[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kawior z bieługi.Reszta tolista rosyjskich dań bankietowych.Perlmutter byłby zachwycony.Po lurowatej porannejkawie i lukrowanych pączkach ten jadłospis wygląda zachwycająco.- Potem postawię ci porządne śniadanie.Chcesz powiedzieć, Ŝe po tym wszystkim, coprzeszliśmy, mamy teraz tylko kawior?- Tak i nie.To menu jest w rzeczywistości zestawem plików zakodowanychsteganograficznie.To sposób na ukrywanie wiadomości w obrazach.Potrzebne jest do tegospecjalne oprogramowanie.Człowieku, ich spec od zabezpieczeń jest naprawdę dobry! NawetMax miała kłopoty.Napisałem nowy program do rozwiązania tej zagadki.Patrz.Pojawiło się szare okno dialogowe.- Co to?- Prosi o hasło.- A co z tamtym, którego uŜyliśmy, Ŝeby wejść do komputera na statku?- “Trojka” doprowadziła mnie do tego punktu.Teraz potrzebuję nowego hasła.Austin jęknął.- Więc wróciliśmy do punktu wyjścia.- Tak i nie.Max przegląda moŜliwe słowa i ich kombinacje.Znajdzie odpowiedź, aleto moŜe potrwać kilka dni.- Nie mamy czasu - odparł Austin.- Więc mam inny pomysł, który moŜe ci pomóc.Pliki wskazują na to, Ŝe centrumdowodzenia jest gdzie indziej, nie na twoim tajemniczym statku.Znajdź centralę, to moŜeuzyskamy hasło.Austinowi kręciło się w głowie, jak po kaŜdej rozmowie z Yaegerem.- Muszę pomyśleć.Odezwę się.Wrócił na dół i zepchnął łódź na wodę.Usadowił się w wąskim kadłubie i przezdziesięć minut rozgrzewał się na jednej czwartej swoich moŜliwości.Stopniowo zwiększyłtempo wiosłowania do dwudziestu ośmiu ruchów na minutę.Nie odrywał oczu od wskazańautomatycznego trenera.Kiedy złapał rytm, lekki skul pomknął gładko po zamglonejpowierzchni rzeki niczym Ŝywe srebro.Austin nie uŜywał rękawiczek, więc czuł wodę przy kaŜdym zanurzeniu wioseł.Chciał wypocić z siebie wściekłość na to, co zobaczył na “Sea Hunterze”.Po pewnym czasiegniew zelŜał, choć całkiem nie ustąpił.Austin zawrócił szerokim łukiem i skierował się dodomu.Wciągnął łódź na pomost po pochylni.Rzucił na kupę przepocone ubranie, wziąłprysznic i ogolił się.WłoŜył jasnobrązową marynarkę sportową, koszulkę polo w morskimkolorze i jasne spodnie.Zdrowy sen i energiczne wiosłowanie pozwoliły mu perspektywicznie spojrzeć nasytuację.Otrząsnął się z myśli, które go rozpraszały, skoncentrował się na człowiekustojącym za tym wszystkim - na Razowie.Musi go znaleźć.Podniósł słuchawkę i zadzwoniłdo Rudiego Gunna.Komandor nie pozbył się dawnych nawyków z marynarki.Zjawiał się wbiurze, zanim większość ludzi zdąŜyła wypić pierwszą filiŜankę kawy.- Właśnie miałem do ciebie dzwonić, Kurt.Admirał Sandecker mówił mi o waszejudanej akcji.Gratulacje dla ciebie i Paula.- Dzięki, Rudi.Niestety, to nie koniec.Kluczem do wszystkiego jest Razow.Niewiesz przypadkiem, gdzie się podziewa?- Chciałem ci to powiedzieć.Szalony Rosjanin wynurzył się na powierzchnię.Jegosuperjacht lada chwila zawinie do Bostonu.- Jak go namierzyłeś? Przez wywiad czy przez satelitę?- Ani jedno, ani drugie.Przeczytałem to w dziale gospodarczym “Washington Post”.Posłuchaj:Rosyjski potentat górniczy Michaił Razow przypływa dziś do Bostonu, gdzieuroczyście otworzy międzynarodowe centrum handlu.Razow, który jest równieŜ waŜnąpostacią polityczną w swoim kraju, wyda wieczorem przyjęcie dla osobistości rządowych iinnych gości na swoim jachcie, uwaŜanym za jeden z największych prywatnych statków naświecie.Wizyta jest częścią jego podróŜy po głównych portach Wschodniego WybrzeŜa.- Ładnie z jego strony, Ŝe zaoszczędził nam czasu i fatygi - odrzekł Austin.- To nie pasuje do tego, co słyszałem o tym dŜentelmenie.Zastanawiam się, conaprawdę kombinuje.