[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego sprawcę cierpień Andrei, nieprawego ucznia Rousseau, niedorostka przemienionego w mężczyznę, ogrodniczka będącego teraz lekarzem, tępiciela liszek na drzewach, który stał się filozofem i pogromcą dusz, Maria Antonina widziała, wbrew swoim chęciom, w postaci Mirabeau, to znaczy człowieka najbardziej przez nią, po kardynale de Rohan i Lafayecie, znienawidzonego.A kiedy zobaczyła, że to człowiek młody, szczupły, o postawie smukłej i eleganckiej, o twarzy łagodnej i ujmującej, wydało się jej, że jest on sprawcą nowej zbrodni, gdyż powierzchownością swą okłamuje otoczenie.Gilbert, człowiek z ludu, niskiego, nieznanego pochodzenia, Gilbert wieśniak, prostak, grubianin był winny w oczach królowej uzurpowania sobie wyglądu szlachcica i uczciwego człowieka.Dumna Austriaczka, przysięgły wróg kłamstwa, zdjęta oburzeniem zapałała nagle wściekłą nienawiścią do tego plebejusza, który; z tylu różnych powodów obudził w niej niechęć.Ludzie bliscy królowej, którzy umieli wyczytać w jej oczach pogodę lub burzę, spostrzegli z łatwością, że w głębi jej serca wzbiera gniew.Maria Antonina odprawiła wzrokiem obecnych, nawet panią de Misery.Wszyscy wyszli.Gdy drzwi się zamknęły za ostatnią osobą, królowa skierowała swój wzrok na Gilberta, który wciąż ją obserwował.Oburzyło ją takie zuchwalstwo.Spojrzenie doktora było na pozór niewinne, ale tak uporczywe, że Maria Antonina poczuła się zmuszona poskromić to natręctwo.… — I cóż, panie — odezwała się szorstko — czemuż stoisz tak mi się przyglądając, zamiast powiedzieć, co mi dolega? — Te słowa, poparte piorunującym spojrzeniem, które poraziłoby każdego z dworzan królowej, rzuciłyby do jej stóp z prośbą o łaskę nawet marszałka Francji, bohatera, półboga.Ale Gilbert odparł spokojnie.— Najjaśniejsza Pani, lekarz bada przede wszystkim wzrokiem.Patrząc na Waszą Królewską Mość, która mnie wezwała, nie zaspokajam bynajmniej próżnej ciekawości.Wykonuję swój zawód, posłuszny rozkazom.— Więc badałeś mnie pan?— Ile tylko było w mojej mocy, Najjaśniejsza Pani.— Czy jestem chora?— Bynajmniej, w ścisłym tego słowa znaczeniu, ale Wasza Królewska Mość jest w stanie silnego rozdrażnienia.— Ach, ach — rzekła Maria Antonina z ironią — czemu nie powie pan od razu, że jestem zła?— Skoro Wasza Królewska Mość wezwała lekarza, proszę mi pozwolić, że użyję określenia lekarskiego.— Dobrze.A skąd to silne rozdrażnienie?— Wasza Królewska Mość posiada zbyt wiele rozumu, aby nie wiedzieć, że lekarz, dzięki swemu doświadczeniu i tradycjom Wiedzy, odgaduje zło fizyczne.Nie jest jednak jasnowidzem, aby na pierwszy rzut oka odgadnąć stan duszy ludzkiej.— To znaczy, że za drugim lub trzecim razem zdołałby pan powiedzieć nie tylko, na co cierpię, lecz i co myślę?— Może, Najjaśniejsza Pani — odrzekł zimno Gilbert.Królowa drżąc cała zamilkła.Chciała już rzucić słowa zjadliwe i pełne oburzenia, pohamowała się jednak.— Trzeba panu wierzyć — rzekła — mężu uczony.Ostatnie słowa zaakcentowała z taką pogardą, że oczy Gilberta zapaliły się z kolei gniewem.Ale temu człowiekowi dość było krótkiej walki, by odniósł zwycięstwo Toteż już po chwili podjął opanowanym głosem:— Wasza Królewska Mość zbyt jest łaskawa obdarzając mnie dyplomem człowieka uczonego, nie doświadczywszy mojej wiedzy.Królowa zagryzła wargi.— Rozumie pan — podjęła — że nie wiem, czy jest pan uczony.Ale tak mówią i ja powtarzam za wszystkimi.— W takim razie, Wasza Królewska Mość — odrzekł Gilbert pochylając się ze czcią — nie należy, będąc tak inteligentną, powtarzać ślepo tego, co mówi motłoch.— Ma pan na myśli lud? — rzuciła impertynencko królowa.— Motłoch, Najjaśniejsza Pani — powtórzył Gilbert tonem tak stanowczym, że „w głębi kobiecego serca zadrgały jakieś struny boleśnie wrażliwe na nieznane dotąd wzruszenia.— Mniejsza o to — odparła — nie dyskutujmy wcale na ten temat.Mienią pana uczonym, to rzecz najważniejsza.Gdzie pan studiował?— Wszędzie, Najjaśniejsza Pani.— To nie jest odpowiedź.— A więc, nigdzie.— Wolę już to.Nigdzie pan nie studiował?— Jak się Waszej Królewskiej Mości podoba — odpowiedział doktor z ukłonem.— Jest to jednak mniej dokładne niż określenie: wszędzie.— Odpowiedzże mi pan wreszcie z sensem! — zawołała królowa niecierpliwie.— Ale przede wszystkim, panie Gilbert, oszczędź mi, z łaski swojej, tego rodzaju ogólników.Potem, jak gdyby do samej siebie, powtórzyła:— Wszędzie! wszędzie! Co to znaczy? To dobre dla szarlatana, znachora! Zamierza pan imponować mi pustym frazesem?Zrobiła krok naprzód, z rozognionym wzrokiem, z drgającymi ustami.— Wszędzie! Gdzież to? Proszę, niechżeż pan powie!— Powiedziałem: wszędzie — odparł zimno Gilbert — gdyż istotnie studiowałem wszędzie… W chacie i w pałacu, w mieście i na pustyni, ludzi i zwierzęta, siebie oraz innych, jak przystoi człowiekowi miłującemu naukę, który czerpie wiedzę, gdziekolwiek jest, a więc wszędzie.Królowa była pokonana.Gilbert nie przestawał patrzeć na nią z drażniącym uporem.Odwróciwszy się, nerwowym ruchem przewróciła gerydon, gdzie stała przyniesiona właśnie czekolada w filiżance z sewrskiej porcelany.Gilbert widział, jak upadł stolik, jak stłukła się filiżanka, lecz nie zrobił najmniejszego ruchu.Twarz Marii Antoniny oblała się szkarłatem.Podniosła do rozpalonego czoła zimną i wilgotną rękę, zdecydowana ponownie spojrzeć na Gilberta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl