[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszê zachowaæ ostro¿noœæ.Doprowadzimy pani¹ do drzwi, alepotem bêdzie pani zdana wy³¹cznie na siebie.Nie wolno nam zareagowaæ, nawetwtedy gdyby wzywa³a pani pomocy.- Tak, wiem o tym.Có¿ znaczy jedno ¿yciewobec dziesi¹tków, mo¿e nawet setek tysiêcy.Karin otworzy³a parasol i wstrugach ulewnego deszczu ruszy³a przed siebie kamienist¹ œcie¿k¹.Niebawemujrza³a przed sob¹ wypalony szkielet niegdyœ chyba bardzo piêknej drewnianejaltany, przypominaj¹cy ruiny domów uwiecznione na kliszach przez wojennychreporterów.Zaraz za ruin¹ zaczyna³o siê doskonale utrzymane boisko dokrykieta, poroœniête soczyœcie zielon¹, przystrzy¿on¹ traw¹.Zmru¿ywszy oczyzaczê³a przeszukiwaæ spojrzeniem ga³êzie potê¿nej sosny rosn¹cej po drugiejstronie boiska.Nagle dostrzeg³a dwa b³yski; dwa, nie trzy, a wiêc ostrze¿enieprzed patrolem.Pospiesznie przycupnê³a w krzakach, nie spuszczaj¹c wzroku zmiejsca, gdzie kilka metrów nad ziemi¹ ukry³ siê funkcjonariusz niemieckiegowywiadu.Zaraz potem znowu ujrza³a b³yœniêcia, tym razem trzy, powtórzonedwukrotnie w krótkich odstêpach czasu.Droga wolna! Przebieg³a przez boisko,zapadaj¹c siê po kostki w mokr¹ trawê, wpad³a na identyczn¹, wyk³adan¹ p³askimikamieniami œcie¿kê, po której sz³a jeszcze przed chwil¹, bez wahania skrêci³a wlewo, licz¹c po cichu kroki dotar³a do ostrego zakrêtu.Okaza³ siê tak ostry,¿e da³a o jeden krok za du¿o, poœlizgnê³a siê na wilgotnej ziemi i upad³a wkrzaki.Przeklinaj¹c w³asn¹ niezdarnoœæ uklêk³a i rozejrza³a siê doko³a;otacza³a j¹ ciemnoœæ, ale Karin nie mog³a siê poruszyæ, musia³a czekaæ naumówiony sygna³.Wreszcie go dostrzeg³a: trzy b³yœniêcia.Wsta³a z ziemi iostro¿nie podkrad³a siê na skraj œcie¿ki; z tego miejsca, z krawêdzi lasu,widaæ by³o w ca³ej okaza³oœci siedzibê jej niegdyœ ukochanego, a terazznienawidzonego mê¿a, Fuhrera Czwartej Rzeszy.Budynek by³ pogr¹¿ony wciemnoœci, tylko w jednym ze skrajnych okien po lewej stronie pali³o siêœwiat³o.Oficer niemieckiego wywiadu powiedzia³ jej, ¿e prywatny apartamentGuntera Jagera znajduje siê w przybudówce, ale teraz okaza³o siê, ¿eprzybudówki s¹ dwie, po lewej i po prawej stronie domu, ta druga wystarczaj¹codu¿a, ¿eby pomieœciæ trzy lub cztery pokoje dla s³u¿by.G³Ã³wne drzwi istotnieznajdowa³y siê doœæ daleko, natomiast boczne, prowadz¹ce do gniazda przywódcyniemieckich neonazistów, mia³a niemal dok³adnie przed sob¹, oœwietlone s³abymblaskiem czerwonej ¿arówki podwieszonej pod daszkiem niewielkiego ganku.Karinkilka razy odetchnê³a g³êboko, w nadziei ¿e w ten sposób nieco uspokoirozedrgane nerwy, wyjê³a z kieszeni pistolet Lathama, po czym ruszy³a ostro¿nieprzez trawnik zalewany strugami deszczu.Tylko jedno z nich prze¿yje tospotkanie.Tak oto dobiegnie koñca zwi¹zek od samego pocz¹tku skazany naklêskê.Chwilowo jednak najwa¿niejsza by³a operacja "Wodna B³yskawica","cudowna broñ" wynaleziona przez Guntera Jagera.Frederik de Vries, niegdyœnajznakomitszy spoœród wszystkich tajnych agentów, znalaz³ sposób, ¿ebywprowadziæ w ¿ycie ob³¹kañczy plan, ona zaœ musi uczyniæ wszystko, abyuniemo¿liwiæ mu jego realizacjê.Wesz³a na ganek zalany niepokoj¹cym czerwonymblaskiem, opar³a siê o jedn¹ z dwóch drewnianych kolumienek podtrzymuj¹cychdwuspadowy dach.Nagle otworzy³a usta i nabra³a gwa³townie powietrza, ale nie,zdo³a³a krzykn¹æ, gdy¿ poczu³a siê tak, jakby ktoœ œcisn¹} jej szyjê ¿elazn¹obrêcz¹: drzwi prowadz¹ce do domu by³y uchylone! Wype³niona nieprzeniknion¹ciemnoœci¹ szczelina mia³a najwy¿ej dziesiêæ centymetrów szerokoœci.Karinopanowa³a siê, prze³o¿y³a pistolet do lewej rêki, lekko pchnê³a drzwi.Otworzy³y siê bezszelestnie.W pomieszczeniu panowa³a martwa cisza, podkreœlona³omotem deszczu uderzaj¹cego w blaszany daszek nad gankiem.Karin wstrzyma³aoddech i wœlizgnê³a siê do œrodka.- Wiedzia³em, ¿e przyjdziesz, moja droga ¿ono - rozleg³ siê w ciemnoœci mêskig³os.- Zamknij za sob¹ drzwi.- Frederik!- Ju¿ nie Freddie? Nazywa³aœ mnie Frederikiem tylko wtedy, kiedy by³aœ na mniewœciek³a.Czy jesteœ na mnie wœciek³a, Karin? - Co ty zrobi³eœ najlepszego? Igdzie jesteœ? Nie widzê ciê.- Lepiej niech tak zostanie, przynajmniej narazie.- Wiedzia³eœ, ¿e przyjdê?- Te drzwi s¹ otwarte, od chwili kiedy ty i twój kochanek przylecieliœcie doBonn.- A wiêc nie muszê ci mówiæ, ¿e oni doskonale wiedz¹, kim jesteœ i.- To bez znaczenia - przerwa³ jej stanowczym tonem de Vries/Jager.- Teraz ju¿nic nie zdo³a nas powstrzymaæ.- Nie uda ci siê uciec!- Oczywiœcie, ¿e ucieknê.Wszystko zosta³o ju¿ przygotowane.- W jaki sposób?Przecie¿ znaj¹ ciê, nie pozwol¹ ci ruszyæ siê na krok!- Dlatego ¿e siedz¹ w krzakach i na drzewach, ¿e pods³uchuj¹ moje rozmowy,pragn¹c zidentyfikowaæ ludzi, do których dzwoniê, by potem zaaresztowaæ ich ioskar¿yæ? Powiadam ci, droga ¿ono, mia³em wielk¹ ochotê zatelefonowaæ doprezydentów Francji i Stanów Zjednoczonych, a mo¿e nawet do brytyjskiejkrólowej.Wyobra¿asz sobie, jakie wywo³a³bym zamieszanie?- Dlaczego tego nie zrobi³eœ?.Poniewa¿ wygl¹da³oby to na ¿art, a my jesteœmyœmiertelnie powa¿ni.- Ale dlaczego, Frederiku? Dlaczego? Co siê sta³o z cz³owiekiem, który kiedyœca³¹ dusz¹ nienawidzi³ nazistów?- To niezupe³nie tak - odpar³ spokojnie nowy Fuhrer.Przede wszystkimnienawidzi³em komunistów, poniewa¿ byli g³upi.Bezmyœlnie trwonili swoj¹ potêgêbroni¹c marksistowskiej teorii równoœci, podczas gdy powszechnie wiadomo, ¿e¿adna równoœæ nie istnieje.Dawali w³adzê prymitywnym ch³opom iniewykszta³conym prostakom.Nie by³o w nich ani odrobiny godnoœci.- Nigdy nie mówi³eœ w ten sposób.- Oczywiœcie, ¿e mówi³em! Po prostu ty nigdy nie s³ucha³aœ wystarczaj¹couwa¿nie.Ale to tak¿e nie ma ju¿ najmniejszego znaczenia, poniewa¿ uda³o misiê odnaleŸæ moje powo³anie, prawdziwe powo³anie cz³owieka lepszego od innych.Ujrza³em pustkê i wype³ni³em j¹, z pomoc¹, co przyznajê bez najmniejszychoporów, wielkiego chirurga, który zrozumia³, ¿e jestem w³aœnie t¹ osob¹, którejpotrzebuj¹.- Hans Traupman.- szepnê³a Karin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]