[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.USS „Pharris”Morris zauważył, iż pogoda sprzyja powstawaniu smug kondensacyjnych.Temperatura i wilgotność panujące na dużej wysokości mogły powodować kondensację gorących wydechów z silników samolotowych.Ogromne, przybliżające dwudziestokrotnie lornety, za pomocą których lustrowano zazwyczaj ze skrzydeł mostka powierzchnię morza, zostały przeniesione na pomost nawigacyjny i umieszczone na samej górze nadbudówki.Obserwatorzy niezwłocznie zaczęli śledzić niebo.Poszukiwali głównie Bearów, radzieckich samolotów penetracyjnych, które wynajdywały cele dla Backfire’ów.Panowała nerwowa atmosfera.Ludzie byli spięci.Już same okręty podwodne stanowiły wystarczające zagrożenie – po rozbiciu grupy lotniskowców poprzedniego dnia konwój stał się praktycznie bezbronny również wobec ataku z powietrza.Znajdował się zbyt daleko w morzu, by liczyć na pomoc przebywających na lądzie myśliwców.„Pharris” dysponował tylko najbardziej elementarnymi środkami obrony przeciwlotniczej.Z trudem mógł obronić samego siebie, a o osłonie innych jednostek nie było w ogóle mowy.Dysponujące pociskami woda-powietrze okręty ustawiły się w linii po północnej stronie konwoju – dwadzieścia mil na południe od „Pharrisa”, który kontynuował poszukiwania łodzi podwodnych.Wszystko, co fregata mogła uczynić, to obserwować wskazania instrumentów i przekazywać drogą radiową wszelkie informacje.Załoga była przekonana, że Iwan dysponuje zainstalowanymi na Bearach radarami Big-Bulge, których zadanie stanowiła lokalizacja i klasyfikacja celów.Z rozkazu dowódcy konwoju jednostki zaopatrzone w SAM-y miały sformować dodatkowy rząd i pozorować, iż są nie uzbrojonymi statkami handlowymi.Przy odrobinie szczęścia jakiś bardziej ciekawski Bear może chwycić przynętę i zdecydować się na identyfikację wzrokową.Wystarczyłby wtedy jeden daleki, celny strzał.– Mamy kontakt! Radar Big Bulge.Współrzędne: zero-zero-dziewięć.Sygnał słaby.– Przeocz nas, skurwielu – szepnął oficer taktyczny.– Niewielka szansa – odparł Morris.– Proszę przekazać wiadomość dowódcy eskorty.Bear leciał na południe.Zbliżając się do konwoju, w odstępach dziesięciominutowych włączał radar na dwie minuty.Niebawem wykryto kolejny tego typu samolot, tym razem trochę bardziej na zachód.Zespoły nakresowe ustaliły ich pozycje i via satelita przekazały informację wraz z rozpaczliwym wołaniem o pomoc do dowództwa naczelnego Floty Atlantyckiej w Norfolk.Norfolk odebrało wiadomość, a w dziesięć minut później doniosło, że nie jest w stanie udzielić żadnej pomocy.Na „Pharrisie” przygotowywano się do walki z lotnictwem nieprzyjaciela.Uruchomiono systemy obrony przeciwrakietowej i radar sterujący umieszczonym na rufie działem Gatling.Wszystkie inne radary wyłączono.Operatorzy radiolokacyjni tkwili na swoich posterunkach w centrum informacji bojowej i, w miarę jak napływały dane z antyradaru, w napięciu manipulowali urządzeniami.Od czasu do czasu zerkali na nakres.– Prawdopodobnie oba Beary już nas namierzyły.– Niebawem pojawią się Backfire’y – skinął głową Morris.Kapitan pomyślał o bitwach morskich podczas drugiej wojny światowej, o których uczył się w akademii: o przewadze Japończyków w powietrzu, o Niemcach używających condorów dalekiego zasięgu do lotów, śladem konwojów i przekazywania szczegółowych danych o ich pozycjach do wszystkich zainteresowanych jednostek, o bezradnych aliantach.Nigdy nie przychodziło mu do głowy, że sam kiedyś znajdzie się w podobnych tarapatach.Czyżby po czterdziestu latach miała powtórzyć się podobna sytuacja taktyczna? To absurd – myślał Morris.– Absurd i zgroza.– Mamy kontakt wzrokowy z Bearem.Jest tuż nad horyzontem.Pozycja: dwa-osiem-zero – dobiegło z głośnika.– Cel za rufą – od razu odezwał się oficer taktyczny.Popatrzył na Morrisa.– Może podleci na odległość strzału.– Proszę jeszcze nie włączać radaru.Pewnie zastanawia się, czy mamy osłonę rakietową.– Chyba nie jest aż tak głupi.– Spróbuje oszacować, czym dysponuje obrona konwoju – odparł cicho Morris.– Na razie nie może jeszcze niczego dostrzec.Poza tym trudno jest z samolotu zidentyfikować rodzaj okrętu.Zobaczymy, na ile okaże się ciekawski.– Samolot zmienia kurs – zaanonsował głośnik.– Skręca na wschód, w naszą stronę.– Stanowisko bojowe na prawej burcie! Ster prawo!Cała naprzód! Nowy kurs: jeden-osiem-zero – natychmiast rozkazał Morris.Skręcił na południe, by pchnąć Beara bliżej okrętów wyposażonych w broń rakietową.– Namierzyć cel! Gotowość ogniowa! Strzelać natychmiast, jak tylko znajdzie się w zasięgu broni.„Pharris”, zmieniając gwałtownie kurs, zakołysał się na falach.Wraz z okrętem obracało się zgodnie z ruchem wskazówek zegara przednie 1070-milimetrowe działo.Kiedy tylko armata przyjęła właściwe położenie, sterujący nią radar podał współrzędne wrogiej maszyny i długa lufa uniosła się o trzydzieści stopni, kierując się na cel.Działo na rufie zrobiło to samo.– Cel na wysokości dziesięciu tysięcy metrów, odległość: piętnaście mil; obiekt ciągle się zbliża.Dowódca eskorty nie wydał jeszcze rozkazów wyrzutniom rakietowym.Niech Iwan pierwszy wystrzeli; potem dopiero przekona się, co ma przed sobą.Historia bitwy z grupą lotniskowców stała się już w konwoju znana.Wielkie rosyjskie pociski powietrze-ziemia były łatwe do zestrzelenia, gdyż leciały do celu prostym torem.Niemniej należało reagować szybko.Rakiety te osiągały wielką prędkość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl