[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiêkszoœæ stra¿ników pójdziena to, jeœli cena jest odpowiednia; oni maj¹ pieni¹dze, a wiêzieñ mo¿e sobiezatrzymaæ swoj¹ kolekcjê nieprzyzwoitych obrazków albo parê skrêtów.PonadtoAndy by³ wzorowym wiêŸniem — cichym, spokojnym, pokornym i nie maj¹cymsk³onnoœci do przemocy.Czubkom i histerykom przetrz¹saj¹ cele co najmniej razna pó³ roku, bebesz¹c materace, rozcinaj¹c poduszki, dok³adnie sprawdzaj¹cotwory wlotowe rur kanalizacyjnych.Potem, w tysi¹c dziewiêæset piêædziesi¹tym, Andy sta³ siê kimœ wiêcej ni¿ tylkomodelowym wiêŸniem.Przedzierzgn¹³ siê w mordercê umiej¹cego lepiej wype³niaæformularze podatkowe ni¿ firma H & R.Udziela³ darmowych porad przy zakupienieruchomoœci, znajdowa³ luki w przepisach podatkowych, wype³nia³ wnioskikredytowe (czasem od A do Z).Pamiêtam, jak siedzia³ przy swoim biurku wbibliotece, cierpliwie omawiaj¹c punkt po punkcie wniosek o kredyt na zakupsamochodu z goœciem, który chcia³ kupiæ u¿ywany DeSoto.Wyjaœnia³ facetowidodatnie i ujemne strony umowy, jak mo¿e zaci¹gn¹æ kredyt nie zarzynaj¹c siê,ostrzega³ przed towarzystwami po¿yczkowymi, które w owych czasach z regu³ydzia³a³y na zasadzie zalegalizowanej lichwy.Kiedy skoñczy³, klawisz wyci¹gn¹³do niego rêkê.a potem szybko j¹ cofn¹³.Widzicie, przez moment zapomnia³, ¿ema do czynienia z maskotk¹, a nie z cz³owiekiem.Andy stara³ siê byæ na bie¿¹co z przepisami podatkowymi i kursami akcji, wiêc zbiegiem czasu wcale nie stawa³ siê mniej u¿yteczny.Zacz¹³ otrzymywaæ funduszena bibliotekê, skoñczy³a siê jego wojna z siostrami i nikt nie przetrz¹sa³ jegoceli.By³ dobrym czarnuchem.Potem, pewnego dnia, po d³u¿szym czasie — prawdopodobnie gdzieœ w listopadzietysi¹c dziewiêæset szeœædziesi¹tego siódmego — hobby nagle okaza³o siê czymœwiêcej.Pewnej nocy, kiedy tkwi³ po pas w dziurze ze zwisaj¹c¹ nad nim RaquelWelch, dziób m³otka nagle a¿ po trzonek zag³êbi³ siê w beton.Kilka kawa³ków betonu wci¹gn¹³ z powrotem, ale zapewne s³ysza³, jak innespadaj¹ do szybu, odbijaj¹c siê z brzêkiem od rury.Czy z góry wiedzia³, ¿eucieknie tym szybem, czy te¿ by³ zaskoczony? Nie mam pojêcia.Mo¿e wczeœniejwidzia³ plany wiêzienia, a mo¿e nie.Jeœli nie, to mo¿ecie byæ cholernie pewni,¿e obejrza³ je sobie nied³ugo potem.Nagle zrozumia³, ¿e zamiast niewinnej zabawy, gra o wysok¹ stawkê.jeœlimierzyæ w kategoriach ¿ycia i przysz³oœci — najwy¿sz¹.Nawet wtedy nie móg³jeszcze mieæ pewnoœci, lecz musia³ ju¿ wiedzieæ, o co toczy siê ta gra,poniewa¿ w³aœnie wówczas po raz pierwszy powiedzia³ mi o Zihuatanejo.Nagle,zamiast zabawki, ta g³upia dziura w œcianie sta³a siê jego pani¹ — w ka¿dymrazie je¿eli wiedzia³ o tej rurze na dole i o tym, ¿e bieg³a pod zewnêtrznymmurem.Przez ca³e lata martwi³ siê o los tego klucza pod kamieniem w Buxton.Terazmusia³ martwiæ siê, ¿e jakiœ nadgorliwy stra¿nik zajrzy za plakat i odkryjeotwór, ¿e przydziel¹ mu wspó³wiêŸnia albo — po tylu latach — przenios¹ do innejceli.Musia³ ¿yæ z tym przez kolejne osiem lat.Mogê tylko powiedzieæ, ¿e by³jednym z najbardziej opanowanych ludzi na œwiecie.Drêczony tak¹ niepewnoœci¹,ja szybko dosta³bym krêæka.Tymczasem Andy spokojnie robi³ swoje.Przez nastêpne osiem lat musia³ ¿yæ, bior¹c pod uwagê ewentualnoœæ wpadki — anawet jej wysokie prawdopodobieñstwo, gdy¿ jakby siê nie zabezpiecza³, jakopensjonariusz wiêzienia stanowego nie mia³ w tym zakresie zbyt wielkichmo¿liwoœci.tymczasem los sprzyja³ mu bardzo d³ugo; dziewiêtnaœcie lat.Najgorsze, co przychodzi mi do g³owy, to gdyby Andy zosta³ wypuszczonywarunkowo.Wyobra¿acie to sobie? Trzy dni przed wyjœciem na wolnoœæ zosta³byprzeniesiony do skrzyd³a dla krótkoterminowych, w celu