[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podobnie jak tamten pestkê, Nikor ukry³ tabletkê pod jêzykiem, gotów j¹ po³kn¹æw razie zbyt szczegó³owej kontroli.Obesz³o siê bez tego, stra¿nicy nakosmodromie nie bawili siê w dok³adne rewizje.Nikt spoœród wracaj¹cychgórników nie móg³ mieæ przy sobie ani grama z³ota.Dba³y o to codziennieultradŸwiêkowe czujniki przy wyjœciu ze sztolni."Ciekawe, co to jest?.- Nikor schowa³ fiolkê do kieszeni.- Mo¿e kiedyœ siêdowiem."Po³kn¹³ dwa proszki od bólu g³owy i z obrzydzeniem w³¹czy³ dyktafon.G³owê mia³pe³n¹ wierszy, lecz ¿aden nie nadawa³ siê do nagrania.ROZDZIA£ XXI- Witaj w innym œwiecie! - powiedzia³a Zinia wchodz¹c do betonowej komory,gdzie przed chwil¹ wprowadzono Rinaha.By³a dziwnie podniecona, napiêta, brak jej by³o tej pewnoœci siebie, któr¹demonstrowa³a w Paradyzji.Rinah czu³, ¿e dziewczyna chce mu coœ powiedzieæ irównoczeœnie odwleka tê chwilê.- Tutaj mo¿emy normalnie rozmawiaæ! - powiedzia³a wskazuj¹c na œciany.- Tenbeton jest œlepy i g³uchy, nie ma tu ¿adnych pêtli ani anten.To naprawdê innyœwiat.- Nie ma tu tak¿e ¿adnych huraganów, trzêsieñ ziemi ani straszliwychkataklizmów - podj¹³ tym samym tonem.- S¹ tylko paskudnie niebezpiecznekopalnie.Spojrza³a na niego rozszerzonymi oczami.- Wiedzia³eœ? - wyj¹ka³a.- Domyœla³em siê.- Mia³eœ racjê - uœmiechnê³a siê.- Nie muszê ci t³umaczyæ, co to oznacza.Skin¹³ g³ow¹ i podsun¹³ jej krzes³o.- Nie wiem tylko, gdzie jestem.- To stara stacja oceanograficzna, niedaleko wybrze¿a, na szelfie.Kilkanaœciemetrów pod wod¹.Pewnie powiedzieli ci, ¿e to jedno z nielicznych bezpiecznychmiejsc na Tartarze.- Tak powiedzieli.S¹dzê jednak, ¿e chodzi im o to, ¿ebym st¹d nie wyszed³ inie rozejrza³ siê po okolicy.Czy naprawdê nikt nas nie s³yszy?- Tu nie ma potrzeby kontrolowania s³Ã³w.Jeœli ktoœ znalaz³ siê tutaj, nie maznaczenia to, co mówi.Nikt nie spodziewa siê, ¿e bêdê z tob¹ rozmawia³a osprawach, których nie powinieneœ znaæ.Oni s¹dz¹, ¿e trzymaj¹ mnie w rêcedostatecznie mocno.i maj¹ do pewnego stopnia racjê.- Mówisz o w³adcach Tartaru?- To raczej w³adcy Paradyzji, w³aœciciele stu piêædziesiêciu milionówniewolników.- Ka¿de spo³eczeñstwo ma taki los, na jaki zas³u¿y³o - zauwa¿y³ Rinah cierpko.- Nie wiesz wszystkiego, nie rozumiesz.- powiedzia³a ze smutkiem.- Zbytcynicznie do tego podchodzisz.Oni nie s¹ sami sobie winni, jak przypuszczasz.To o wiele bardziej skomplikowane, ni¿ siê wydaje.Mo¿na by pomyœleæ, ¿e ludnoœæ Paradyzji sk³ada siê w ca³oœci z têpych,otumanionych g³upców, do których œwiadomoœci nie dociera nic z prawdy oœwiecie, w jakim ¿yj¹.Tak nie jest.£atwo ulec grze pozorów, powszechniepanuj¹cej w œwiecie wszechstronnej kontroli s³Ã³w i gestów.Wœród Paradyzy je¿yków wyró¿niæ mo¿na kilka kategorii œwiadomoœci, choæ trudnoby³oby stwierdziæ, jak liczna jest ka¿da z nich.Na pewno bardzo wielu poprostu przyjmuje do wiadomoœci ten obraz œwiata, który jest im przedstawiany oddzieciñstwa: Tartar jest dla nich groŸn¹ planet¹ nieustannej walki ¿ywio³Ã³w.Wierz¹ oni, ¿e praca tam, na dole, jest koniecznym ryzykiem, ponoszonym winteresie ca³ej ludnoœci Paradyzji przez tych, którzy zostan¹ tam skierowani.Wol¹ oni, oczywiœcie, by ryzyko to podejmowali za nich inni.Staraj¹ siê wiêc,jak mog¹, przestrzegaæ nakazów Prawa i nie popadaæ w strefê wartoœci wskaŸnikaSC, gro¿¹c¹ odkomenderowaniem na dó³.Nie wszystkim siê to udaje, bo Centraladba o zapewnienie dostatecznej liczby pracowników dla kopalñ Tartaru.Dla tej kategorii ludzi wszelka myœl o niesubordynacji oznacza ryzyko utratyswego zwyk³ego miejsca w ¿yciu Paradyzji, do którego przywykli jako donajlepszej z mo¿liwych sytuacji.Drug¹ kategoriê stanowi¹ ci, którzy domyœlaj¹ siê istnienia "lepszego œwiata",których nie przekonuj¹ opowieœci o okropnoœciach tartaryjskiej przyrody.Lecz ioni nie maj¹ innego wyjœcia oprócz milcz¹cego podporz¹dkowania siê - tyle ¿etrudniej im ¿yæ z podejrzeniami i bez nadziei sprawdzenia ich s³usznoœci.Trzeci¹ wreszcie kategoriê stanowi¹ ci nieliczni mieszkañcy Paradyzji, którzy -jak ja na przyk³ad - znaj¹ prawdê o Tartarze.Istnienie tej grupy jestkonieczne do prawid³owego dzia³ania ca³oœci uk³adu Tartar - Paradyzja.Jesteœmyswego rodzaju kurierami, ³¹cznikami dwóch roz³¹cznych, izolowanych œwiatów, zktórych jeden nie wie o istnieniu drugiego, podczas gdy ten drugi ca³kowiciepanuje nad pierwszym.Spe³niamy nasz¹ rolê, bacznie uwa¿aj¹c, by jednymnierozwa¿nym s³owem nie zniweczyæ swego szczêœliwego losu.Cenê milczeniap³acimy za prawo krótkich pobytów w tamtym, prawdziwym, normalnym œwiecie ludziwolnych, ¿yj¹cych tak, jak powinni ¿yæ wszyscy.Wiemy, ¿e dla wszystkich niestarczy³oby jednak tego dobrobytu.Mo¿emy z niego sporadycznie korzystaæ,dopóki nie popadniemy w nie³askê.Mamy do stracenia o wiele wiêcej ni¿zwyczajni mieszkañcy Paradyzji, a wiêc jeszcze mniej powodów do nierozwa¿nychs³Ã³w i prób buntu.Nie na wiele zreszt¹ zda³yby siê nasze s³owa.Jeœlibym nawetspróbowa³a przekazaæ coœ z prawdy tym ludziom, korzystaj¹c z mojej pracy wtelewizji, to po pierwsze: Centrala przerwie emisjê po jednym zdaniu, podrugie: oni nie uwierz¹, a po trzecie: gdyby nawet uwierzyli, có¿ mog¹ uczyniæ?Bêd¹ milczeli i udawali nadal, ¿e s¹ ca³kowicie przekonani o prawdziwoœcioficjalnej wersji ich œwiata.Nie maj¹ innego wyjœcia, ¿adnych perspektywwydostania siê ze swej orbitalnej pu³apki.A ja zosta³abym w takim przypadkupotraktowana z ca³¹ surowoœci¹ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl