[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choæ, z drugiej strony, có¿ tak naprawdê wiedzia³ o Ziemi?Przeszed³ przez bramê.£ysy mê¿czyzna wzi¹³ malca za rêkê i zbli¿y³ siê do Barrenta.— Najmocniej pana przepraszam — powiedzia³.— S³ucham?— Widzia³em, jak pan wysiada³ ze statku.Czy móg³bym panu zadaæ kilka pytañ?— Oczywiœcie — odpar³ Barrent, przesuwaj¹c rêkê w kierunku suwaka kombinezonu,tam gdzie schowa³ swój promiennik.Teraz nie mia³ ju¿ ¿adnych w¹tpliwoœci, ¿e³ysy by³ agentem tajnej policji.Jedynie obecnoœæ dziecka dezorientowa³a gonieco, chyba ¿e ch³opiec by³ uczniem szko³y policyjnej.— Chodzi o to — powiedzia³ mê¿czyzna — ¿e mój syn, Ronny, pisze pracê dyplomow¹dziesi¹tego stopnia o statkach kosmicznych.— Dlatego chcia³em obejrzeæ jakiœ statek — wyjaœni³ Ronny.By³ drobnymdzieckiem o szczup³ej, inteligentnej twarzy.— No w³aœnie, chcia³ obejrzeæ jakiœ statek — powtórzy³ mê¿czyzna.— Mówi³em mu,¿e to zbyteczne, bo przecie¿ wszystkie informacje, ³¹cznie z rysunkami, mo¿naznaleŸæ w encyklopedii, ale on siê upar³.— W ten sposób mia³bym dobry wstêp do swojej pracy — powiedzia³ Ronny.— Oczywiœcie — przyzna³ Barrent, energicznie potakuj¹c g³ow¹.Zaczyna³ mieæw¹tpliwoœci co do mê¿czyzny.Jak na agenta tajnej policji zabiera³ siê do owychindagacji niezwykle okrê¿n¹ drog¹.— Pracuje pan na statku? — spyta³ Ronny.— Zgadza siê.— Ile one wyci¹gaj¹?— W rzeczywistej czy w podprzestrzeni? To pytanie jakby trochê zbi³o Ronny'egoz tropu.Wyd¹³ doln¹ wargê i powiedzia³:— O rany, nie wiedzia³em, ¿e one wchodz¹ do podprzestrzeni.— Zastanowi³ siêprzez chwilê, po czym doda³: — Prawdê mówi¹c, to chyba w ogóle nie wiem, co tojest podprzestrzeñ.Barrent i ojciec ch³opca uœmiechnêli siê wyrozumiale.— No to ile wyci¹gaj¹ w rzeczywistej przestrzeni? — spyta³ Ronny.— Sto szeœædziesi¹t tysiêcy kilometrów na godzinê — odpar³ Barrent, wymieniaj¹cpierwsz¹ liczbê, jaka mu przysz³a na myœl.Ch³opiec skin¹³ g³ow¹, podobnie jakjego ojciec.— Bardzo szybko — powiedzia³ ojciec.— A w podprzestrzeni oczywiœcie du¿o wiêcej — doda³ Barrent.— Oczywiœcie — potakn¹³ ojciec.— Statki miêdzygwiezdne s¹ faktycznie bardzoszybkie.Ale musz¹ byæ.W grê wchodz¹ przecie¿ olbrzymie odleg³oœci.Prawda,proszê pana?— Bardzo wielkie odleg³oœci — zgodzi³ siê Barrent.— Jaki napêd ma statek? — spyta³ Ronny.— Typowy — odpar³ Barrent.— W zesz³ym roku zainstalowali mu triplexboostery,ale to raczej podpada pod napêd dodatkowy.— S³ysza³em o tych triplexboosterach — powiedzia³ mê¿czyzna.— Fantastycznemaszyny.— Rzeczywiœcie niez³e — odpar³ roztropnie Barrent.By³ ju¿ pewien, ¿e ³ysy jestdok³adnie tym, za kogo siê podawa³: przeciêtnym obywatelem, nie maj¹cym pojêciao statkach kosmicznych, który przyprowadzi³ swego syna na kosmodrom.— A sk¹d bierzecie powietrze? — docieka³ Ronny.— Generujemy je sami — odpar³ Barrent.— Ale powietrze niestanowi ¿adnego problemu.Najwa¿niejsza jest woda.Pewnie wiesz, ¿e wody niedaje siê sprê¿aæ pod ciœnieniem i bardzo trudno jest j¹ zmagazynowaæ wodpowiednich iloœciach.Innym powa¿nym problemem jest nawigacja przywychodzeniu z podprzestrzeni.— Co to jest ta podprzestrzeñ? — spyta³ ch³opiec.— W istocie rzeczy — odpar³ Barrent — to po prostu inny poziom przestrzenirzeczywistej.Ale wszystko to znajdziesz w swojej encyklopedii.— Oczywiœcie, Ronny — przytakn¹³ ojciec ch³opca.— Nie mo¿emy zawracaæ g³owypanu pilotowi.Na pewno ma mnóstwo pilnych zajêæ.— Rzeczywiœcie mam trochê roboty — powiedzia³ Barrent.— Mo¿ecie sobie tuwszystko obejrzeæ.I powodzenia w obronie pracy, Ronny.Ruszy³ szybko przed siebie, czuj¹c ciarki pe³zaj¹ce wzd³u¿ krêgos³upa.Przezpierwsze piêædziesi¹t metrów spodziewa³ siê, i¿ lada chwila zostanie trafionywi¹zk¹ promiennika lub kul¹ zwyk³ego pistoletu.Ale kiedy obejrza³ siê, ojcieci syn stali, odwróceni do niego ty³em i uwa¿nie przygl¹dali siê olbrzymiemustatkowi.Barrent zawaha³ siê, g³êboko zaniepokojony.Do tej pory wszystkoodbywa³o siê zdecydowanie zbyt ³atwo.Podejrzanie ³atwo.Ale có¿ móg³ na toporadziæ? Trzeba by³o brn¹æ dalej.Droga / kosmodromu prowadzi³a obok rzêdu szop i ginê³a w iesie.Barrent szed³ni¹ tak d³ugo, dopóki nie straci³ z oczu otwartej bramy.Wtedy szybko zbieg³ napobocze i skrêci³ miêdzy drzewa.Jak na pierwszy dzieñ pobytu na Ziemi mia³zdecydowanie doœæ kontaktów z ludŸmi.Wola³ nie kusiæ losu.Chcia³ spokojniesobie wszystko przemyœleæ, przespaæ noc w lesie i dopiero rankiem poszukaæjakiegoœ miasta lub wsi.Przecisn¹³ siê przez gêste zaroœla i zanurzy³ w cieñ olbrzymich dêbów.Wszêdziewokó³ s³ychaæ by³o æwierkanie i bieganinê niewidocznych zwierz¹t i ptaków.Dalej w przodzie znajdowa³a siê du¿a bia³a tablica przybita do drzewa.Barrentpodszed³ do niej i przeczyta³: PARK NARODOWY FORESTDALE.ZAPRASZAMY NA PIKNIKII BIWAKI
[ Pobierz całość w formacie PDF ]