- MoŜe wejdę na pokład i zapytam go?- Mówisz powaŜnie?- Oczywiście.Niech wie, Ŝe mamy go na oku.Potrząśniemy tym drzewem izobaczymy, co spadnie.- Lepiej, Ŝebyś pod nim nie stał.Austin pomyślał o sugestii Yaegera, Ŝe naleŜy znaleźć centrum dowodzenia.Człowiektypu Razowa nigdy nie wypuściłby niczego spod swojej kontroli.A jacht był jego domem icentralą jego światowej korporacji.- Nie moŜemy stracić takiej okazji.Muszę wejść na pokład jachtu.- Moglibyśmy ci załatwić zaproszenie z ramienia NUMA.- Podziałałoby jak czerwona płachta na byka.Mam inny pomysł.Oddzwonię dociebie.Austin wyłączył się i wygrzebał z portfela wizytówkę.Potem wybrał numer wNowym Jorku.- “Niewiarygodne tajemnice” - zgłosiła się recepcjonistka.Zapytał, czy Kaela Dorn wróciła z terenu.- Chyba tak.Mogę wiedzieć, kto dzwoni?Austin przedstawił się, przygotowany na lodowate powitanie.Zaskoczył go ciepły tonKaeli.- Witam, panie Austin.Ranny ptaszek z pana.- Słyszałem, Ŝe kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje.- Nie jestem Panem Bogiem.Czym mogę słuŜyć?- Po pierwsze, powiedz mi, dlaczego jesteś taka miła.- A nie powinnam? Uratowałeś mi Ŝycie.I jeszcze załatwiłeś transport do Stambułu nakutrze kapitana Kemala.- Nie był to “Queen Elizabeth II”, o ile sobie przypominam.- NiewaŜne.W drodze powrotnej kapitan opowiedział mi o pewnym wraku i zabrałmnie tam.Statek był duŜy i stary.Podejrzewam, Ŝe jego wielkość mierzono kiedyś włokciach.- Arka Noego?- Kto wie? Więc jeszcze raz dziękuję i pytam powaŜnie, co mogę dla ciebie zrobić.Mimo Ŝe wciąŜ jesteś mi winien kolację.- Co byś powiedziała na zapiekankę fasolową po bostońsku?- Myślałam raczej o Ŝeberkach jagnięcych w Four Seasons.- Proszę bardzo.Ale najpierw potrzebuję twojej pomocy.Dziś wieczorem w porciebostońskim odbędzie się oficjalne przyjęcie na jachcie.Jest mi potrzebna wej ściówkaprasowa.- Da się z tego zrobić reportaŜ?- Ewentualnie.Ale nie teraz.- Zgoda, ale pod jednym warunkiem.Idę z tobą.I dobrze się zastanów, zanimodmówisz.Austin przez moment pomyślał o niezwykłej urodzie Kaeli.- Umowa stoi.Przylecę na lotnisko Logan.Zaproponował czas i miejsce spotkania.OdłoŜył słuchawkę i zapatrzył się w przestrzeń.Jego niebieskie oczy miały nieobecnywyraz.Znalezienie centrum dowodzenia Razowa mogło być przełomem w tej sprawie.Ale zjeszcze innego powodu chciał wejść na jacht.Borys.31Boston, MassachusettsKaela Dorn czekała przy nabrzeŜu Commonwealth Pier z widokiem na port bostoński.Obserwowała paradę VIP-ów, wysiadających z nieprzerwanego potoku limuzyn.Natychmiastustawiali się oni w kolejce do motorówki, przewoŜącej ludzi na jacht Razowa.Kaela stałaobok rzędu furgonetek telewizyjnych.Z ich dachów sterczały talerze i maszty anten.Przypominały rośliny z innej planety.Przyglądała się tłumowi, gdy z tyłu podszedł wysokinieznajomy.Ledwo zerknąwszy w tamtym kierunku, odpowiedziała uprzejmie na jegopowitanie.Sekundę później poŜałowała tego, bo zagadnął modulowanym tonem podrywacza:- Przepraszam, czy my się przypadkiem nie znamy?Odwróciła się i pomyślała, Ŝe facet wygląda jak kiepska imitacja pewnegopiosenkarza, którego nazwisko wyleciało jej z głowy.- Nie - odparła z mieszaniną rozbawienia i lekcewaŜenia.- Na pewno nie.- Myślałem, Ŝe mi wybaczyłaś naszą niedoszłą randkę w Stambule - powiedziałcałkiem innym tonem.Kaela przyjrzała się uwaŜnie męŜczyźnie.- BoŜe! Nie poznałam cię.- Nie na darmo nazywają mnie Człowiekiem o Tysiącu Twarzy - odrzekł Austin zdiabelskim uśmiechem i rozpostarł ręce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl