[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— NowaZiemia by³a nasz¹ jedyn¹ nadziej¹.Zap³aci³ pan za to wiêcej, ni¿ moglibyœmy odpana oczekiwaæ.Jesteœmy panu wdziêczni, Sid, naprawdê szczerze wdziêczni.— Jeszcze nie wszystko stracone — wymamrota³ Koplin, walcz¹c z opadaj¹cymipowiekami.Seagram nie dos³ysza³ i pochyli³ siê nad nim.— Coœ powiedzia³, Sid?— Jeszcze nie przegraliœcie.Bizanium tam by³o.— Jak to, bizanium tam by³o? — spyta³ Donner, przysuwaj¹c siê bli¿ej.— Nie ma.wykopali.— G³upstwa pan opowiada.— Na zboczu góry natkn¹³em siê na przesiane resztki — powiedzia³ Koplin izawaha³ siê na moment.— Rozkopa³em je.— Chcesz powiedzieæ, ¿e ktoœ ju¿ wydoby³ bizanium z Biednej Góry? — spyta³Seagram z niedowierzaniem.— Tak.— Bo¿e drogi — jêkn¹³ Donner.— Rosjanie te¿ na to wpadli.— Nie.nie.— szepn¹³ Koplin.Seagram przysun¹³ ucho do jego ust.— To nie Rosjanie.Seagram i Donner wymienili zdziwione spojrzenia.Koplinlekko zacisn¹³ rêkê na d³oni Seagrama.— To.górnicy.z Kolorado.— wyszepta³, po czym zamkn¹³ oczy i zasn¹³.Kiedy szli przez parking, w oddali zawy³a syrena.— Jak s¹dzisz, co on mia³ na myœli? — spyta³ Donner.— To siê nie trzyma kupy — niejasno odpowiedzia³ Seagram.— To wszystko w ogólenie trzyma siê kupy.8.— Co jest a¿ tak wa¿ne, ¿e musicie mnie budziæ, kiedy mam wolny dzieñ? —burkn¹³ Prew³ow.Nie czekaj¹c na odpowiedŸ, otworzy³ szerzej drzwi i gestem zaprosi³ Marganinado mieszkania.Ubrany by³ w jedwabny japoñski szlafrok, twarz mia³ œci¹gniêt¹ izmêczon¹.Id¹c za Prew³owem przez salon do kuchni, Marganin fachowym okiem obrzuca³ meblei pozosta³e sprzêty.Osobie zajmuj¹cej maleñki, niespe³na szeœciometrowy pokoikw koszarach, mieszkanie to swym ogromem przypomina³o wnêtrze wschodniegoskrzyd³a letniej rezydencji Piotra Wielkiego.By³o tam wszystko: kryszta³owe¿yrandole, gobeliny pokrywaj¹ce œciany od pod³ogi a¿ po sufit, francuskiemeble.Oczy Marganina spostrzeg³y równie¿ dwa kieliszki i w po³owie pust¹butelkê chartreuse na kominku, na pod³odze zaœ, pod kanap¹, parê damskichpantofli, zapewne drogich, wygl¹da³y bowiem na zachodnie.Marganin ukradkiempodniós³ pasemko w³osów i popatrzy³ na zamkniête drzwi do sypialni.Ta kobietamusi byæ niezwykle atrakcyjna.Kapitan ma wysokie wymagania.Prew³ow otworzy³ lodówkê i wyj¹³ dzbanek z sokiem pomidorowym.— Z dodatkiem odpowiednich sk³adników, jak to robi¹ Amerykanie, jest wspania³ymlekarstwem na kaca — mrukn¹³.Poci¹gn¹³ ³yk soku i skrzywi³ siê.— No, a terazmówcie, o co chodzi.— Wczoraj wieczorem KGB otrzyma³o pewn¹ informacjê od jednego ze swoich agentóww Waszyngtonie.Nie potrafi¹ jej zrozumieæ i maj¹ nadziejê, ¿e mo¿e my rzucimyna to trochê œwiat³a.Marganin zaczerwieni³ siê widz¹c, ¿e szlafrok Prew³owa siê rozsun¹³ i ukaza³nagoœæ kapitana.— Doskonale — powiedzia³ Prew³ow i westchn¹³.— Kontynuujcie.— Wiadomoœæ ta brzmi: „Amerykanie nagle zainteresowali siê zbieraniem ska³.Najtajniejsza operacja pod kryptonimem »Plan Sycylijski«".Prew³ow spojrza³ na niego znad szklanki „Bloody Mary".— Có¿ to za bzdury? — mrukn¹³.Jednym haustem wypi³ napój do dna i z trzaskiemodstawi³ szklankê do zlewozmywaka.