[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kloss odczu³ jak¿e mu znajome wra¿enie ch³odu.Sygna³ niebezpieczeñstwa, arównoczeœnie znak, ¿e coœ zaczyna siê wreszcie dziaæ, ¿e amorficzna, otaczaj¹cago zewsz¹d pustka zaczyna przybieraæ kontury.Pora oczekiwania - czu³ to przezskórê - dobiega³a koñca.Nadchodzi³ czas akcji.Przyspieszy³ j¹ nieco, terazwie ju¿ to na pewno, tymi paroma dwuznacznymi zdaniami wypowiedzianymi wpensjonatowej restauracji.Gdyby Kloss jeszcze wiedzia³, czego siê Gebhardtboi.Dopiero o zmroku jest zaplanowane spotkanie z Maciejem, gdyby Maciejpotrafi³ mu wyjaœniæ powód strachu jowialnego nadradcy.Gebhardt ruszy³ œcie¿k¹, Kloss odczeka³ jeszcze chwilê, a¿ tamten zniknie wewg³êbieniu wy¿³obionym przez wyschniêty potok.Potem wsta³, otrzepa³ mundur zeŸdziebe³ trawy, cisn¹³ papierosa, którego nie zdo³a³ nawet zapaliæ, i ruszy³stromizn¹ pod górê.Przez chwilê jakby zapomnia³, po co tu jest, dlaczegowspina siê pod górê, wysi³ek sprawia³ mu przyjemnoœæ, przenosi³ go w czasy, gdyjako harcerz zdobywa³ sprawnoœci w Wysokich Tatrach i to nieuœwiadomioneskojarzenie pomaga³o mu w marszu, odczuwa³ satysfakcjê przy ka¿dym krokupostawionym we w³aœciwym wg³êbieniu ska³y, radoœæ, ¿e jego cia³o jest mupos³uszne, ¿e jest m³ody, ¿e ¿yje.Dopiero gdy wspi¹wszy siê na górê zaj¹³upatrzon¹ pozycjê, sk¹d bêdzie móg³ obserwowaæ Hannê, i oddycha³ g³êboko,rzeczywistoœæ przyt³umi³a poprzednie odczucia.Nie jest siedemnastoletnimharcerzem, Staszkiem z Koœcierzyny, szczyc¹cym siê wyszytymi na lewym rêkawiebluzy wszystkimi mo¿liwymi do zdobycia „sprawnoœciami", jest agentem okryptonimie J-23, doros³ym cz³owiekiem, który byæ mo¿e za chwilê zastrzelim³od¹, ³adn¹ kobietê, nie odczuwaj¹c przy tym ¿adnych wyrzutów sumienia, ajedyn¹ trosk¹, jak¹ bêdzie mia³ po celnym strzale, stanie siê problem, jakpokrzy¿owaæ jej plany, a jednoczeœnie odsun¹æ od siebie niebezpieczeñstwo, ¿ektoœ móg³by go o to podejrzewaæ.Zobaczy³ j¹ po chwili.Sz³a wolno, zmêczona widaæ, choæ przecie¿ œcie¿ka wzd³u¿potoku nie by³a znowu a¿ tak stroma.Widocznie Hanna Bösel nie zdobywa³aharcerskich „sprawnoœci".Gdzie¿ je zreszt¹ mog³a zdobywaæ? W Argentynie?Argentyñska Niemka zwerbowana przez admira³a.Sk¹d jej znajomoœæ polskiego?Same pytania bez odpowiedzi.Zatrzyma³a siê niemal naprzeciw jego kryjówki.Czy¿by go dostrzeg³a? A mo¿e tuma dojœæ do spotkania z owym mitycznym Konradem? To by Klossowi nie dogadza³o.Gebhardt jest zbyt blisko.Hanna usiad³a na obalonym przez burzê pniu, zdjê³a sanda³ki, wysypa³a z nichpiasek.Potem wyjê³a z ma³ej torebki puderniczkê, przejrza³a siê, przypudrowa³anieco nos.I dopiero ten jak¿e bezsensowny i jak¿e kobiecy gest kaza³ muspojrzeæ na Hannê innymi oczyma.Oczywiœcie wiedzia³, ¿e Hanna Bosel jestm³od¹, atrakcyjn¹ kobiet¹, spêdzi³ z ni¹ mi³y wieczór, ale nawet podczas tegowieczoru ani przez moment nie zapomnia³, kim jest ta dziewczyna, zaufan¹genera³a Langnera, oddan¹ fuehrerowi nazistk¹, a wiêc jego œmiertelnym wrogiem.Czu³ zreszt¹, ¿e ona tak¿e, nawet w chwilach zbli¿enia, poddaje siê nieustannejkontroli, tak jakby i ona czu³a w nim wroga.Dopiero teraz, gdy - jak jej siêwydawa³o - przez nikogo nie obserwowana, na kilka minut przed wykonaniemwa¿nego zadania zabra³a siê do poprawiania makija¿u, poczu³ do niej sympatiê.Ma³y, œmieszny, kobiecy gest odj¹³ jej nieco diabolicznoœci, doda³ wdziêku.Wrzuci³a puderniczkê do torebki, bêd¹cej miniatur¹ torby konduktora,energicznym gestem przerzuci³a pasek przez ramiê, podnios³a siê i ruszy³aspiesznie, jakby nagle spostrzeg³a, ¿e straci³a zbyt du¿o czasu.I znów by³aHann¹ Bösel, jak¹ Kloss zna³ od paru dni.Pozwoli³ jej odejœæ kilkadziesi¹t metrów, jej jasna sukienka zbyt rzuca³a siê woczy, by móg³ j¹ zgubiæ w tym lesie.Zreszt¹ Hanna nie oddala siê pewnie zbyt daleko od Liska, bo przecie¿ nad³u¿sz¹ wyprawê ubra³aby siê inaczej.Doszed³ do wniosku, ¿e zanim rozprawi siêz Hann¹, musi najpierw pozbyæ siê Gebhardta, który lada chwila powinien siêpojawiæ.I rzeczywiœcie po chwili us³ysza³ jego posapy-wanie.Grubas z trudemznosi³ wspinaczkê.Stan¹³ przy balustradzie drewnianego mostku przerzuconegonad potokiem i wielk¹ kraciast¹ chustk¹ ociera³ pot z twarzy.Kloss, staraj¹c siê zrobiæ jak najwiêcej ha³asu, ruszy³ jedn¹ z rozwidlaj¹cychsiê tu œcie¿ek.Wybra³ najbardziej strom¹, licz¹c, ¿e zniechêci nadradcê zresortu kulawego Józefa do wspinaczki.Wybór tej drogi mia³ tak¿e inny cel:choæ oddala³a go nieco od trasy, jak¹ wybra³a Hanna, stwarza³a dla Klossadodatkow¹ szansê.Szed³ pod ostre, przedzieraj¹ce siê przez drzewa s³oñce iGebhardt w rozmigotanym œwietle z trudem wyodrêbni³by jego sylwetkê zzielonego, drgaj¹cego t³a.Wiêc chyba nie zdecyduje siê strzelaæ, a raczejs¹dz¹c, ¿e Kloss go nie zauwa¿y³, zaczai siê tu gdzieœ w pobli¿u, by poczekaæna jego powrót.Tacy jak Gebhardt, t³uœci, starsi mê¿czyŸni, maj¹ du¿ocierpliwoœci i lubi¹ czekaæ.To ich miêdzy innymi ró¿ni od Klossa.Przeszed³szy jakieœ piêædziesi¹t metrów Kloss skry³ siê za s¹giem okorowanegodrzewa i dopiero teraz zdecydowa³ siê spojrzeæ w dó³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]