[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dodatku zrobił to bardzo źle, śpiesząc się, i o włos byłby minął obszar dobrego gruntu kotwicznego, a to wszystko z powodu, że spostrzegł na rufie bratanicę Hermanna.Ja ją także spostrzegłem i prawdopodobnie w tej samej chwili.Ujrzałem skromną, gładką wspaniałość płowej główki, krągłe kształty obleczone w popielatą dziewczęcą suknię w rzucik, którą wypełniała tak idealnie, tak zadowalająco, czarując niezawodnie wypukłym zarysem swych kształtów, istna nimfa Diany Łowczyni.A „Diana” - okręt o wysokich burtach, solidny jak jaka instytucja, leżał na gładkiej powierzchni wody, najmniej interesujący i najszanowniejszy statek pod słońcem, pożyteczny i brzydki, miejsce pielęgnowania domowych cnót, jak pierwszy lepszy sklep kolonialny na lądzie.Falk odpłynął natychmiast, bo czekała na niego jakaś robota.Miał wrócić wieczorem.Przepłynął tuż obok nas, bardzo wolno, bez okrzyknięcia się.Bełkot kół, odbijający się od kamiennych wysepek jak od rozwalonych ścian rozległej areny, napełniał kotwicowisko chaotycznym klekotem, na kształt potężnych, wolnych oklasków.Zrównawszy się ze statkiem Hermanna, Falk zatrzymał maszyny; głębokie milczenie panowało nad skałami, wybrzeżem i morzem, kiedy zdjął kapelusz przed nimfą w szarej perkalowej sukni.Porwałem za lornetkę i mogę zaręczyć, że dziewczyna nie poruszyła się wcale, gdy stała tam u poręczy, kształtna i wyprostowana, trzymając jedną ręką linę na poziomie swej głowy; a holownik sunął przed nią z wolna wraz z głębokim hołdem mężczyzny.Ta scena miała dla mnie olbrzymie znaczenie; poczułem, że jestem świadkiem uroczystych oświadczyn.Kości były rzucone.Po takiej manifestacji Falk już się nie mógł wycofać.I pomyślałem, że teraz jest mi już wszystko jedno.Nagle komin wyrzucił kłęby czarnego dymu, szalony wir kół wybuchnął dziwacznym, pośpiesznym klekotem i holownik wypadł z pustej areny.Skaliste wysepki leżały na morzu jak stosy jakichś cyklopicznych ruin na równinie; stonogi i skorpiony czaiły się pod kamieniami; nigdzie nie było widać ani źdźbła trawy, ani jednej jedynej jaszczurki wygrzewającej się w słońcu na głazie nadbrzeżnym.Gdy spojrzałem znów na statek Hermanna, dziewczyny nie było już na pokładzie.Nie mogłem odkryć najdrobniejszej cętki ptaka na olbrzymim niebie, a płaskość lądu zlewała się z płaskością morza aż po nagą linię horyzontu.To tło złączyło się dla mnie na zawsze z myślą o nieszczęściu Falka.Znalazłem się tam na skutek dyplomatycznych zabiegów, a teraz miałem tylko czekać sposobnej chwili, aby objąć rolę ambasadora.Dyplomacja dała dobre wyniki; mój okręt był zabezpieczony; stary Gambril prawdopodobnie wyżyje; słaby odgłos uderzeń młotka dochodził od czasu do czasu z pokładu „Diany”.W czasie popołudnia spoglądałem niekiedy na stary, przytulny okręt, wierną piastunkę Hermannowego potomstwa, lub też ziewałem w kierunku odległej świątyni Buddy wyglądającej jak samotny pagórek na równinie, gdzie wygoleni kapłani rozkoszują się myślą o tym Unicestwieniu, które jest godną nagrodą nas wszystkich.Nieszczęście! Spotkało go raz nieszczęście.No, w stosunku do całego życia nie jest to jeszcze tak źle.I jakiż, u diabła, mógł być rodzaj tego nieszczęścia? Przypomniało mi się, iż znałem już raz człowieka, który oświadczył mi, że przed laty padł ofiarą nieszczęścia; ale to nieszczęście, którego skutki zdawały się nieodwołalne (wyglądał, jakby nie miał grosza przy duszy), otóż nieszczęście to nie różniło się niczym od nadużycia zaufania, kiedy je było bezstronnie rozpatrzyć.Czyżby to mogło być coś w tym rodzaju? Ale wydawało mi się wręcz niemożliwe, aby Falk chciał mówić o czymś podobnym nawet ze swym przyszłym powinowatym, a przy tym miałem dziwne uczucie, że wygląd Falka nie harmonizuje z tego rodzaju przewinieniem.Podobnie jak w bratanicy Hermanna uderzał głęboki, fizyczny czar kobiecości, wielka postać jej wielbiciela uosabiała w moim pojęciu twardą, prostą męskość; czuło się, że mógłby zabić, ale nigdy zniżyć się do oszustwa.To się rzucało w oczy.Mógłbym z równą słusznością podejrzewać dziewczynę o krzywy kręgosłup.Spostrzegłem się, że słońce zachodzi.Dym z holownika unosił się hen daleko u ujścia rzeki.Trzeba już było wejść w rolę ambasadora; przypuszczałem, że układy nie będą trudne, byłem tylko nie dał nic poznać po sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]