[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Co to był za dziwny dźwięk, z powodu którego uciekłeś?Wykonując zabawne, taneczne ruchy, Leonard strząsnął buty z nóg.– Czy to coś w rodzaju telefonu?Zamek błyskawiczny przy spodniach świsnął przelotnie.– Ale to już załatwione?Gumka od slipów wydała odgłos przypominający szarpnięcie bardzo luźnej struny gitary.– Och.Już niebawem kapitan P.B.Leonard z pułku Żeglarzy dowodził ponad wszelką wątpliwość, że przynajmniej pod jednym względem jest nie tylko całkiem w porządku, ale po prostu w porządku.Udowadnianie trwało dłużej niż przeciętny okres obliczony przez Rossa-Donaldsona dla jego grupy wiekowej.– Uff – powiedziała wreszcie Lucy.– Jak wypadłem?– Świetnie.Doskonale.– Naprawdę?– Tak, słowo daję.– To doskonale.Bardzo chciałem dobrze wypaść, bo jesteś cudowną dziewczyną.Jesteś taka śliczna.Kiedy Alastair opowiedział mi o tym, co się tu dzieje, to jakoś nie pomyślałem o tym, że możesz być piękna.I ani przez moment nie wyobrażałem sobie, że będziesz taka miła.Ale tak jest.Jesteś niezmiernie miła.– Ty też.– Nie mogę tylko zrozumieć jednej rzeczy.Dlaczego taka śliczna i miła dziewczyna jak ty musi chodzić do łóżka z tymi wszystkimi mężczyznami, których nawet nie zna?Lucy postanowiła złamać zasadę niedyskutowania na ten temat, którą stosowała wobec wszystkich z wyjątkiem Rossa-Donaldsona i może jeszcze paru innych znajomych.– Wcale nie muszę.Po prostu odpowiada mi to.Nie twierdzę, że lubię seks bardziej niż ktokolwiek inny, ale podoba mi się taka jego forma.Oczywiście, nie każdemu przypada do gustu.– Mnie na pewno nie, to znaczy, gdybym ja miał uprawiać coś podobnego.Ale nie myśl sobie, że.Jak to się w ogóle zaczęło?– Cóż, jak zwykle, nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało.Zacznijmy od tego, że wyszłam za mąż najnormalniej w świecie i dopiero po wielu latach odkryłam, że przez cały ten czas mój mąż miał mnóstwo kochanek, podczas gdy ja wychodziłam ze skóry, żeby być wierną żoną.Zaczęłam więc zachowywać się jak niezupełnie wzorowa żona, a to bardzo złościło mojego męża.Wciąż powtarzał, że nie o to tu chodzi, że to nie to samo i że na pewno zdaję sobie z tego sprawę.Rzeczywiście rozumiałam to i dlatego następnym razem, kiedy chciałam się zabawić, postarałam się, aby on pozostał w absolutnej błogiej nieświadomości.Można by się spodziewać, że to załatwi wszystko.Ale wcale nie, bo teraz ten drugi mężczyzna złościł się na mnie, że wciąż żyję z mężem i nie sprawia mi to przykrości, a nawet nie unikam sypiania z nim.No, i właśnie wtedy, dla przysłowiowego świętego spokoju, rozwiodłam się, a zanim się obejrzałam, wszystko ułożyło się podobnie, choć tym razem było znacznie gorzej, bo wszyscy wokoło wiedzieli, co się dzieje.Naprawdę, to nie była moja wina.Po prostu mój kolejny mężczyzna tak się na mnie rozzłościł za to że nie nienawidzę mojego nowego męża, iż zadzwonił do niego i opowiedział mu o wszystkim.I wtedy obaj wpadli w szał.Ale wkrótce potem mój nowy mąż, stary Hazell, utopił się i znów byłam wolna.Nie chciałam od razu wychodzić za mąż i też różni ludzie byli na mnie źli z tego powodu.Wtedy więc stwierdziłam, że mam już tego wszystkiego dość.Wymyśliłam sobie, że jeśli zacznę sypiać ze wszystkimi, to nikt nie zdobędzie takiej części mnie, aby rościć sobie pretensje do mnie całej i złościć się na mnie.Ale tę filozofię dorobiłam znacznie później.Wtedy zauważyłam jedynie to, że zaczynam sypiać ze wszystkimi.Leonard słuchał tego tak uważnie, jakby był to wykład o chińskich metodach podsłuchu.– Czy zjesz ze mną kolację kiedyś wieczorem? – spytał.– Nigdy nie wychodzę wieczorami.– A nie mogłabyś zrobić wyjątku?– Mówiłam ci przed chwilą, że definitywnie zerwałam z robieniem wyjątków.– Wiem, ale.obiecuję, że nie będę się złościć.– Wszyscy tak mówicie, a potem kiedy już się złościcie, a ja przypominam wam o obietnicy, mówicie, że owszem, ale przyrzekaliście nie złościć się tylko o głupstwa, a takich rzeczy to już nie dotyczy.Po chwili Leonard powiedział:– A czy zjadłabyś ze mną obiad?– To przecież to samo, a zresztą w południe zawsze śpię.Sama.– Czy mógłbym zostać na noc, niekoniecznie dzisiaj, ale kiedyś?– Nie.Nie mogę zasnąć z kimś w jednym łóżku.Proszę, nie upieraj się.A właściwie, dlaczego tak ci na tym zależy?– Chcę po prostu porozmawiać z tobą.– Rozmawiamy bez przerwy już od dziesięciu minut.– Ale chciałbym być z tobą sam.Naprawdę sam.– A, mam cię.O czym chciałbyś ze mną rozmawiać? Może o tym, jakimi to tajnymi sprawami się zajmujesz?– Nie, przepraszam cię, to było głupie.Sam nie wiem, dlaczego tak gadałem.Nie, nie chcę rozmawiać o niczym konkretnym, chcę po prostu pogawędzić z kobietą, bo nie robiłem tego od jakiegoś czasu.– Nie masz żony?– Nie.Kiedyś miałem.Formalnie nadal mam, ale odeszła ode mnie dwa lata temu po sześciu latach małżeństwa.Po prostu odeszła.– Dlaczego?– Nie mówiła dlaczego.Pytałem ją kilka razy, ale nie odpowiedziała mi.– Z kim odeszła?– Z nikim.Po prostu odeszła.– No, cóż, to rzeczywiście trochę.– W tej chwili nie mam żadnej dziewczyny.– Ale, oczywiście, zazwyczaj masz kogoś.– No, zazwyczaj.Jakoś nie ma teraz tylu dziewcząt, które lubią rozmawiać, tak jak to było zaraz po wojnie.Dzisiejsze dziewczyny nie są zbyt otwarte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]