[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Już prędzej skoczyłbym do klatki pełnej głodnych lwic.– Obie kobiety nie czują się dobrze, panie Roland – wyjaśnił Renzi.– Ich zeznania, trzeba to przyznać, są dość dziwne.Obie jednak potwierdzają swoje oskarżenia.Jeśli chodzi o pannę Macapan, to wszyscy wiemy, że nie pała sympatią do sir Reginalda, za to pani Hayes nie należy chyba do osób, które by wymyślały podobne rzeczy.– O ile ta suka Macapan jej nie przekupiła – warknął de Limoux.– Zrobi wszystko, żeby przejąć moje stanowisko.– Skoro przekupiła jedną, mogła też przekupić dwie – powiedział Orlando.– Gdyby chciała tylko zniszczyć pańską reputację, sir Reginaldzie, to czy nie wydaje się dziwne, że uczyniła z siebie jedną z ofiar, skoro wszyscy wiedzą, że ma z panem na pieńku?– Chyba nie chce pan powiedzieć, że wierzy w te bzdury, panie Roland?– Nie twierdzę, że wierzę lub nie wierzę w cokolwiek, sir Reginaldzie.Mam za mało informacji.Po prostu głośno myślę.Podczas gdy pozostali pogrążyli się w dyskusji, w jego głowie zaczęła się kształtować pewna myśl.Nawet w początkowej postaci ta myśl była bardzo dziwna.Miał przed sobą rejestry podróży członków Towarzystwa Obieżyświatów – zgodnie z konwencją symulacji były to oprawione w skórę i zapisane ręcznie księgi – rozłożone na drewnianym stole, który pełnił rolę jego biurka w Rivendell.Przed rokiem Orlando dyskretnie nalegał, aby członkowie Towarzystwa przyjęli zasadę prowadzenia zapisków ze swoich podróży, które udostępniano potem w bibliotece Towarzystwa, umieszczonej w Drones Club, i teraz cieszył się, że to zrobił.Orlando zauważył coś bardzo ciekawego, co dotyczyło de Limoux i jego obu oskarżycielek, i sporządził niewielką tabelę, by lepiej przyjrzeć się ich wyjazdom i przyjazdom.Kiedy utwierdził się w swoich przypuszczeniach i wbił wzrok w notatki, obgryzając koniec ołówka, przepełniony czymś, co było bliskie zdumienia, usłyszał w uchu głos swojego agenta.– Szefie?– Niech zgadnę, Beezle.Masz dla mnie nowe wiadomości.Kolejna członkini Towarzystwa jest w ciąży i kolejny mężczyzna wypiera się ojcostwa.Po chwili ciszy rozległ się głos agenta:– Nieźle, szefie, jak na to wpadłeś?– Zaczyna mi się układać w głowie.– Chcesz wiedzieć, o kogo chodzi?– Jeśli moja hipoteza jest słuszna, to nie ma to większego znaczenia.Pozwól, Beezle, że wrócę do pracy.Dam ci znak, kiedy będę cię potrzebował, co, jak sądzę, nastąpi niebawem.– Szefie?– Beezle, próbuję się skupić.Dzięki za informacje, ale już spadaj, dobra?– To ważne, szefie.Orlando westchnął.– O co chodzi?– Chodzi o Kotki N-42 i N-45 – dwóch z moich podagentów, pamiętasz? Chyba powinieneś pomyśleć o jakiejś premii dla nich.Może roczny zapas rybich łbów czy coś w tym rodzaju.– Rybich łbów?.Beezle, doprowadzasz mnie do szału.O czym ty gadasz, do cholery?– O nagrodzie.W końcu znaleźli twoją dziewczynę.– Znaleźli.– Orlando wyprostował się.– Jesteś pewny?– Cień Avialle, ciemne, kręcone włosy, bez wątpienia w ciąży.W zaawansowanej ciąży.– Rybie łby dla każdego.Albo nie, daj im całe ryby.Gdzie ona jest?