[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brat Numer Jeden stał przyciśnięty do jej fałdów, by lepiej słyszeć dziwne odgłosy, które wydawał ukryty pod sukienką wielki brzuch.Jego małe stopy ledwie dotykały podłogi.Sukienka była przybrana takim mnóstwem wstążek, guzików i kokardek, że David nie miał pojęcia, jakim cudem kobieta pamięta, które uwalniają ją z sukienki, a które służą tylko jako ozdoba.Stopy wbiła w jedwabne pantofelki, które były co najmniej trzy rozmiary za małe, a pierścionki na palcach niemal ginęły w fałdach tłuszczu.– Ktoś ty? – zapytała.– To gość – powiedział Brat Numer Jeden.– Gość? – odparła kobieta, upuszczając Brata Numer Jeden niczym niechcianą zabawkę.– Dlaczego nie powiedzieliście, że przyprowadzicie gościa? – Poprawiła włosy i uśmiechnęła się, pokazując upaprane szminką zęby.– Ubrałabym się elegancko.I umalowała.David usłyszał, jak Brat Numer Trzy szepcze do Brata Numer Osiem.Słowa „cokolwiek” i „poprawa” były ledwo słyszalne.Niestety, zabrzmiały za głośno dla kobiety, która wymierzyła Bratu Numer Trzy cios w głowę.– Uważaj – powiedziała.– Bezczelny drań.Wyciągnęła dużą białą dłoń do Davida i lekko dygnęła.– Królewna Śnieżka – powiedziała.– Bardzo mi miło pana poznać, to pewne.David uścisnął wyciągniętą rękę i patrzył z przerażeniem, jak jego palce giną w gąbczastej dłoni Królewny Śnieżki.– Jestem David – powiedział.– Bardzo ładne imię – odparła Królewna Śnieżka.Zachichotała i opuściła brodę na pierś.Powstało przy tym tyle fałdek tłuszczu, że głowa zdawała się roztapiać.– Jesteś księciem?– Nie.Przykro mi.Królewna Śnieżka wyglądała na rozczarowaną.Puściła rękę Davida i próbowała bawić się jednym z pierścionków, który jednak wbił się jej w palec i ani drgnął.– To może szlachcicem?– Nie.– Synem szlachcica z wielkim spadkiem, który przypadnie ci w osiemnaste urodziny?David udawał, że się zastanawia.– Jeszcze raz nie.– No to coś ty za jeden? Nie mów tylko, że jesteś jednym z ich nuuuudnych przyjaciół, który przyszedł, by porozmawiać o robotnikach i ucisku.Ostrzegałam ich: koniec z rozmowami o rewolucji, dopóki nie dostanę podwieczorku.– Ale my jesteśmy uciskani – zaprotestował Brat Numer Jeden.– Jasne, że tak! – wykrzyknęła Królewna Śnieżka.– Macie niecały metr wzrostu.Teraz zabierajcie się do podwieczorku, zanim stracę dobry humor.I zdejmijcie buty.Nie chcę widzieć błota na mojej czystej podłodze.Umyliście ją zaledwie wczoraj.Krasnoludki zdjęły buty i zostawiły je przy drzwiach razem z narzędziami, a potem ustawiły się w kolejce, by umyć ręce w małym zlewie przed przygotowaniem wieczornego posiłku.Pokroiły chleb i warzywa, podczas gdy na otwartym ogniu piekły się dwa króliki.Zapach sprawił, że Davidowi ślinka nabiegła do ust.– Podejrzewam, że będziesz chciał coś zjeść – powiedziała Królewna Śnieżka.– Jestem raczej głodny – przyznał David.– Możesz zjeść ich królika.Mojego ci nie dam.Śnieżka opadła na wielkie krzesło przy ogniu.Wydęła policzki i głośno westchnęła.– Zjem tutaj – powiedziała.