przeprowadzeniawnikliwych badañ lekarskich i testów psychologicznych.W tym czasie jego staracela zosta³aby wysprz¹tana.Zamiast wyjœæ warunkowo, Andy odby³by d³ug¹ drogê wdó³ — do karceru, a potem znów na górê.do innej celi.Je¿eli dotar³ do szybu w tysi¹c dziewiêæset szeœædziesi¹tym siódmym, todlaczego uciek³ dopiero w siedemdziesi¹tym pi¹tym? Nie wiem na pewno — ale mogêsiê domyœlaæ.Po pierwsze, musia³ dzia³aæ ostro¿niej ni¿ kiedykolwiek.By³ zbyt sprytny, ¿ebyrzucaæ siê na oœlep i próbowaæ umkn¹æ w ci¹gu oœmiu miesiêcy, czy nawetosiemnastu.Powolutku poszerza³ otwór w œcianie szybu.Dziura wielkoœci³y¿eczki, zanim wypi³ noworocznego drinka.Otwór wielki jak talerz, nim napi³siê z okazji swoich urodzin w tysi¹c dziewiêæset szeœædziesi¹tym ósmym.Oœrednicy tacy œniadaniowej, kiedy rozpocz¹³ siê sezon pi³karski wszeœædziesi¹tym dziewi¹tym.Przez jakiœ czas uwa¿a³em, ¿e powinno mu to pójœæ znacznie szybciej — toznaczy, kiedy ju¿ dotar³ do szybu.Myœla³em, ¿e zamiast rozdrabniaæ gruz naproszek i wynosiæ go w ukrytych kieszeniach, które wam opisa³em, móg³ po prostuwsypywaæ go do szybu.Okres, jaki poœwiêci³ na wybicie otworu, pozwala mis¹dziæ, ¿e nie odwa¿y³ siê na to.Zapewne w obawie, ¿e ha³as obudzi czyjeœpodejrzenia.A mo¿e, jeœli wiedzia³ o tej rurze — czego jestem pewien — ba³siê, ¿e spadaj¹cy od³amek mo¿e j¹ uszkodziæ, psuj¹c system kanalizacyjny ca³egooddzia³u i powoduj¹c wszczêcie dochodzenia.Nie muszê zaœ mówiæ, ¿e dochodzenieby³oby katastrof¹.Mimo to podejrzewam, ¿e otwór by³ dostatecznie szeroki, zanim Nixon zosta³zaprzysiê¿ony na drug¹ kadencjê.albo jeszcze wczeœniej.Andy by³ szczup³ymfacetem.Dlaczego nie uciek³ od razu?W tym miejscu koñcz¹ siê moje wszystkie poszlaki; mogê siê tylko domyœliæ.Jedna mo¿liwoœæ, to ¿e sama rura by³a zatkana gównem, które musia³ usun¹æ.Jednak nie zajê³oby mu to a¿ tyle czasu.A wiêc dlaczego? Myœlê, ¿e mo¿e Andysiê ba³.Wyjaœni³em wam najlepiej, jak umia³em, co oznacza pojêcie „wiêziennamentalnoœæ".Z pocz¹tku nie mo¿esz znieœæ tych czterech œcian, potem przywykaszdo nich, a w koñcu akceptujesz je.a jeszcze póŸniej, gdy twoje cia³o, umys³i duch przyzwyczaj¹ siê do ¿ycia w celi, zaczynasz je kochaæ.Mówi¹ ci, kiedyjeœæ, kiedy mo¿esz pisaæ listy, a kiedy paliæ.Podczas pracy w pralni lubwytwórni tablic co godzina masz piêæ minut na pójœcie do ³azienki.Przeztrzydzieœci piêæ lat moja kolej przychodzi³a dwadzieœcia piêæ po i nadal tylkoo takich porach mam ochotê sikaæ lub sraæ.A je¿eli z jakiegoœ powodu tego niezrobiê, ochota przechodzi mi i wraca równo po godzinie.Myœlê, ¿e mo¿e Andy walczy³ z tym tygrysem — wiêzienn¹ mentalnoœci¹ — a tak¿e zrosn¹c¹ obaw¹, ¿e wszystkie te wysi³ki mog¹ okazaæ siê daremne.Ile nocy przele¿a³ bezsennie pod tym plakatem, rozmyœlaj¹c o rurze œciekowej,wiedz¹c, ¿e to jedyna szansa? Z planów pewnie dowiedzia³ siê, jaka jest jejœrednica, ale nie o tym, co zastanie w œrodku: czy zdo³a w niej oddychaæ, czyszczury s¹ na tyle du¿e i agresywne, by walczyæ, a nie uciekaæ.ponadto planynie mog³y mu powiedzieæ, co znajdzie na jej koñcu, kiedy i jeœli tam dotrze.Oto mo¿liwoœæ jeszcze zabawniejsza ni¿ zwolnienie warunkowe: Andy dostaje siêdo rury, przepe³za piêæset jardów w dusznej, cuchn¹cej gównem przestrzeni inapotyka na koñcu kratê z grubego drutu.Ha, ha, bardzo œmieszne.Andy musia³ o tym myœleæ.A jeœli ten daleki strza³ rzeczywiœcie oka¿e siêcelny i wydostanie siê na wolnoœæ, to czy zdo³a zdobyæ jakieœ cywilne ciuchy ioddaliæ siê niepostrze¿enie od wiêzienia? I w koñcu, kiedy wydostanie siê zrury, ucieknie z Shawshank, zanim stra¿ podniesie alarm, dotrze do Buxton,zajrzy pod kamieñ i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]