[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wpadnę do ciebie jutro o ósmej rano - zapowiedziała Liza.- Więc na miłość boską, bądź gotowa.Anna była gotowa.I od tamtego dnia wpadła w wir pracy.Najzwyczajniej w świecie.Od samego początku potrzeba jej było tylko jakiegoś ciężkiego absorbującego zajęcia i masy problemów do rozwiązania - problemów cudzych, a nie własnych.Praca ta była uciążliwa i bardzo często przyprawiająca o głębokie wstrząsy, ale Anna oddała się jej całą duszą, tak że po mniej więcej - dokonujemy tu skoku w czasie - po mniej więcej półtora roku znów poczuła się w miarę szczęśliwa.Coraz trudniej było jej odtworzyć w myślach żywy obraz męża, wyobrazić sobie dokładnie jak wyglądał, gdy wbiegał po schodach, żeby ją powitać, albo kiedy wieczorem po kolacji siedział naprzeciwko niej.Nie tak łatwo było jej przypomnieć sobie, jak dokładnie brzmiał jego głos, i nawet jego twarz, jeśli nie spojrzała wpierw na fotografię, nie rysowała się już tak wyraźnie w jej pamięci.W dalszym ciągu myślała o nim bez przerwy, lecz spostrzegła, że może już to robić nie zalewając się przy tym łzami, a kiedy myślała o tym, jak zachowywała się jeszcze tak niedawno, ogarniało ją lekkie zakłopotanie.Zaczęła znów przywiązywać pewną wagę do swoich strojów i fryzury, ponownie używać szminki i golić nogi.Jedzenie sprawiało jej przyjemność, a kiedy ludzie uśmiechali się do niej, odwzajemniała im się uśmiechami, i to szczerze.Innymi słowy, odżyła.I cieszyła się z tego.Właśnie wtedy musiała pojechać do Dalks w sprawach służbowych.Działalność biura Lizy zwykle nie wykraczała poza granice stanu, w tym jednak przypadku małżeństwo, które zaadoptowało dziecko za pośrednictwem jej agencji, po tym fakcie przeniosło się z Nowego Jorku i zamieszkało w Teksasie.Obecnie, w pięć miesięcy po tych przenosinach, przybrana matka napisała, że nie chce dłużej wychowywać zaadoptowanego dziecka.Jej mąż, oznajmiła, zmarł na atak serca wkrótce po ich przyjeździe do Teksasu.Ona zaś prawie natychmiast potem wzięła ślub, a jej nowy małżonek „doszedł do wniosku, że nie zdoła zaakceptować zaadoptowanego dziecka.”.Sytuacja była poważna i niezależnie od dobra dziecka, w grę wchodziły najrozmaitsze kwestie prawne.Anna poleciała do Dallas samolotem, który bardzo wcześnie wystartował z Nowego Jorku, i przybyła na miejsce przed śniadaniem.Po zameldowaniu się w hotelu następnych osiem godzin spędziła w towarzystwie osób związanych ze sprawą adopcji i kiedy wreszcie załatwiła wszystko, co mogła tego dnia załatwić, było już wpół do piątej, ona zaś czuła się kompletnie wykończona.Wróciła taksówką do hotelu i windą wjechała na górę do swojego pokoju.Zadzwoniła do Lizy, informując ją o sytuacji, a potem rozebrała się i dłuższy czas moczyła w wannie z gorącą wodą.Później zaś, owinięta ręcznikiem, leżała paląc papierosa.Jej starania w sprawie adoptowanego dziecka na razie nic nie dały.Napotkała na dwóch adwokatów, którzy potraktowali ją całkowicie per noga.Jakże ich za to nienawidziła.Mierziła ją ich arogancja, cichym głosem wypowiadane aluzje, że bez względu na to co zrobi, dla ich klientki nie ma to najmniejszego znaczenia.Jeden z nich przez cały czas trwania dyskusji trzymał nogi na stole, obaj mieli na brzuchach wałki tłuszczu, który wypełniał im koszule niczym płyn i przelewając się ponad paskami spodni, zwisał grubymi fałdami.Anna odwiedzała Teksas już przedtem wiele razy, ale nigdy jeszcze nie była tutaj sama.Zawsze przyjeżdżała z Edem, towarzysząc mu w podróżach służbowych.Często wymieniali wówczas ogólne uwagi na temat Teksańczyków i tego, jak trudno jest ich lubić.Można było przymykać oko na ich nieokrzesanie i gruboskórność.Jednakże wśród tych ludzi przetrwała, jak się zdaje, cecha bezwzględności, jakaś wielka brutalność, szorstkość, zaciętość, z którymi nie sposób się pogodzić.Brakowało im zupełnie współczucia, litości, wrażliwości.Jedyną ich zaletą, jeżeli tak to można nazwać, z którą ostentacyjnie się obnosili i okazywali wszystkim, była wystudiowana dobroduszność.Dosłownie tchnęli nią od stóp do głów.Ich głosy, ich uśmiechy były aż gęste od niej.Ale ona reagowała na to z rezerwą.W głębi duszy reagowała na to z bardzo dużą rezerwą.- Dlaczego oni tak lubują się w okazywaniu bezwzględności? - wciąż pytała Eda.- Bo są dziećmi - odpowiadał Ed.- Są niebezpiecznymi dziećmi, którym bardzo zależy na naśladowaniu swoich dziadów.Ich dziadowie byli naturalnie pionierami.Oni zaś nimi nie są.Wydawało się, że oni, ci współcześni Teksańczycy, kierują się w życiu egoistyczną wolą, pchają się i są popychani przez innych.W zgodzie z regułą: wszyscy się pchają, pchaj się i ty.Nawet jeżeli znalazł się ktoś, kto stanął z boku i oznajmił: „Nie będę się pchał i nie dam się popychać”, to było to niewykonalne.Niewykonalne zwłaszcza w Dallas.Ze wszystkich miast w tym stanie Dallas było tym, które niepokoiło Annę najbardziej.To takie bezbożne miasto, myślała, takie bezbożne, drapieżne, zdeterminowane.Było to miejsce, które oszalało na punkcie swoich pieniędzy i żadna ilość blichtru, rzekomej kultury ani gładkich słówek nie były w stanie ukryć prawdy, że ten wielki złoty owoc gnije od środka.Owinięta w kąpielowy ręcznik Anna położyła się na łóżku.Tym razem była w Dallas sama.Nie miała przy sobie Eda, który otoczyłby ją swoją niesłychaną mocą i miłością.I być może dlatego właśnie nagle ogarnął ją lekki niepokój.Zapaliła papierosa i czekała, aż uczucie to minie.Ale nie minęło, nasiliło się.Gdzieś w górnej części żołądka zaczął jej się zaciskać twardy węzełek strachu i pozostał już tam, rosnąc z każdą minutą.Było to bardzo niemiłe doznanie z gatunku tych, których można doświadczyć, kiedy jest się samemu w pustym domu nocą i słyszy się - albo wyobraża sobie, że się słyszy - kroki w sąsiednim pokoju.Tutaj kroków było milion i słyszała je wszystkie.Wstała z łóżka i nadal owinięta ręcznikiem, podeszła do okna.Jej pokój znajdował się na dwudziestym piętrze, a okno było otwarte.W dole pod nią rozpościerało się wielkie miasto, blade i mlecznobiałe w wieczornym słońcu.Ulica była nabita samochodami.Chodnik pełen ludzi.Wszyscy śpieszyli z pracy do domów, popychając innych i sami będąc popychani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl