[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wymienienie projektów zrealizowanychdzięki niemu zajmowało niemal dwadzieścia stron.Agent Tsin Shanga dołączył do akt równieŜ listę ludzi, którzy rzekomo mieli zginąć zręki Pitta.Kilka nazwisk zdumiało Shanga.Byli to ludzie bogaci i potęŜni, jak równieŜ zwykliprzestępcy i zawodowi mordercy.Su Zhong miała rację.Ten człowiek mógł być wyjątkowoniebezpiecznym przeciwnikiem.Po blisko godzinnym studiowaniu akt Tsin Shang odłoŜył dokumenty na bok iponownie wziął do ręki zdjęcie.Wpatrując się w postać stojącą obok zabytkowegosamochodu, zastanawiał się, co kieruje tym człowiekiem.Z kaŜdą chwilą stawało się corazbardziej jasne, Ŝe ich ścieŜki się skrzyŜują.– Więc to pan, panie Dirku Pitt, jest odpowiedzialny za moją klęskę na Jeziorze Orion– powiedział głośno, jakby Pitt stał przed nim.– Motywy, jakimi się pan kierował, niszczącmój jacht i likwidując ośrodek dla nielegalnych imigrantów, są mi na razie nieznane.Alepowiem panu jedno.Ma pan cechy, które szanuję, nadszedł jednak koniec pańskiej kariery.Następnym i ostatnim załącznikiem w pańskich aktach będzie nekrolog.13Rozkaz z Waszyngtonu dotyczący agentki specjalnej Julii Lee był krótki.Miałanatychmiast zostać dostarczona samolotem z Seattle do San Francisco i umieszczona wszpitalu na obserwacji.Pielęgniarka, towarzysząca lekarzowi przy badaniu, głośno wciągnęłapowietrze, gdy pacjentka zdjęła szpitalny strój.Na ciele Julii trudno było znaleźć miejsce bezczarnych, sinych lub czerwonych śladów.Mina pielęgniarki świadczyła równieŜ o tym, Ŝetwarz Julii nadal wygląda groteskowo z powodu opuchlizny i kolorowych plam na skórze.Julia postanowiła, Ŝe jeszcze przez co najmniej tydzień nie spojrzy w lustro.– Wiedziała pani o tym, Ŝe ma złamane trzy Ŝebra? – zapytał lekarz, sympatycznypulchny męŜczyzna z łysą głową i krótko przystrzyŜoną siwą bródką.– Domyślałam się, bo czułam kłujący ból, kiedy siadałam, a później wstawałam włazience – odrzekła Julia z humorem.– Ma pan zamiar wsadzić mnie w gips?Lekarz roześmiał się.– Ściąganie popękanych Ŝeber to juŜ historia, podobnie jak pijawki i puszczanie krwi.Teraz zostawiamy je w spokoju, Ŝeby same się zrosły.Przy gwałtownych ruchach będzie paniczuła ból jeszcze przez kilka tygodni, ale to szybko minie.– A co z resztą? Czy wszystko będzie w porządku?– Nos ma pani juŜ z powrotem na swoim miejscu.Odpowiednie środki wkrótcezlikwidują opuchliznę, a wszystkie ślady dość szybko znikną.UwaŜam, Ŝe za miesiąc wybiorąpanią królową balu.– Wszystkie kobiety powinny mieć takiego lekarza jak pan – odpowiedziała mukomplementem Julia.– Zabawne… – odrzekł z uśmiechem doktor.– Moja Ŝona nigdy tego nie zauwaŜyła.–Uspokajająco ścisnął rękę Julii.– Jeśli czuje się pani na siłach, moŜe pani pojutrze iść dodomu.Aha… Dwie waŜne osobistości z Waszyngtonu są juŜ w drodze do pani.Zaraz będą nagórze.Na starych filmach zawsze mówią, Ŝeby goście nie męczyli pacjenta zbyt długo.Ale jauwaŜam, Ŝe powrót do pracy przyśpiesza proces leczenia.Tylko bez przesady!– Obiecuję.Dziękuję panu, doktorze.