[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Zadzwoniê do ciebie póŸniej.— Nie zapomnij.Powróci³ cieñ dawnej nieufnoœci.Widzia³ j¹ w jej oczach, czu³, ¿e onaodnajduje j¹ w jego.Chcia³ powiedzieæ coœ, co by j¹ uspokoi³o.— Nie przejmuj siê.Umowa stoi.Kiwnê³a g³ow¹.Przez chwilê trwa³o niezrêczne milczenie.A potem nagle wspiê³asiê na palce i musnê³a ustami jego policzek.Zniknê³a, zanim zd¹¿y³zareagowaæ.Stoj¹cy w kolejce Niemcy wkraczali jeden po drugim na terytorium Rzeszy.Marchsta³ cierpliwie, ze splecionymi z ty³u rêkoma, patrz¹c, jak urzêdnik sprawdzajego paszport.W ci¹gu kilku ostatnich dni przed urodzinami Führera kontrolagraniczna jeszcze bardziej siê zaostrzy³a, stra¿nicy byli jeszcze bardziejdociekliwi.Oczy funkcjonariusza Zollgrenzschutz kry³y siê pod daszkiem czapki.— Wróci³ pan na trzy godziny przed terminem up³yniêcia wa¿noœci wizy, HerrSturmbannführer.— Przekreœli³ grub¹ czarn¹ kresk¹ wizê, nagryzmoli³ na niejANULOWANE i wrêczy³ mu paszport z powrotem.— Witamy w domu.W zat³oczonej hali odprawy celnej Xavier na pró¿no szuka³ wzrokiem Charlie.Byæmo¿e odmówili jej prawa wjazdu.Mia³ nadziejê, ¿e tak siê sta³o; by³aby wtedybezpieczniejsza.Funkcjonariusze Zollgrenzschutz otwierali ka¿d¹ sztukê baga¿u.Nigdy dot¹d niewidzia³ tak szeroko zakrojonych œrodków bezpieczeñstwa.W hali panowa³ chaos.Krêc¹cy siê wokó³ stosów garderoby i wyk³Ã³caj¹cy z celnikami pasa¿erowieupodobniali j¹ do orientalnego bazaru.March spokojnie czeka³ na swoj¹ kolej.Dopiero po trzeciej dotar³ do przechowalni baga¿u i odebra³ walizkê.W toalecieprzebra³ siê z powrotem w mundur, a potem zwin¹³ i zapakowa³ cywilne ubranie.Sprawdzi³ lugera i wsun¹³ go do kabury.Wychodz¹c zerkn¹³ w lustro.Znajomaczarna sylwetka.Witamy w domu.3Pogoda Führera, mówi³a partia, kiedy œwieci³o s³oñce.Nie mieli ¿adnegookreœlenia na deszcz.Tego popo³udnia, bez wzglêdu na to, czy bêdzie pada³o czy nie, zadekretowanopocz¹tek trzydniowego œwiêta, i z zaciek³¹ narodowo-socjalistyczn¹ determinacj¹ludzie wyruszyli na obchody.March siedzia³ w jad¹cej przez Wedding na po³udnie taksówce.Typowa robotniczadzielnica, w latach dwudziestych twierdza komunistów.W ramach uroczystoœci ogodzinê wczeœniej ni¿ zwykle zabrzmia³y fabryczne syreny.Teraz ulice wype³ni³ysiê t³umem zmoczonych œwiêtuj¹cych.Blockleiterzy nale¿ycie wywi¹zali siê zeswych obowi¹zków.Prawie na co drugim budynku zatkniêty by³ sztandar — na ogó³ze swastyk¹, ale by³y tak¿e transparenty ze stosownymi has³ami, zawieszonemiêdzy ¿elaznymi balkonami czynszowych kamienic.BERLIÑSCY ROBOTNICYPOZDRAWIAJ¥ FÜHRERA Z OKAZJI JEGO 75 URODZIN! NIECH ¯YJE NASZA ŒWIETLANANARODOWOSOCJALISTYCZNA REWOLUCJA! NIECH ¯YJE NASZ PRZEWODNIK I PIERWSZYTOWARZYSZ, ADOLF HITLER! Boczne uliczki wype³nia³a feeria kolorów; dochodzi³o znich st³umione umpa-umpa! dêtych orkiestr SA.A by³ dopiero pi¹tek.Marchzastanawia³ siê, co planuj¹ w³adze Wedding na sam Führertag.Na rogu Wolff Strasse jakiœ buntownik wymalowa³ bia³¹ farb¹ nadprogramowynapis: KTO NIE BÊDZIE SIÊ DOBRZE BAWI£, ZOSTANIE ROZSTRZELANY.Próbowa³o gozetrzeæ kilku podenerwowanych m³odzieñców w br¹zowych koszulach.March dojecha³ taksówk¹ na Fritz-Todt Platz.Jego volkswagen wci¹¿ sta³ przedblokiem Stuckarta, tam gdzie go przedwczoraj zostawi³.Rzuci³ okiem na czwartepiêtro.Ktoœ zaci¹gn¹³ story.Na Werderscher Markt zostawi³ walizkê w swoim gabinecie i zadzwoni³ do oficerady¿urnego.Martin Luther wci¹¿ by³ nieuchwytny.— Tak miêdzy nami, March, Globus urz¹dza nam tu prawdziwy dopust bo¿y.Wpada copó³ godziny, wydzieraj¹c siê i gro¿¹c, ¿e jeœli go nie odnajdziemy, wszyscywyl¹dujemy w kacecie.— Herr Obergruppenführer jest bardzo oddanym oficerem.— O tak, z ca³¹ pewnoœci¹.— W g³osie Krausego nagle zabrzmia³ strach.— Wcalenie zamierza³em sugerowaæ.March od³o¿y³ s³uchawkê.To powinno daæ pods³uchuj¹cym jego rozmowy wiele domyœlenia.Postawi³ na biurku maszynê do pisania i wsun¹³ w ni¹ pojedynczy arkusz papieru.Zapali³ papierosa.Do: Oberstgruppenführera SS, Artura Nebego, 17.04.64Reich KriminalpolizeiOd: Sturmbannführern SS, X.Marcha.1.Mam zaszczyt poinformowaæ, ¿e dzisiaj o godzinie 10.00 odwiedzi³em siedzibêfirmy Zaugg & Cie, Bankiers przy Bahnhof Strasse w Zurychu.2.Tajn¹ skrytkê, na temat istnienia której dyskutowaliœmy w dniu wczorajszym,za³o¿y³ 8.07.1942 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych,Martin Luther.Wydane zosta³y cztery klucze.3.Skrytka otwierana by³a trzy razy: 17.12.1942, 9.08.1943 oraz 13.04.1964.4.Kiedy sprawdzi³em j¹ osobiœcie, okaza³o siê.March odchyli³ siê na krzeœle i wypuœci³ w stronê sufitu kilka zgrabnych kó³ekdymu.Myœl o tym, ¿e obraz wpadnie w rêce Nebego — ¿eby uton¹æ w jego kolekcjibombastycznych, kiczowatych Schmutzlerów i Kircherów — budzi³a w nim prawdziw¹odrazê.To by³oby niemal œwiêtokradztwo.Lepiej zostawiæ go w spokoju, w mrokupodziemi.Przez chwilê trzyma³ palce na klawiszach maszyny, a potem napisa³:.¿e jest pusta.Wysun¹³ raport z maszyny, podpisa³ go i wsadzi³ do koperty.Zadzwoni³ dogabinetu Nebego; kazano mu siê natychmiast zg³osiæ.Od³o¿y³ s³uchawkê i przezchwilê wpatrywa³ siê w ceglany mur za oknem.To nie by³ z³y pomys³.Wsta³, podszed³ do pó³ki i poszuka³ na niej berliñskiej ksi¹¿ki telefonicznej.Wyj¹³ j¹, odnalaz³ numer i ¿eby unikn¹æ pods³uchu, wszed³ do s¹siedniegopokoju.— Reichsarchiv — odpar³ mêski g³os, kiedy wykrêci³ numer.Dziesiêæ minut póŸniej jego buty tonê³y w miêkkim dywanie w gabinecie ArturaNebego.— Wierzysz w zbieg okolicznoœci, March?— Nie, Herr Oberstgruppenführer.— Nie — powtórzy³ Nebe.— Znakomicie.Ja te¿ nie wierzê.— Od³o¿y³ szk³opowiêkszaj¹ce i odsun¹³ na bok raport.— Nie wierzê, ¿eby dwóch zbli¿onychwiekiem i rang¹ emerytowanych urzêdników pañstwowych wola³o pope³niæsamobójstwo, ni¿ naraziæ siê na oskar¿enie o korupcjê.Mój Bo¿e.— Z jego ustwydar³o siê chrapliwe parskniêcie.— Gdyby ka¿dy dygnitarz w Berlinie chcia³pójœæ w ich œlady, ulice zas³a³yby stosy trupów.Nie jest to te¿ przypadek, ¿ezamordowano ich obu w tym samym tygodniu, kiedy amerykañski prezydent og³osi³³askawie, ¿e gotów jest nas odwiedziæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]