— Czy¿by towarzysze z naszej wspania³ejbratniej instytucji zg³upieli? — powiedzia³ beznamiêtnym, wystudiowanym g³osemoficjalnego Prew³owa: zimnym, monotonnym, ale z nieznaczn¹ nutk¹ znudzenia iirytacji.— A wy, poruczniku? Po co zawracacie mi g³owê t¹ dziecinad¹? Niemogliœcie zaczekaæ z tym do jutra, kiedy ju¿ bêdê w pracy?— Ja.zdawa³o mi siê, ¿e to mo¿e byæ wa¿ne — wyj¹ka³ Marganin.— Naturalnie — stwierdzi³ Prew³ow z zimnym uœmieszkiem.— Wystarczy, ¿e ci zKGB gwizdn¹, a ju¿ ka¿dy im nadskakuje.Lecz mnie pozorne zagro¿enia nieinteresuj¹.Fakty, szanowny towarzyszu poruczniku, licz¹ siê tylko fakty.No, aco waszym zdaniem jest takie wa¿ne w tym „Planie Sycylijskim"?— Wydawa³o mi siê, ¿e to zbieranie ska³ mo¿e mieæ zwi¹zek ze spraw¹ NowejZiemi.Minê³o prawie dwadzieœcia sekund, nim Prew³ow siê odezwa³.— Mo¿liwe, bardzo mo¿liwe, ale nie mamy pewnoœci, ¿e ten zwi¹zek istnieje.— Ja.ja tylko myœla³em.— Myœlenie zostawcie mnie, poruczniku — przerwa³ mu Prew³ow, poprawiaj¹cszlafrok.— A teraz, jak ju¿ skoñczyliœcie z tym lekkomyœlnym polowaniem naczarownice, pozwólcie, ¿e wrócê do ³Ã³¿ka.— Ale jeœli Amerykanie czegoœ szukaj¹.— Dobrze, ale czego? — spyta³ Prew³ow osch³ym tonem.— Jaki minera³ jest dlanich a¿ tak cenny, ¿eby musieli go szukaæ na terytorium wrogiego pañstwa?Marganin wzruszy³ ramionami.— Odpowiadacie na to pytanie i macie klucz.— Ton g³osu Prew³owa sta³ siêprawie niezauwa¿alnie twardszy.— Ja chcê rozwi¹zañ.G³upie pytania mo¿ezadawaæ ka¿dy ch³opski bêkart.Marganin znów siê zaczerwieni³.— Amerykanie czêsto nadaj¹ swoim kryptonimom jakieœ ukryte znaczenie.— Tak — odpar³ Prew³ow z ironi¹.— Rzeczywiœcie.Maj¹ sk³onnoœæ do reklamy.Marganin a¿ podskoczy³.— Zbada³em amerykañskie wyra¿enia odnosz¹ce siê do Sycylii i wydaje siê, ¿e wwiêkszoœci zwi¹zane s¹ z jak¹œ obsesj¹ na punkcie pewnego braterstwa chuliganówi gangsterów.— Gdybyœcie dok³adniej odrobili pracê domow¹.— Prew³ow ziewn¹³ —.wówczasbyœcie wiedzieli, ¿e to siê nazywa mafia.— Jest równie¿ zespó³ muzyczny, który nazywa siê „Sycylijskie Sztylety".Prew³ow rzuci³ Marganinowi lodowate spojrzenie.— No i w Wisconsin jest jeszcze du¿a przetwórnia ¿ywnoœci, produkuj¹casycylijski olej do sa³atek.— Doœæ tego! — uci¹³ Prew³ow, podnosz¹c rêkê w geœcie protestu.— Olej dosa³atek, te¿ coœ! Nie mam ochoty na g³upstwa tak wczeœnie rano.— Wskaza³frontowe drzwi.— S¹dzê, ¿e w biurze macie inne, bardziej interesuj¹ce sprawyni¿ zbieranie ska³.W salonie zatrzyma³ siê przy stoliku, na którym sta³y szachy z koœci s³oniowej,i podniós³ jedn¹ figurê.— Powiedzcie mi, poruczniku, gracie w szachy? Marganin pokrêci³ g³ow¹.— Dawno tego nie robi³em.Trochê gra³em, kiedy by³em w Akademii MarynarkiWojennej.— Czy mówi wam coœ nazwisko Izaak Boles³awski?— Nie, towarzyszu kapitanie.— Izaak Boles³awski by³ jednym z najwiêkszych mistrzów szachowych — powiedzia³Prew³ow takim tonem, jakby zwraca³ siê do ucznia.— Wymyœli³ wiele sposobówprowadzenia gry.— Niedba³ym ruchem rzuci³ czarnego króla w Marganina, któryzrêcznie go schwyci³.— Szachy to fascynuj¹ca gra.Powinniœcie do niej wróciæ.Podszed³ do drzwi sypialni i uchyli³ je.Potem odwróci³ siê i obdarzy³Marganina obojêtnym uœmiechem.— A teraz proszê mi wybaczyæ.Mo¿ecie odejœæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl