[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.712- Ja mówię, że Duduś nie zna się.713- Ciocia wybucha.714- Po kłótni.715- 745 - Nie wiem, co się dzieje, bo strasznie się spieszymy.745 - 755 - Spieszymy się jeszcze bardziej.800 - Jesteśmy na przystani.800 - 833 - Czekamy na samochód-chłodnię.834- Na samą myśl zimno mi się robi.835- Dudusiowi nie podoba się.836- Ciocia Kabała pyta, co mu się nie podoba.837- Duduś odpowiada, że w ogóle.838- Ciocia wzrusza ramionami.Wzdycha.Mówi: - Skaranie z tym szoferakiem.839- Ciocia woła zachwycona: - O, już jedzie ten miły człowiek.840- Przyjeżdża.Przed przystań zajechał olbrzymi wóz-chłodnia, cały z aluminiowej blachy, błyszczący i okazały.Ciężarówka była wielka i okazała, kierowca zaś maleńki i niepozorny.Miał wielką łysinę, a twarz podobną do śniętego dorsza.Może dlatego, że często woził ryby.Ciekaw byłem, czym ciotka Kabała oczarowała dorszowatego kierowcę? Może kartami? Może piętnastoma tysiącami na liczniku? A może znajomością ichtiologii, czyli nauki o rybach? Z ciocią nigdy nic nie wiadomo.Ma pomysły.Czekałem z niecierpliwością, co się okaże.Po chwili okazało się, że nic z tego nie rozumiem.Kierowca wyskoczył z szoferki, przywitał się z ciocią tak serdecznie, jakby była jego rodzoną siostrą.Ciocia Kabała zawołała radośnie:- Już sobie przypomniałam.Zaraz panu powiem.- I zaczęła mówić wzniosie, kwieciście i do tego wierszem:Chcesz już iść? Jeszcze ranek nie tak bliski, Słowik to, a nie skowronek się zrywa I śpiewem przeszył trwożne ucho twoje.Zupełnie zbaraniałem.Rozejrzałem się.Nie było ani słowika, ani skowronka i nikt śpiewem nie przeszył trwożnego ucha kierowcy.O czym ciocia mówi? Co jej przyszło do głowy? A ciocia uniosła oczy do nieba, położyła dłoń na sercu i dokończyła:Co noc on śpiewa ówdzie na gałązce Granatu, wierzaj mi, że to był słowik.Uwierzyłem na słowo, choć słowika nie widziałem ani nawet nie słyszałem i nie mogłem również dojrzeć gałązki granatu.Lecz kierowca dojrzał, bo naraz jego dorszowata twarz rozpromieniła się, a wyłupiaste oczy nabrały dziwnego blasku.Położył dłoń na sercu i zadeklamował:Skowronek to, ów czujny herold ranku, Nie słowik, widzisz te zazdrosne smugi, Co tam na wschodzie złocą chmur krawędzie?- Przepraszam bardzo - przerwałem mu.- Ustalcie nareszcie, czy to słowik, czy skowronek.Ciocia spiorunowała mnie pełnym poezji spojrzeniem.- Nie przerywaj!A kierowca z Centrali Rybnej westchnął i ciągnął dalej:Pochodnie nocy już się wypaliły I dzień się wspina raźnie na gór szczyty.Chcąc żyć, iść muszę lub zostając - umrzeć.- Proszę nie umierać - wtrącił Duduś - bo my chcemy dojechać do Kołobrzegu.Teraz kierowca spiorunował spojrzeniem Dudusia.- Nie przeszkadzać! - zawołał i zwrócił się do cioci.- Widzi pani, to jest nasza młodzież.Nic w nich nie ma romantyzmu.W głowie pustka, a w sercu chłód.Ciocia westchnęła:- Za moich czasów inaczej bywało.Oni nie interesują się poezją ani Szekspirem.Im w głowie futbol i rakiety.- Phi - Duduś uśmiechnął się tajemniczo.- Od razu wiedziałem, że to scena piąta aktu trzeciego „Romeo i Julia” Williama Szekspira w przekładzie Józefa Paszkowskiego.Bęc! Proszę bardzo, Duduś uratował honor młodzieży.Byłbym go chętnie uścisnął, ale uczynił to za mnie kierowca.- Geniusz! - zawołał.- A myśmy wczoraj pół godziny zastanawiali się, jak się zaczyna piąta scena trzeciego aktu.Teraz wiedziałem, że ciocia Kabała oczarowała łysego kierowcę znajomością Szekspira, chociaż, przyznam się, do tej pory nic o Szekspirze nie słyszałem.Przyrzekłem sobie, że po powrocie do Warszawy zajrzę do biblioteki ojca, żeby się dowiedzieć, co to za jeden.Tymczasem wysłuchaliśmy całej sceny piątej trzeciego aktu w wykonaniu cioci Kabały i kierowcy.Ciocia była Julią, kierowca Romeem, a my z Dudusiem widownią.Tak wspaniale odegrali, że aż mi łzy napłynęły do oczu.Wóz-chłodnia czekał, Kołobrzeg czekał, a oni nic, tylko odgrywali z dłońmi na sercu i oczami utkwionymi w bladym błękicie.Gdy skończyli, kierowca otarł łzę toczącą się po jego spalonym policzku i powiedział:- Całą noc czytałem tę scenę, żeby się jej nauczyć na pamięć.Na to Duduś oburzył się:- Ładna historia, pan jest niewyspany i teraz łatwo może spowodować wypadek.Ciocia jeszcze raz spiorunowała Dudusia spojrzeniem.- Niech pan nie zwraca na niego uwagi - powiedziała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]