– Ma mieszkanie w Starym Chicago, dasz wiarę? Chyba jest tam od niedawna.Wysłałem ci adres, łatwy do odnalezienia.Mieszka nad klubem przy Trzydziestej Siódmej Ulicy w Giles.– Już tam jestem.I tak było.Wystarczyła jedna podprogowa komenda, by znalazł się w samym centrum tamtego symświata, szybciej i pewniej, niż gdyby podróżował magicznym dywanem.Czasem dobrze było być kimś w rodzaju boga.Trzydziesta Siódma Ulica tętniła życiem.Wprawdzie nie widać było gangsterów w stylu Ala Capone, co zwykle kojarzyło mu się ze Starym Chicago, ale na chodnikach tłoczyło się mnóstwo zwykłych ludzi różnych ras.Wszyscy wydawali się wystrojeni, jakby zdążali na jakąś uroczystość, mężczyźni w krawatach, kobiety w eleganckich sukniach.Mieszkanie mieściło się nad klubem o nazwie Nawalanka u Zębatego, o fasadzie ozdobionej umieszczonym nad drzwiami, buczącym neonem w kształcie rozciągniętych w uśmiechu ust.Pod okapem stała grupka czarnoskórych mężczyzn w eleganckich watowanych garniturach, którzy rozmawiali ze sobą, palili papierosa i spoglądali na zachmurzone niebo, blokując jednocześnie wejście na schody prowadzące do części mieszkalnej budynku.Orlando zastanawiał się, czy tamci mężczyźni mogą być gangsterami.Właściwie to nie miał nawet pewności, czy w tamtych czasach działały gangi Afroamerykanów, ale nie chciał tracić czasu na niepotrzebne kłopoty.Niestety, występował w jedynym symie, który miał przygotowany do świata Chicago, a był to mężczyzna rasy białej, wprawdzie dość wysoki i silny, niemniej zaprogramowany tak, by raczej nie rzucał się w oczy, niż odstraszał potencjalnych wrogów.Jednak mężczyźni przy drzwiach wydawali się bardziej zainteresowani papierosem, którym kolejno się zaciągali; ledwo na niego spojrzeli, kiedy przecisnął się między nimi i ruszył w górę po wąskich schodach.– Zdaje się, że jakiś dżentelmen do panienki – rozległ się głos jednego z nich za plecami Orlanda.– Malutka przyjęła już niejednego – dodał drugi, a pozostali cicho się roześmiali.Korytarz wypełniała woń pleśni, a chodniki tak pociemniały od brudu, że Orlando nie był w stanie rozpoznać ich wzoru, choć nie wątpił, że kiedyś coś takiego istniało.Zapukał do drzwi z numerem, który podał mu Beezle.Otworzyła mu, nie zdejmując łańcucha.Od razu otworzyła szerzej oczy.Wpuściła go, lecz zachowywała się niemal tak, jakby chodziła we śnie: była wyraźnie przestraszona i zdezorientowana.Ubrana była w jasnoniebieską watowaną podomkę, a rozpuszczone włosy rozsypały się jej na ramionach.– Kim jesteś? – zapytała.Orlando był w zasadzie jeszcze bardziej zdezorientowany niż ona.– A kim t y jesteś? – zapytał, choć wiedział, kim jest ta kobieta.Wiedział, że to cień Avialle Jongleur – ciemne kręcone włosy, duże oczy i głos, który nie pozostawiał cienia wątpliwości.Zgodnie z tym, co mówił Beezle, kobieta była w zaawansowanej ciąży.Problem polegał na tym, że to nie był jego cień Avialle Jongleur, od razu to stwierdził.Z wyjątkiem podobieństwa oczu i włosów była to zupełnie inna kobieta.– Ja.nazywam się Violet Jergens.– Zdawała się bliska płaczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl