[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniós³szy rêkê kaza³a mu usn¹æ.- Duchu nieszczêsny ! - powiedzia³a.- Zapadnij w ciemnoœæ niepamiêci izapomnij na czas jakiœ o okropnym swoim losie ! - I Karcharoth pad³ jak ra¿onypiorunem.Luthien i Beren przekroczyli bramê i labiryntem schodów zeszli w dó³.We dwoje dokonali czynu, na jaki nie zdoby³ siê nigdy nikt inny spoœród elfówczy ludzi.Zst¹pili bowiem na dno, a¿ do najg³êbszej siedziby Morgotha, dokomnaty, której strop podtrzymywa³a groza, oœwietlonej ogniem, wype³nionejmorderczym orê¿em i narzêdziami tortur.Tam Beren w wilczej skórze przyczai³siê pod tronem Morgotha, lecz W³adca Ciemnoœci si³a swej woli odar³ zprzebrania Luthien i obj¹³ spojrzeniem.Nie ulêk³a siê jego oczu, oznajmi³aswoje imiê i zaoferowa³a siê, ¿e bêdzie dla niego œpiewaæ jak minstrele nadworach królów.Morgoth widz¹c jej piêknoœæ zapa³a³ nikczemna ¿¹dz¹ i powzi¹³zamiar najprzewrotniejszy z wszystkich, jakie siê zrodzi³y w jego sercu, odk¹duciek³ z Valinoru.Lecz w³asna nikczemnoœæ zgubi³a go, bo kiedy patrza³ naLuthien i przez chwile zostawi³ jej wolnoœæ, rozkoszuj¹c siê tajemnie swoimzamys³em, królewna nagle wymknê³a siê z jego pola widzenia, a z cienia rozleg³siê œpiew niewys³owionej piêknoœci, tak czarodziejski, ze Morgoth musia³s³ychaæ, czy chcia³, czy nie chcia³, na moment oœlep³ i daremnie wodzi³wzrokiem doko³a, szukaj¹c œpiewaj¹cej.Ca³a jego œwita zasnê³a, ogieñ zblad³ iprzygas³, lecz Silmarile w koronie Morgotha rozb³ys³y nagle jak bia³ep³omienie, pod ciê¿arem korony i oprawionych w nie klejnotów Morgoth pochyli³g³owê, jakby œwiat ca³y dŸwiga³ na niej i jakby nawet jego wola nie mog³aznieœæ tego brzemienia trosk, strachu i pragnieñ.Wtedy Luthien narzuci³a znówna ramiona swoja skrzydlata szatê i unios³a siê w powietrze, a glos jej sp³ywa³teraz z góry niby deszcz do g³êbokich, ciemnych jezior.Wionê³a p³aszczem przedoczyma Morgotha, wtr¹caj¹c go w sen tak czarny jak zewnêtrzna otch³añ, poktórej niegdyœ b³¹dzi³ samotnie.Nagle pad³ jak góra rozsypuj¹ca siê w lawinie,run¹³ z ³oskotem ze swego tronu i leg³ twarz¹ do ziemi na dnie piek³a.¯elaznakorona z g³oœnym brzêkiem stoczy³a siê z jego g³owy.W sali zapanowa³a cisza.Beren jak martwy wilk le¿a³ pod tronem, lecz Luthien zbudzi³a go jednymdotkniêciem.Zrzuci³ z siebie wilcza skore, doby³ no¿a - a by³ to odebranyKurufinowi Angrist - i wy³uska³ Silmaril z ¿elaznych pazurów, którymi klejnotby³ przymocowany do korony.Gdy zamkn¹³ zdobycz w d³oni, blask przenika³ przez¿ywe cia³o, tak ¿e rêka wygl¹da³a jak œwiêc¹ca siê latarnia.Klejnot wszak¿enie sprzeciwia³ siê zdobywcy i nie rani³ go.Berenowi przysz³o na myœl, ¿emóg³by zrobiæ wiêcej, ni¿ obieca³ Thingolowi, i zabraæ z Angabandu wszystkietrzy skarby Feanora, lecz taki los nie by³ s¹dzony Silmarilom.Ostrze Angristapêk³o i stalowa drzazga prysnê³a w powietrze trafiaj¹c w policzek Morgotha,który jêkn¹³ i drgn¹³, a wszyscy jego wojownicy poruszyli siê we œnie.Wtedystrach ogarn¹³ Berena i Luthien, wiec puœcili siê pêdem ku wyjœciu nie bacz¹c ibez przebrania, byle jak najprêdzej ujrzeæ znowu œwiat³o dzienne.Nie natknêlisiê na ¿adne przeszkody i nie byli œcigani, lecz Bramy broni³ stra¿nik,Katcharoth, który ockn¹³ siê ju¿ i sta³ gniewny w progu Angabandu.Zanim gozobaczyli, on ich spostrzeg³ i dopad³ biegn¹cych.Luthien by³a bardzo zmêczona,nie mia³a czasu ani sil, by uœmierzyæ bestie.Lecz Beren j¹ os³oni³, wznosz¹crêkê zaciœniêt¹ na Silmarilu.Karcharoth zatrzyma³ siê i na chwile ogarn¹³ golek.- Precz stad, uciekaj ! - krzykn¹³ Beren.- Oto jest ogieñ, który zniszczyi ciebie, i wszystkie z³e stwory œwiata ! -Mówi¹c to b³ysn¹³ Silmarilem przedœlepiami wilka.Lecz Karcharoth spojrza³ na œwiêty klejnot i wcale siê niezl¹k³, tylko ¿ar³oczny duch nagle ockn¹³ siê w nim i rozp³omieni³, chwyci³zêbami rêkê Berena i odgryz³ j¹ w nadgarstku.Natychmiast poczu³ piek¹cy ból wewnêtrznoœciach, gdy Silmaril sparzy³ jego przeklête cia³o, uciek³ wiec wyj¹ctak, ¿e œciany doliny przed Brama odbija³y echo jego bolesnej skargi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]