[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nadal mêczy³o j¹ pragnienie; jedynie kiedy trzyma³a kwiat tu¿ przed oczami,napór jej fizycznych potrzeb s³ab³ - cia³o nie panowa³o nad duchem.P¹k niemóg³ wiêc tkwiæ w ukryciu, ale musia³ byæ u¿ywany niczym w³Ã³cznia, niczymzniszczony nó¿, i by³ w dzia³aniu nie gorszy ni¿ oba te rodzaje broni.Jednak¿e Briksja stwierdzi³a, ¿e chocia¿ kwiat umie odkrywaæ zasadzki, jestmniej skuteczny we wspieraniu od owej dziwnej si³y, która popycha³a j¹ doprzodu, na przekór wra¿eniu dziewczyny, ¿e wci¹¿ napotyka na niewidzialneutrudnienia.Przecie¿ wszyscy wiedz¹, ¿e s¹ czary s³absze i potê¿niejsze.Niektóre - jak pówszechnie wiadomo - mog³yby poruszyæ góry i odmieniæ œwiat,zaœ inne potrafi¹ zaledwie podnieœæ kamyk.Tote¿ p¹k móg³ stanowiæ talizmanprzeciwko jednemu niebezpieczeñstwu, a wobec innego umia³ okazaæ niewielk¹pomoc lub zgo³a ¿adn¹.Œwiat³o promieniuj¹ce z jego czubka nie gas³o.Dodawa³o to dziewczynie otuchy,kiedy mijane wzgórza stawa³y siê coraz wy¿sze, a droga pomiêdzy nimi corazbardziej zacieniona.Teraz, ¿eby zobaczyæ niebo, musia³a mocno odchyliæ g³owê ipatrzeæ pionowo w górê.Piêtrz¹ce siê przed ni¹ wzgórza zbiega³y siê tworz¹c wysok¹ œcianê.Ale œcie¿kanie urywa³a siê, tylko prowadzi³a ku mrocznemu rozstêpowi.Znajdowa³ siê nadnim kamienny ³uk, tak osadzony i dopasowany, jakby mia³ dŸwigaæ jakieœ wrota.Niczego podobnego tam jednak nie by³o.Droga sta³a otworem, a mimo to wcale niewygl¹da³a zachêcaj¹co.Briksja zatrzyma³a siê.Ciarki przesz³y jej po plecach, zaœ œwiat³o rzucaneprzez kwiat gwa³townie pojaœnia³o.Oto sta³a przed.siedliskiem Mocy! Choænie mia³a wiedzy ani umiejêtnoœci M¹drej Kobiety, nawet bez takiegowykszta³cenia potrafi³a to rozpoznaæ; czu³o siê bowiem, jak ten rodzaj mocywnika w cz³owieka.Ale istnia³y moce i moce.W œwiecie panowa³a równowaga: œwiat³o przeciwkociemnoœci, dobro przeciwko z³u.Nie inaczej by³o z mocami - zatem Mrok móg³ byæw niektórych miejscach tak samo potê¿ny i zwyciêski jak Œwiat³oœæ w innych.Zczym mia³a teraz do czynienia? Poci¹gnê³a nosem, ¿eby siê przekonaæ, czy nieczuæ gdzieœ wokó³ z³a; liczy³a na to, ¿e ostrze¿e j¹ jakiœ wewnêtrzny zmys³.Swoje w¹t³e nadzieje mog³a zasadzaæ jedynie na kwiecie.On i drzewo, z któregosiê oderwa³, uratowa³y j¹ ju¿ wczeœniej.Co do tego, ¿e ropuchopodobnestworzenia, które próbowa³y usidliæ j¹ swoimi czarami, nale¿a³y do si³ Mroku,Briksja nie mia³a najmniejszych w¹tpliwoœci.Zaœ kwiat by³ jej obroñc¹ napustyni i tak samo dopiero co ochroni³ j¹ przed zauroczeniem obiecan¹ wod¹,dzia³aj¹c nawet tu, w miejscu, o którym zaczê³a mniemaæ, ¿e jest ska¿one z³em.Prawdê rzek³szy, nie mia³a wyboru - ów przymus, jaki przywiód³ j¹ na Od³ogi, wczasie wêdrówki siê wzmaga³.Teraz mog³a ju¿ iœæ tylko przed siebie.Krok za krokiem, pow³Ã³cz¹c nogami, Briksja zbli¿a³a siê do otworu.Gdyby¿ tylkop¹k œwieci³ dalej.P¹k? Kwiat w jej garœci ponownie siê otwiera³.Poœpiesznierozprostowa³a d³oñ umo¿liwiaj¹c mu rozwiniêcie p³atków.Jednoczeœnie, kiedyœwiat³o robi³o siê coraz jaœniejsze, rozniós³ siê ów czysty i oczyszczaj¹cyzapach.Zadziwiona tym ostatnim rozkwitem, dziewczyna przesunê³a siê pod kamiennym³ukiem i trafi³a do przejœcia,które - gdyby nie mia³a dodaj¹cego jej odwagi kwiatu by³oby równie ponure jaksekretny korytarz wychodz¹cy z wie¿y.Œciany by³y z ciosanego kamienia.Ju¿ parê kroków za wejœciem ocieka³ywilgoci¹.Mimo dojmuj¹cego pragnienia Briksja nie potrafi³a siê zdobyæ napochwycenie œciekaj¹cych kropli.A to dlatego, ¿e by³y mêtne i t³uste; zeszczelin s¹czy³a siê jakaœ szkodliwa dla zdrowia ciecz.Aromat kwiatu walczy³ z zapachem wilgoci.Nie po raz pierwszy Briksjazastanawia³a siê, jak d³ugo kwiat mo¿e przetrwaæ, nim zwiêdnie.Zdumiewa³o j¹,¿e obumieranie jeszcze siê nie zaczê³o.Przejœcie wdziera³o siê w masyw coraz g³êbiej i g³êbiej.W œwietlekwiatu-kaganka Briksja ujrza³a na pod³o¿u œlady ³ap.Tak wiêc tamci wci¹¿ przedni¹ szli, a przynajmniej Uta.Czego szuka lord Marbon? Czy w jego zm¹conym rozumie te œpiewane przezeñ starenieudolne strofy jawi¹ siê jako prawda, któr¹ on musi udowodniæ? Jeœli tak,mo¿e dalej, nie zwa¿aj¹c na nic, przeæ naprzód, dopóki nie padnie wycieñczony,kiedy wyczerpane i zaniedbane cia³o odmówi mu pos³uszeñstwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]