[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale z t¹ radoœci¹ odradzaj¹cej siê wspólnoty sz³o tak¿e w parze poczucierozczarowania i zawodu.Przyk³ad: w³aœnie w Da-karze czytam wydan¹ niedawnoprzejmuj¹c¹ ksi¹¿kê amerykañskiego pisarza Richarda Wrighta - Black Power.Napocz¹tku lat piêædziesi¹tych Wright, Afroamerykanin z Harlemu, wiedzionychêci¹ powrotu do ziemi przodków - Afryki (mówi³o siê: powrotu do ³ona matki -Afryki), udaje siê w podró¿ do Ghany.Ghana walczy wówczas o niepodleg³oœæ,wiecuje, buntuje siê, protestuje.I Wright bierze udzia³ w tych wiecach,poznaje ¿ycie codzienne miast, odwiedza rynki Akry i Takoradi, rozmawia zkupcami i plantatorami i widzi, ¿e choæ oni i on maj¹ ten sam, czarny kolorskóry, oni - Afrykañczycy - i on - Amerykanin, s¹ sobie zupe³nie obcy, niemaj¹ wspólnego jêzyka, to, co dla nich wa¿ne - jest mu zupe³nie obojêtne.Wmiarê afrykañskiej podró¿y to poczucie obcoœci, jakie odczuwa autor, stajesiê dla niego coraz trudniejsze do zniesienia, prze¿ywa je jako przekleñstwo izmorê.Filozofia Negritude stara siê w³aœnie obaliæ te bariery obcych kultur, którepodzieli³y œwiat czarnych, i przywróciæ mu wspólny jêzyk i jednoœæ.W „Pension de familie" mam pokój na piêtrze.Jaki pokój! Jest du¿y, ca³y zkamienia, w miejsce okien ma dwa otwory, a w miejsce drzwi — jeden, ale za towielki jak brama wjazdowa.Mam te¿ szeroki taras, z którego widaæ, dok¹dsiêgniewzrok, morze.Morze i morze.Atlantyk.Przez pokój przep³ywa nieustanniech³odna bryza, mam wiêc wra¿enie, jakbym mieszka³ na statku.Wyspa jestnieruchoma i w pewnym sensie nieruchome jest zawsze spokojne morze, natomiastci¹gle zmieniaj¹ siê kolory — i morza, i nieba, dnia i nocy.Zreszt¹wszystkiego, œcian i dachów s¹siedniej wioski, ¿agli rybackich ³Ã³dek, piaskuna pla¿ach, palm i mangowców, skrzyde³ kr¹¿¹cych tu stale mew i rybitw.Cz³owieka wra¿liwego na kolory to senne, nawet martwe miejsce przyprawia ozawrót g³owy, fascynuje i osza³amia, ale te¿ po pewnym czasie odrêtwia imêczy.Niedaleko miejsca, w którym stoi mój pensjonat-hotel, miêdzy wielkiminabrze¿nymi g³azami i porostami widaæ szcz¹tki zwapnia³ych murów zniszczonychju¿ przez czas i sól.Te mury i ca³a wyspa Goree maj¹ najgorsz¹, zbrodnicz¹s³awê.Przez dwieœcie lat, a mo¿e i d³u¿ej, wyspa by³a wiêzieniem, obozemkoncentracyjnym i portem wysy³kowym niewolników afrykañskich na drug¹ pó³kulê- do obu Ameryk i na Karaiby.Ró¿nie obliczaj¹, ¿e w tym czasie wysiano z Goreekilka, kilkanaœcie, nawet — dwadzieœcia milionów m³odych kobiet i mê¿czyzn.Jakna tamte dawne czasy, by³a to zawrotna liczba! Masowe porywanie i wysy³anieludzi wyludni³o Afrykê.Kontynent opustosza³, zarós³ buszem i zielskiem.Nieprzerwanie, latami pêdzono kolumny ludzi z wnêtrza Afryki do miejsca, gdziedziœ stoi Dakar, a st¹d przeprawiano ich ³odziami na wyspê.Czêœæ z nich, zg³odu, pragnienia i chorób, ginê³a ju¿ na miejscu, kiedy oczekiwano na statki,które mia³y ich przewieŸæ przez Atlantyk.Zmar³ych od razu wrzucano do morza.Tu porywa³y ich rekiny.Okolice Goree by³y ich wielkim ¿erowiskiem.Drapie¿nikikr¹¿y³y wokó³ wyspy ca³ymi stadami.Próba ucieczki nie mia³a sensu — rybyczyha³y na œmia³ków, pilnowa³y ich z t¹ sam¹ czujnoœci¹ co biali stra¿nicy.Ztych, których wieziono statkami, wed³ug obliczeñ historyków, po³owa ginê³a wdrodze.Z Goree do Nowego Jorku jest drog¹ morsk¹ponad szeœæ tysiêcy kilometrów.Tê odleg³oœæ i straszne warunki podró¿ywytrzymywali tylko najsilniejsi.Czy zastanawiamy siê, ¿e bogactwo œwiata od niepamiêtnych czasów by³o budowaneprzez niewolników? Od systemów nawadniania Mezopotamii, chiñskich murów,egipskich piramid, ateñskiego Akropolu po plantacje cukru na Kubie, ba-we³ny wLuizjanie i Arkansas, po kopalnie wêgla na Ko³ymie i niemieckie autostrady? Awojny? Od prawieków toczono wojny, aby zdobyæ niewolnika.Zdobyæ, zakuæ wdyby, popêdziæ batem, zgwa³ciæ, poczuæ satysfakcjê, ¿e ma siê drugiegocz³owieka na w³asnoœæ.To by³ wa¿ny, a czêsto i jedyny powód wojen, potê¿na inawet jawna ich sprê¿yna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]