[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do tego to G³azu dotar³a Dru¿yna i przy nim zatrzyma³a siê wœród g³uchej nocy.Elrohir poda³ srebrny róg Aragornowi, który podniós³ go do ust i zagra³;stoj¹cy wokó³ wyda³o siê, ¿e s³ysz¹ odzew wielu innych rogów, jakby echo zg³êbi odleg³ych pieczar.Innych g³osów nie s³yszeli, mimo to czuli obecnoœæwielkiej armii zgromadzonej wokó³ wzgórza; mroŸny wiatr niby tchnienie upiorówci¹gn¹³ od szczytów.Aragorn zsiad³ z konia i stoj¹c tu¿ przy G³azie krzykn¹³donoœnie:- Wiaro³omcy, po coœcie tu przyszli?Z ciemnoœci, jak gdyby z bardzo daleka nadesz³a odpowiedŸ:- Aby dope³niæ przysiêgi i odzyskaæ spokój.Wówczas Aragorn rzek³:- Wybi³a dla was wreszcie ta godzina.Jadê do Pelargiru nad Anduinê, wy zaœpojedziecie za mn¹.I dopiero gdy ca³y ten kraj zostanie oczyszczony ze s³ugSaurona, uznam, ¿e dotrzymaliœcie przysiêgi; wtedy odejdziecie, by na zawszeodnaleŸæ spokój.Jam jest Elessar, spadkobierca Isildura z Gondoru.To rzek³szy kaza³ Halbaradowi rozwin¹æ wielk¹ chor¹giew, któr¹ przywióz³ zRivendell.O dziwo, by³a ca³a czarna, jeœli zaœ na niej wyszyto jakieœ znakiczy s³owa, nikt ich nie móg³ w ciemnoœci dostrzec.Potem zaleg³a cisza, którejprzez d³ugie godziny nocy nie zm¹ci³ nawet szept ani westchnienie.Dru¿ynarozbi³a obóz przy G³azie, lecz niewiele zazna³a snu, bo zgroza osaczaj¹cychwzgórze Widmowych Zastêpów nie pozwala³a zmru¿yæ oczu.Gdy zajaœnia³ œwit, blady i zimny, Aragorn zerwa³ siê i powiód³ Dru¿ynê wdalsz¹ drogê, marszem tak forsownym i nu¿¹cym, ¿e nawet dla zahartowanychwêdrowców nies³ychanym; sam tylko Aragorn jakby nie zna³ zmêczenia i jego wolawszystkich podtrzymywa³a.Nikt z ludzi œmiertelnych nie zniós³by takich trudówprócz Dunedainów z pó³nocy i dwóch ich towarzyszy: elfa Legolasa i krasnoludaGimlego.Przesmykiem Tarlanga wydostali siê do Lamedonu, a Zastêp Cieni wci¹¿ pêdzi³ich tropem, przed nimi zaœ bieg³a trwoga, a¿ wreszcie dotarli do Kalembel,grodu po³o¿onego nad rzek¹ Kiril, sk¹d ujrzeli s³oñce zachodz¹ce krwawo zaPinnath Gelin, które zostawili daleko za sob¹.Miasta i brody na rzece zastaliopustosza³e, bo wiêkszoœæ mê¿czyzn ruszy³a na wojnê, reszta zaœ ludnoœcizbieg³a w góry na wieœæ, ¿e zbli¿a siê Król Umar³ych.Nastêpnego dnia brzasknie rozjaœni³ nieba, Szar¹ Dru¿ynê ogarnê³y ciemnoœci Mordoru tak, ¿e zniknê³asprzed oczu ludzkich.Ale Umarli ci¹gnêli wci¹¿ trop w trop.Rozdzia³ 3Przegl¹d si³ RohanuWszystkie drogi zbiega³y siê w jedn¹ zmierzaj¹c ku wschodowi na spotkaniebliskiej ju¿ wojny i napaœci z³owrogiego Cienia.W tej samej chwili, gdy Pippinpatrza³ na ksiêcia Dol Amrothu wje¿d¿aj¹cego w ³opocie sztandarów przez Wielk¹Bramê grodu, król Rohanu wyprowadzi³ swój poczet jeŸdŸców spoœród gór.Dzieñchyli³ siê ku wieczorowi.W ostatnich promieniach s³oñca wyd³u¿one spiczastecienie jeŸdŸców k³ad³y siê przed nimi na ziemiê.Pod szumi¹ce œwierki, któreporasta³y strome górskie zbocza, zakrad³ siê ju¿ zmrok.Król jecha³ teraz wolnopo ca³ym dniu marszu.Œcie¿ka w³aœnie okr¹¿y³a ogromne, nagie ramiê skalne,zanurzaj¹c siê w cieñ i ³agodny poszum drzew.D³uga kolumna jeŸdŸców krêt¹œcie¿k¹ zje¿d¿a³a wci¹¿ w dó³.Kiedy wreszcie znaleŸli siê u wylotu w¹wozu,wieczór ju¿ panowa³ na nizinie.S³oñce zniknê³o.Zmierzch przes³oni³wodospady.Przez ca³y dzieñ widzieli pod swymi stopami bystry potok sp³ywaj¹cy z wysokiejprze³êczy, która zosta³a za nimi, wrzynaj¹cy siê w¹skim korytem miêdzyporoœniête lasem zbocza; tu, w dole, potok przelewa³ siê przez kamienn¹ bramê wszersz¹ dolinê.JeŸdŸcy posuwaj¹c siê teraz wzd³u¿ jego brzegu ujrzeli nagleHarrowdale i us³yszeli g³oœny szum wody wœród ciszy wieczoru.Têdy bowiem bia³yŒnie¿ny Potok zgarniaj¹c z obu stron mniejsze strumienie mkn¹³ pieni¹c siê pokamieniach ku Edoras, ku zielonym wzgórzom i równinom.Daleko na prawo uprzyczó³ka wielkiej doliny majaczy³ potê¿ny Nagi Wierch, spiêtrzony na szerokimcokole spowitym w chmury; tylko poszarpany szczyt ubielony wiecznym œniegiemlœni³ ponad œwiatem, okryty od wschodu niebieskim cieniem, od zachodu zaœmigoc¹cy czerwonym odblaskiem chyl¹cego siê s³oñca.Merry z podziwem przygl¹da³ siê nieznanej krainie, o której nas³ucha³ siêwiele podczas d³ugiej podró¿y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]