[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mo¿e w³aœnie dlatego, ¿ewszystko siê od tego zaczyna.- Jezu, przecie¿ nie ma jeszcze ósmej - powiedzia³ z rozdra¿nieniem.Uœmiechnê³a siê i poklepa³a go po rêce.- Wiem, ¿e to nie by³o mi³e.Czy mogê coœ dla ciebie zrobiæ, zanim wyjedziesz?- Dziêkujê, ale wydaje mi siê, ¿e wszystko ju¿ za³atwione.A czy ja mogê coœzrobiæ dla ciebie?Pokrêci³a g³ow¹.- Dobrze, ¿e zosta³eœ przynajmniej, dopóki dzieci nie wróci³y do szkó³.To miwszystko bardzo u³atwi³o.K³opoty ze szko³¹ s¹ niczym po tym ca³ym lecie.- Kiedy martwiliœmy siê tym, gdzie one, u diab³a, siê podziewaj¹.- To by³o ciê¿kie lato - przyzna³a.Przestali mówiæ o dzieciach.Poruszali ju¿ ten temat wiele razy i nie doszli doniczego.Czy zawiedli jako rodzice, czy te¿ czasy s¹ takie? A mo¿e nie ma o cosiê martwiæ, mo¿e niepokoj¹ siê na wyrost?- No, có¿ - powiedzia³ z rezygnacj¹.- Co siê sta³o, to siê nie odstanie.- Mój Bo¿e, Brad, mówisz, jakbyœmy wychowali jakichœ psychopatów.Ryan radzisobie œwietnie.Sarah.jest.- Na pewno nie jest s³odk¹ szesnastk¹ i to nie jest szczeniêca mi³oœæ dotego.jak mu tam.Bosco.Bosco - na litoœæ Bosk¹!- Brad.- Wiem, ¿e czasy siê zmieni³y.Wiem, ¿e wszyscy maj¹ teraz d³ugie w³osy i siênie myj¹, a ma³e dziewczynki stosuj¹ prezerwatywy i œrodki antykoncepcyjne dlaswoich laleczek Barbie, a Ken ma.- Twoje oburzenie pachnie mi trochê hipokryzj¹ - zauwa¿y³a spokojnie.- Poka¿kogoœ - nie wy³¹czaj¹c nawet twojego kochanego Jacka Kennedy'ego - kto nieby³by rozpustny.Jakie dzieci mog¹ mieæ tacy rodzice? Je¿eli ty dasz lepszyprzyk³ad, twoje dzieci mo¿e bardziej siê do tego wzoru zbli¿¹.Spójrz na naszespo³eczeñstwo.Niewolnictwo, segregacja rasowa, przes¹dy od stuleci.Naszedzieci siê buntuj¹ przeciw temu.Urz¹dzaj¹ demonstracje i protesty.No is³usznie.Rz¹d wciska nam k³amstwo za k³amstwem na temat Wietnamu i wysy³am³odych ludzi na œmieræ.Nasze dzieci protestuj¹, l Bogu dziêki.Pochyli³a siê ku niemu.W jej g³osie brzmia³o napiêcie.- Cieszê siê, ¿e nasze dzieci nie akceptuj¹ tego, co siê dzieje.Wcale niejestem zachwycona, ¿e Sarah sypia z tym ch³opakiem, ale ona jest dobr¹ iotwart¹ dziewczyn¹.Ty robisz ró¿ne rzeczy, których nie lubiê i których niepochwalam, ale jesteœ dobrym i uczciwym cz³owiekiem.Cieszê siê, ¿e jedziesz doWietnamu.Mam wielk¹ nadziejê, ¿e ci siê uda.Gdyby Ryan albo Chris musieli te¿tam jechaæ, chybabym tego nie znios³a.- Ryan jest studentem.Ma odroczenie, a Chris.Jest ma³o prawdopodobne, ¿ebyzosta³ powo³any.Catherine opad³a na krzes³o i st³umi³a westchnienie.Obydwoje nie wiedzieli, corobiæ - i czuli siê niezrêcznie z powodu tego, co z podejrzeñ przemieni³o siê wfakt - ich syn mia³ sk³onnoœci homoseksualne.Chris nigdy nie lubi³ gier, wktóre grywali ch³opcy.Gdy zacz¹³ siê okres dojrzewania, jego sk³onnoœcihomoseksualne objawia³y siê coraz wyraŸniej.Tego lata wszystko sta³o siêjasne.Nie by³o p³aczu ani potêpienia, jedynie smutek i rezygnacja.Zosta³o toprzyjête do wiadomoœci, ale w rozmowach nie poruszano nigdy tego tematu.Catherine zrozumia³a ból, jaki odczuwa jej m¹¿, i podziwia³a spokój, z jakim goprzyjmuje.Nawet takie lekkie napomknienie by³o rzadkoœci¹.Marshall wsta³ od sto³u.- Chyba ju¿ pójdê.Samochód czeka.Siedziba CIA w Langley w Wirginii przypomina³a klasztor.By³a oaz¹ spokoju,doskona³oœci, pewnoœci siebie i skutecznoœci.Stanowi³o to wyraŸny kontrast zPentagonem, gdzie panowa³o wieczne napiêcie, i z rozlaz³¹ uprzejmoœci¹Departamentu Stanu.Rozleg³e trawniki, ciche korytarze i prawie senna atmosfera dzia³a³yuspokajaj¹co.W takim otoczeniu ¿adna decyzja nie mog³a byæ nieprzemyœlana lubpodjêta pochopnie.Rozwa¿ne, zimne, trzeŸwe oceny rodzi³y siê w³aœnie z tegowszechobecnego spokoju.Nie odczuwa³o siê atmosfery kryzysu.Nic ukradkowego.Najkrótszy pobyt tutajwystarcza³, by rozwiaæ wszelkie podejrzenia o skrytoœæ dzia³añ, o knowania,zamachy i zabójstwa.Marshall wiedzia³ jednak, ¿e mistrzowie udawania bêd¹ potrafili przybraæw³aœciw¹ pozê.Dlatego w³aœnie lubi³ Langley.Ich dzie³a zawsze by³yperfekcyjne.Wyst¹pienia FBI by³y zbyt techniczne i przekombinowane - jak gdybyka¿dy odczytywa³ przygotowany tekst, wchodzi³ i wychodzi³ na sygna³.Widaæ wnich by³o wyraŸnie tward¹ rêkê re¿ysera.W Langley tak siê nie zdarza³o.WLangley wszystko by³o bezb³êdne, prawdziwy teatr w odró¿nieniu od teatralnoœci,wystêpy królewskiej trupy w wyrafinowanym przedstawieniu w przeciwieñstwie dopopo-³udniówki wystawianej przez komików z objazdowego teatrzyku.Oczywiœcie,bzdura wystawiana przez Królewski Teatr Szekspirowski nadal pozostawa³abzdur¹, ale przynajmniej mo¿na by³o podziwiaæ wykonawców.Marshall nie mia³ z³udzeñ, ¿e bêdzie to pokaz.Zna³ wiele niepowodzeñ CIA, alespodziewa³ siê, ¿e przedstawi¹ mu dok³adniejszy i bardziej wywa¿ony obraz ni¿Pentagon czy Departament Stanu.Nie zawiód³ siê.Dyrektor i wy¿si urzêdnicy siedzieli wokó³ sto³u konferencyjnego i dyskutowaliz nim na temat wojny.Zamiast prezentacji materia³Ã³w, Firma przygotowa³anaradê.Wyg³aszano ró¿ne teorie i snuto rozwa¿ania.Przedstawiano w¹tpliwoœci istawiano pytania bez odpowiedzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]