– To takie nuuudne.– Dlaczego pani stąd nie odejdzie? – zapytał David.– Odejść? A dokąd miałabym pójść?– Nie ma pani domu?– Mój ojciec i macocha wyprowadzili się.Powiedzieli mi też, że nie ma dla mnie u nich miejsca.Poza tym są nuuudni i wolę się nudzić tutaj niż z nimi.– Och – westchnął David.Zastanawiał się, czy powinien wspomnieć o procesie i próbie otrucia jej przez krasnoludków.Bardzo go to ciekawiło, ale nie był pewny, czy grzecznie będzie wypytywać.Poza tym nie chciał wpakować krasnoludków w jeszcze większe kłopoty.W końcu Królewna Śnieżka wyręczyła go.Pochyliła się i szepnęła głosem, który zabrzmiał, jakby ocierały się o siebie dwa kamienie:– Oni muszą się mną opiekować.Sędzia im kazał, bo próbowali mnie otruć.David pomyślał, że nie chciałby mieszkać z kimś, kto już raz próbował go otruć, ale nie przypuszczał, by Królewna Śnieżka martwiła się, że krasnoludki spróbują to zrobić jeszcze raz.Jeśli to zrobią, zginą.Jednak widząc wyraz twarzy Brata Numer Jeden, David zaczął podejrzewać, że po życiu z Królewną Śnieżką przez jakiś czas, śmierć może okazać się wybawieniem.– Nie chce pani poznać przystojnego księcia? – zapytał.– Poznałam już przystojnego księcia – odparła Królewna Śnieżka.W zamyśleniu wyjrzała przez okno.– Obudził mnie pocałunkiem, ale musiał jechać.Powiedział, że wróci, kiedy już zabije smoka czy jakąś inną bestię.– Powinien był zostać i najpierw zająć się tą, którą tu mamy – mruknął Brat Numer Trzy.Królewna Śnieżka rzuciła w niego polanem.– Widzisz, co muszę znosić? – zwróciła się do Davida.– Cały dzień siedzę sama, gdy oni pracują w kopalni, a kiedy tylko wrócą do domu, muszę wysłuchiwać ich narzekań.Nawet nie wiem, po co sobie zawracają głowę tą kopalnią.Nigdy nic nie znaleźli!David zauważył, jak krasnoludki wymieniają porozumiewawcze spojrzenia.Brat Numer Trzy nawet zaśmiał się cicho, aż Brat Numer Pięć kopnął go w goleń i kazał się nie odzywać.– Zostanę tutaj z tą bandą, dopóki nie wróci mój książę – powiedziała Śnieżka.– Albo dopóki nie zjawi się inny i nie zechce się ze mną ożenić.Skorzystam z pierwszej okazji.Śnieżka odgryzła kawałek paznokcia z małego palca i wypluła go do ognia.– A teraz – powiedziała, zamykając temat – GDZIE.JEST.MÓJ.PODWIECZOREK?Na dźwięk tych słów zagrzechotały wszystkie kubki, garnki, patelnie i talerze w chacie.Z sufitu poleciał pył.David zobaczył, jak rodzina myszy ewakuuje się z dziury i ucieka przez szparę w ścianie, by już nigdy nie wrócić.– Zawsze zaczynam krzyczeć, kiedy jestem głodna – wyjaśniła Śnieżka.– No dobra, niech ktoś mi poda tego królika.Jedli w milczeniu, które przerywało tylko siorbanie, skrobanie, mlaskanie i bekanie dobiegające z końca stołu, przy którym siedziała Śnieżka.Pochłaniała naprawdę ogromne ilości jedzenia.Ogryzła swojego królika do kości, a potem zaczęła podbierać mięso z talerza Brata Numer Sześć, nie prosząc go o pozwolenie nawet spojrzeniem.Pożarła cały bochen chleba i pół bloku bardzo śmierdzącego sera
[ Pobierz całość w formacie PDF ]