– Nie ma za co.Zajrzę do pani wieczorem.– Czy mam zostać? – zapytała pielęgniarka.Doktor przecząco pokręcił głową, gdyŜ do sali weszli właśnie dwaj posępni męŜczyźniz teczkami.– Urzędowa sprawa wagi państwowej, prawda? Chcą panowie porozmawiać z pannąLee na osobności?– Zgadza się, doktorze – odrzekł szef Julii, Arthur Russell, dyrektor oddziałuokręgowego Urzędu Imigracyjnego w San Francisco.Russell był szpakowatym, szczupłymmęŜczyzną.Co dzień ćwiczył w swojej domowej sali gimnastycznej.Uśmiechnął się ispojrzał na Julię z sympatią i współczuciem.Drugiego męŜczyzny Julia nie znała.Towarzysz Russella, łysiejący blondyn wokularach bez oprawek, nie miał w szarych oczach nawet cienia współczucia.Wyglądał nafaceta, który zamierza sprzedać jej polisę ubezpieczeniową na Ŝycie.– Chciałbym ci przedstawić Petera Harpera – zwrócił się do Julii Russell.– Przyleciałspecjalnie z Waszyngtonu, Ŝeby z tobą porozmawiać.– Tak, oczywiście… – Julia z trudem usiłowała usiąść na łóŜku.Skrzywiła się, czującból w klatce piersiowej.– Słyszałam o panu – powiedziała.– Jest pan zastępcą samego szefa,komisarzem do spraw operacyjnych.Cieszę się, Ŝe mogę pana poznać.Jest pan legendą wUrzędzie.– Czuję się onieśmielony – odrzekł Harper, ściskając wyciągniętą rękę Julii.Byłzdziwiony czując, jak silną ma dłoń.– Wiele pani ostatnio przeszła.Komisarz Monroeprzesyła pani gratulacje i podziękowania.Prosił, Ŝebym pani przekazał, Ŝe Urząd jest z panidumny.W jego ustach brzmi to tak, jakbym została nagrodzona oklaskami i miała jeszcze razwyj ść na scenę – pomyślała Julia.– Gdyby nie pewien człowiek – powiedziała – nie zbierałabym teraz gratulacji.– Wiem.Jeszcze do tego wrócimy.Na razie chciałbym usłyszeć pani sprawozdanie zprzebiegu misji, którą pani wykonywała.– Co nie znaczy, Ŝe chcemy cię zaraz z powrotem zaprząc do roboty – wtrącił cichoRussell.– Z wyczerpującym, pisemnym raportem moŜna zaczekać, aŜ całkiem dojdziesz dosiebie.Teraz chcielibyśmy, Ŝebyś nam opowiedziała, czego udało ci się dowiedzieć na tematdziałalności przemytników.– Od momentu, w którym jako Ling Tai zapłaciłam im za podróŜ w Pekinie? –zapytała Julia.– Od samego początku – odrzekł Harper.Wyjął z teczki magnetofon i umieścił go nałóŜku.– Niech pani zacznie od przyjazdu do Chin.Interesuje nas wszystko.Julia spojrzała na Harpera i zaczęła opowiadać.– Pojechałam do Chin, a konkretnie do Pekinu, z grupą turystów kanadyjskich.Podotarciu na miejsce odłączyłam się od grupy, kiedy zwiedzaliśmy miasto.Jestem po matceChinką i znam język, więc bez trudu udało mi się wmieszać w tłum.Przebrałam się wodpowiedni strój i zaczęłam dyskretnie rozpytywać o moŜliwości emigracji.Jak się okazało,w gazetach ogłaszają się ludzie załatwiający wyjazdy z Chin.Prasa reklamuje i promujeemigrację.Odpowiedziałam na jedno z ogłoszeń firmy „Jingzi – Przewozy Międzynarodowe”.Przypadkowo biura tej firmy mieszczą się akurat w tym samym budynku, co „Spółka MorskaTsin Shang”.Właściciel spółki jest równieŜ właścicielem wieŜowca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]