoczyć stercha i stopniowo zacieśniały pierścień.Chyba już czas!Błyskawicznie wciągnąwszy ostrza i wypuściwszy w zamian szpony, Haru wczepił się nimi w ścianę najbliższego domu i prędko przebierając łapami, wdrapał się na dach.Trajkotki rzuciły się za nim, ale kilka się spóźniło.Widocznie nie oczekiwały, że ich ofiara będzie działała tak szybko.Para domowych duszków wygrzewających się pod kominem w świetle komety, widząc wściekle pędzącego po dachu Haru, z piskiem rzuciła się do ucieczki.Sterch błyskawicznie przeskoczył na drugi dach, potem na kolejny.Pędził z tak szaloną prędkością, że w jednym miejscu, źle obliczywszy długość skoku, omal nie zwalił się z dachu, a uratował jedynie cudem, zaczepiwszy o krawędź.Stado trajkotków nie zostawało w tyle.Dwa nawet zdołały ukąsić go w biegu, ale Haru nie zwalniał tempa.Przeskoczywszy na dziesiąty dach, pojął, że w taki sposób nie uda mu się ujść pogoni.Trzeba będzie zmylić tropy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl