[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeszcze usłyszysz.70W serca ludzi ponownie wstąpiła nadzieja.Nie minęły jeszcze dwie godziny odrozpoczęcia operacji, kiedy “Wielki Ben”, z “Oddechem Matki” podwieszonym nawysięgnikach pojazdu, ruszył w drogę po dnie oceanu.W miarę wkraczania akcji w kluczowąfazę - podobnie jak w ostatnich minutach meczu, kiedy nikt jeszcze nie jest pewien wyniku -wszystkich, zarówno w krąŜącym samolocie, jak i w Białym Domu, ogarniało coraz większepodniecenie.- Nieźle - mruknął Giordino - o osiemnaście minut wyprzedza harmonogram.- “Jak samotny wędrowiec, co w strachu kroczy drogą pośród pustkowi” - stwierdził wzamyśleniu Sandecker.Giordino uniósł brwi w zdumieniu.- Skąd pan to wziął, admirale?- Ze StaroŜytnego marynarza Coleridge’a - odparł Sandecker, uśmiechając siępobłaŜliwie.- Myślałem o Dirku, który wędruje samotnie w głębinach, dźwigającodpowiedzialność za miliony istnień ludzkich, które znalazły się o krok od unicestwienia.- Powinienem być tam razem z nim - wtrącił ostro Giordino.- Wiemy wszyscy, Ŝe tak samo zamknąłbyś go w toalecie, gdybyś to ty wpadłpierwszy na ten pomysł.- To prawda.- Al wzruszył ramionami.- Lecz nie zrobiłem tego i teraz on nadstawiakarku, a ja siedzę tu jak manekin na wystawie.Admirał spojrzał na mapę, na której czerwoną linią zaznaczono trasę PEGO od wrakabombowca do miejsca eksplozji.- On to zrobi i ujdzie z Ŝyciem - mruknął.- Dirk nie naleŜy do tych ludzi, którzy łatwodaliby się zabić.Yoshishu, Tsuboi oraz Takeda Kurojima przysunęli się bliŜej, a Masuji Koyama,kierownik działu detekcji słuŜb obrony, stanął za technikiem obsługującym radar i wskazał imna ekranie cel.- To bardzo duŜy amerykański transportowiec wojskowy - rzekł.- Dane komputerowewskazują, Ŝe jest to C-Pięć Galaxy, uŜywany do przewoŜenia na duŜe odległości bardzocięŜkich ładunków.- Mówisz, Ŝe zachowuje się dziwnie? - zapytał Yoshishu.Koyama skinął głową.- Nadleciał z południowego wschodu, prawdopodobnie z amerykańskiej bazy lotniczejna Shimodate, korzystając z uŜywanego zwykle przez ich lotnictwo wojskowe pasapowietrznego, który przebiega od siedemdziesięciu do stu kilometrów od naszej wyspy.Naekranach wyróŜniliśmy drugie echo jakiegoś obiektu, który oderwał się od samolotu i spadłdo morza.- Zrzucili coś z samolotu?- Tak.- Czy moŜna to zidentyfikować? - wtrącił Tsuboi.Koyama pokręcił głową.- Mogę tylko powiedzieć, Ŝe ten obiekt spadał powoli, jak gdyby na spadochronie.- MoŜe to podwodne urządzenie namiarowe? - podsunął Kurojima, naczelny dyrektorCentrali Smoka.- Niewykluczone, choć ten obiekt był za duŜy jak na takie urządzenie.- Bardzo dziwne - mruknął Yoshishu.- Od tamtej pory - mówił dalej Koyama - samolot zatacza koła nad miejscem zrzutu.Tsuboi spojrzał na niego.- Od jak dawna?- Prawie od czterech godzin.- Czy przechwyciliście jakieś meldunki radiowe?- Owszem, kilkakrotnie złapaliśmy krótkie sygnały, ale były zakodowaneelektronicznie.Przez chwilę panowała cisza.- Samolot obserwacyjny! - szepnął wreszcie Koyama tajemniczo.- Co? - zapytał Yoshishu.- Jaki znów samolot obserwacyjny?- WyposaŜony w specjalne urządzenia detekcyjne i najwyŜszej klasy aparaturęłączności - wyjaśnił Koyama.- Takie samoloty są uŜywane jako ruchome centrumdowodzenia, skąd moŜna naprowadzać pociski na cel.- A więc prezydent jest zwykłym kłamcą! - syknął Tsuboi.- Próbował mydlić mi oczytylko po to, Ŝeby zyskać na czasie.Teraz juŜ wiemy, Ŝe Amerykanie zamierzająprzeprowadzić zmasowany atak na wyspę.- Dlaczego zatem się nie kryją? - zapytał cicho Yoshishu.- Wywiad amerykański wiedoskonale, Ŝe mamy odpowiednie urządzenia, by wykryć i śledzić cele poruszające się w tejodległości od wyspy.Koyama zapatrzył się na widoczne na ekranie radaru echo kołującego samolotu.- A moŜe oni chcą tylko wypróbować nasze elektroniczne systemy obrony?- Znów nawiąŜę bezpośrednią łączność z prezydentem - rzekł Tsuboi z twarząwykrzywioną wściekłością - i zaŜądam natychmiastowego wycofania tego samolotu.- Nie, mam lepszy plan.- Na wargach Yoshishu pojawił się drwiący, chytryuśmieszek.- Wyślemy taką wiadomość, którą prezydent na pewno zrozumie.- Jaką wiadomość, Korori? - zapytał z szacunkiem Tsuboi.- Całkiem oczywistą - odparł starzec.- Zniszczymy samolot.W sześć minut później dwie sterowane podczerwienią rakiety przeciwlotnicze typuToshiba pomknęły w stronę nie spodziewającego się ataku transportowca.Całkowiciebezbronny wobec nich samolot nie był nawet wyposaŜony w radarowy system ostrzegania -pilot spokojnie krąŜył nad oceanem, śledząc trasę “Wielkiego Bena”, i nie przypuszczał, ŜezbliŜają się śmiercionośne pociski.Sandecker poszedł właśnie do kabiny łączności, Ŝeby przesłać kolejny meldunek doBiałego Domu, natomiast Giordino został przy stole i wpatrywał się w geologiczną mapę dnamorskiego, wypatrując najłatwiejszej drogi, którą Pitt mógłby dotrzeć do wybrzeŜy Japonii.Chyba juŜ po raz piąty mierzył odległość, kiedy pierwsza rakieta trafiła w samolot ieksplodowała.Impet zderzenia oraz fala uderzeniowa cisnęły ogłuszonego Ala na stół.Zaledwie jednak zdołał się unieść na łokciach, kiedy drugi pocisk trafił w przedział towarowyi wyrwał ogromną dziurę w dolnej części poszycia samolotu.Koniec byłby szybki i niespodziewany, lecz pierwszy pocisk nie eksplodował przybezpośrednim zderzeniu.Przeszedł przez pierwszą warstwę blach, przeleciał międzyoŜebrowaniem, wybił dziurę w przeciwległej ścianie, a cały impet wybuchu, który mógłbyrozerwać transportowiec na części, poszedł w powietrze.Podnosząc się na nogi, Giordinogorączkowo usiłował zebrać myśli.Był pewny, Ŝe samolot nie utrzyma się w powietrzu izacznie spadać.Mylił się jednak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl