[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostro¿nie, statecznie schodzi³stopieñ po stopniu w dó³.Kiedy znalaz³ siê miêdzy drzewami, ruszy³ pewnym, d³ugim krokiem w g³¹b lasu,trzymaj¹c siê wci¹¿ w pobli¿u strumienia, wspinaj¹c siê coraz wy¿ej po zboczuku górom.Wiele drzew zdawa³o siê jakby uœpionych; te nie zwraca³y na niegouwagi, podobnie jak na ¿adne przechodz¹ce lasem stworzenie; niektóre jednakdr¿a³y albo podnosi³y ga³êzie nad jego g³ow¹, kiedy siê zbli¿a³.A Drzewiecid¹c wci¹¿ coœ do siebie mrucza³, z jego gard³a p³yn¹³ nieprzerwany strumieñdŸwiêcznych tonów.Hobbici czas jakiœ milczeli.Nie wiedzieæ dlaczego czuli siê bezpiecznie ib³ogo, a mieli o czym myœleæ i czemu siê dziwiæ.Wreszcie Pippin odwa¿y³ siêzagadn¹æ:- Przepraszam - rzek³.- Czy pozwolisz, ¿e ciê o coœ spytam, Drzewcze? DlaczegoKeleborn ostrzega³ nas przed tym lasem? Mówi³ nam, ¿ebyœmy nie nara¿ali siê nazb³¹kanie tutaj.- Hm.Tak mówi³? - mrukn¹³ Drzewiec.- A gdybyœcie szli w przeciwn¹ stronê,ja bym was pewnie ostrzeg³ przed zab³¹kaniem w jego kraju.Nie nara¿ajcie siêna niebezpieczeñstwa lasów Laurelindorenan! Tak je niegdyœ elfy nazywa³y,chocia¿ teraz skróci³y nazwê na Lothlorien.Mo¿e i s³usznie, mo¿e tamte lasywiêdn¹, nie rosn¹.Ongi, dawno temu, by³y Dolin¹ Œpiewaj¹cego Z³ota.Dziœ s¹Kwiatem Marzeñ.No, tak.Ale to tajemniczy kraj i nie ka¿dy mo¿e siê tamzapuœciæ bezkarnie.Bardzo mnie dziwi, ¿e stamt¹d wyszliœcie ca³o, ale jeszczebardziej mnie dziwi, ¿eœcie tam weszli.Od wielu lat ¿adnemu cudzoziemcowi niezdarzy³o siê nic podobnego.Bardzo tajemniczy kraj.Prawdê rzek³ wam Keleborn,niejednego tutaj w naszym lesie spotka³a z³a przygoda.Laurelindorenanlindelorendor malinornelion ornemalin - zanuci³ pod nosem.- Oni siê tam chybaodgrodzili od œwiata - rzek³.- Ani ta puszcza, ani ¿aden inny kraj poza Z³otymLasem nie jest ju¿ dzisiaj taki, jakim go Keleborn zna³ za m³odu.A przecie¿Taurelilomea - tumbalemornaTumbaletaurea Lomeanor- tak dawniej mawia³y elfy.Œwiat siê zmieni³, lecz pozosta³ jeszczegdzieniegdzie wierny.- Co chcesz przez to powiedzieæ? - spyta³ Pippin.- Kto jest wierny?- Drzewa i entowie – odpar³ Drzewiec.– Sam nie wszystko z tego, co siê dzieje,rozumiem, wiêc nie mogê wam wyt³umaczyæ.Niektórzy z nas s¹ po dziœ dzieñprawdziwymi entami i na swój sposób maj¹ du¿o ¿ycia w sobie, wielu jednakogarnia ju¿ sennoœæ i drzewiej¹, jeœli tak mo¿na rzec.Wiêkszoœæ drzew to poprostu tylko drzewa, lecz s¹ miêdzy nimi na pó³ zbudzone.A niektóre zbudzi³ysiê na dobre i s¹, no.jak by to powiedzieæ?.entowate.I te przemianydokonuj¹ siê ci¹gle.Otó¿ przekonacie siê, ¿e niektóre spoœród drzew maj¹ z³eserca.Nie mam na myœli spróchnia³ego rdzenia, nie, chodzi o coœ zupe³nieinnego.Zna³em na przyk³ad kilka zacnych starych wierzb nad Rzek¹ Entów;niestety, od dawna ju¿ ich nie ma! By³y do cna zbutwia³e w œrodku, rozsypywa³ysiê w proch, ale zosta³y do koñca ciche i ³agodne, jak œwie¿o rozkwit³y liœæ.As¹ w dolinach pod górami drzewa zdrowe jak rydz i mimo to na wskroœ zepsute.Szerzy siê ta choroba coraz bardziej.Zawsze by³y w tym kraju bardzoniebezpieczne okolice.I s¹ tutaj po dziœ bardzo ciemne miejsca.- Podobnie jak w Starym Lesie na pó³nocy, czy tak? – spyta³ Merry.- Tak, tak, trochê podobnie, ale znacznie gorzej.Nie w¹tpiê, ¿e tam, napó³nocy, zosta³y cienie po Wielkich Ciemnoœciach, a tak¿e z³e wspomnieniaprzekazane z dawnych czasów.W naszym kraju s¹ jednak g³êbokie doliny, którychCiemnoœci nigdy nie opuœci³y, a drzewa s¹ tam starsze ode mnie.Robimy wszak¿e,co mo¿emy.Bronimy wstêpu obcym i lekkoduchom.Wychowujemy, uczymy, chodzimywszêdzie i pielemy chwasty.My bowiem, starzy entowie, jesteœmy pasterzami drzew.Niewielu nas ju¿ zosta³o.Powiadaj¹, ¿e z czasem owce staj¹ siê podobne do pasterzy, a pasterze do owiec;ale przemiana odbywa siê powoli, a przecie¿ ani owce, ani ich pasterze nie ¿yj¹zbyt d³ugo.Z drzewami i z entami dzieje siê to szybciej i wzajemny wp³yw jest silniejszy,a przy tym wspó³¿yj¹ z sob¹ przez ca³e wieki.Entowie maj¹ du¿o wspólnego zelfami; mniej ni¿ ludzie interesuj¹ siê sob¹, a za to lepiej umiej¹ zrozumieæwewnêtrzne ¿ycie innych stworzeñ.Ale z ludŸmi te¿ maj¹ coœ wspólnego, bo mniejs¹ od elfów zmienni, a bystrzej spostrzegaj¹ barwy i kszta³ty zewnêtrzne.Mo¿ete¿ s¹ i od elfów, i od ludzi lepsi, poniewa¿ wiêcej maj¹ sta³oœci; je¿eli siêczymœ raz zajm¹, to ju¿ wytrwaj¹ w tym bardzo d³ugo.Niektórzy moi wspó³plemieñcy wygl¹daj¹ dziœ zupe³nie jak drzewa i nie ladatrzeba przyczyny, ¿eby ich poruszyæ; mówi¹ te¿ tylko szeptem.Ale znów niektóremoje drzewa maj¹ ga³êzie gibkie i ruchliwe i wiele z nich umie ze mn¹rozmawiaæ.Zapocz¹tkowa³y to oczywiœcie elfy; one to budzi³y drzewa, uczy³y jeswojej mowy i zapoznawa³y siê z ich jêzykiem.Bo dawne elfy stara³y siêporozumiewaæ z wszelkim stworzeniem.Dopiero gdy nadci¹gnê³y Wielkie Ciemnoœci,elfy odp³ynê³y za Morze albo uciek³y do odleg³ych dolin, gdzie ukry³y siê, leczdotychczas œpiewaj¹ pieœni o dawnych dniach, które ju¿ nigdy nie wróc¹.Nigdy.Tak, tak, ongi puszcza ci¹gnê³a siê st¹d a¿ po Góry Ksiê¿ycowe, a ten nasz lasby³ tylko jej ostatnim zak¹tkiem na wschodzie.By³y to czasy swobody.Mog³em wtedy ca³e dni przechadzaæ siê i œpiewaæ, a nies³ysza³em nic, prócz echa mojego w³asnego g³osu odbitego od gór.Nasza puszczapodobna by³a do lasu Lothlorien, ale bujniejsza, mocniejsza, m³odsza.A jakpachnia³o tutaj powietrze! Nieraz przez ca³y tydzieñ nie robi³em nic innego,tylko oddycha³em.Drzewiec umilk³.Szed³ wci¹¿ naprzód, lecz jego ogromne stopy posuwa³y siêniemal bezszelestnie.Po chwili zacz¹³ znów nuciæ, zrazu tylko do siebie, potemcoraz g³oœniej, a¿ g³os przeszed³ w œpiewny szept.Hobbici nastawiali uszu i wkoñcu zrozumieli, ¿e to dla nich olbrzym œpiewa:Pod wierzbami, ³¹kami Tasarinan chodzi³em wiosn¹.Piêkna by³a i pachn¹ca wiosna w Nantasarion.I rzek³em sobie, ¿e wiosna jest dobra.Pod wi¹zami, po lesie wêdrowa³em latem w Ossiriandzie.Jasno by³o, pieœñ dzwoni³a latem nad Siedmiu Rzekami Ossiru.I pomyœla³em, ¿e lato od wiosny jeszcze lepsze.Pod buki Neldoreth zaszed³em jesieni¹
[ Pobierz całość w formacie PDF ]