[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z gniewu i nienawiści narodziła się przebiegłość.Sasza został więźniem faszystowsko-burżuazyjnego państwa upozowanego na robotniczy raj.Perfidię swych strażników zaczął zwalczać własną.Symulował, kłamał, wkradał się w ich łaski.I by zadać cios w samo serce ich nielegalnej władzy, zaczął wykradać jej to, co kochała najbardziej: jej tajemnice.Z początku jego plan był bardzo skromny.Chciał dać świadectwo prawdzie.Wykradać tajemnice, zrobić z nich archiwum.Pracując w pojedynkę, chciał zrobić wszystko, by kłamstwa, półprawdy i obłuda, jakimi posługiwali się ci hitlerowcy w czerwonych koszulach, nie uszły uwagi przyszłych pokoleń.Nic więcej.Rozpoczął swe dzieło wyłącznie z myślą o przyszłych niemieckich historykach.Większych ambicji nie miał.Pozostawało pytanie, jak to osiągnąć.Inspiracji poszukał w bibliotece Stasi, gdzie przeczytał klasyków walki partyzanckiej: „Trzeba płynąć z prądem.ukryć się wśród hord wroga.zwalczać go jego własną bronią”.Po niespodziewanym zwolnieniu z Białego Hotelu Sasza spędził kilka tygodni, dochodząc do siebie w poczdamskiej willi profesora - wyprowadzał wilczury na spacer po parku Ludowym, podlewał mu ogródek, woził na zakupy jego żonę.Bo profesor, który mimo wszystko homoseksualistą nie był, posiadał żonę, straszną babę, której jedyną zaletą w oczach Saszy była jej nienawiść do męża.Ale nawet ona nie mogła powstrzymać profesora od uzurpowania sobie pozycji opiekuna, mocodawcy i protektora Saszy.Jeżeli Sasza obieca, że będzie się zachowywał jak prawdziwy towarzysz - własne słowa profesora - że będzie trzymał język za zębami i szanował innych wysoko postawionych ojców ojczyzny, profesor weźmie go za rękę i poprowadzi ku światłości.Bo profesor - jak sam zapewniał zawsze i wszędzie - kochał ojca Saszy jak brata, a sam syna nie miał.Sasza zacisnął zęby i obietnicę złożył.Zachowywał się nienagannie.Na zakupy woził już nie tylko żonę profesora, ale i połowice innych ważnych towarzyszy.Wnosił im zakupy do mieszkania, czasem nawet do sypialni.Ale nigdy nie przechwalał się swymi konkietami, bo postanowił być przede wszystkim dyskretny.Jak sprzedana narzeczona wkładał do ust metaforyczną chusteczkę i powstrzymywał wstręt.Potulne milczenie to w ludowej demokracji podstawowa umiejętność.- Miałeś z tego jakąś przyjemność czy to był tylko biznes? - pyta go kiedyś Mundy, gdy przechadzają się razem po jednym z leningradzkich parków.Sasza zwraca się ku niemu z grymasem wściekłości.- To przejdź się na nabrzeże, Teddy - rzuca, wymachując rękami ku szarym zarysom statków i portowych żurawi.- Idź, zapytaj którąś z tych dziwek za dziesięć rubli, czy ma z tego jakąś przyjemność, czy to tylko biznes.Pod profesorską opieką ulubiony syn Sasza dostaje maleńkie, jednopokojowe mieszkanie i wstępuje na najniższy szczebel hierarchii Stasi.Wkrótce nauczono go oficjalnego partyjnego kroku - oczywiście o tyle, o ile umożliwiało to jego kruche ciało.Partyjnego kroku i partyjnej miny: uniesiona broda, wzrok wbity w chodnik piętnaście metrów z przodu.I jedno, i drugie ćwiczył, prowadząc wózek z kawą po wydezynfekowanych korytarzach linoleumowego królestwa profesora i stawiając porcelanowe filiżanki na biurkach ludzi tak ważnych, że nie zauważali jego obecności.Tylko od czasu do czasu, gdy otwierał drzwi limuzyny, z której wysiadał jakiś wielki człowiek, lub gdy dostarczał przesyłkę do luksusowej willi jakiegoś towarzysza, jakaś dłoń chwytała go konfidencjonalnie za ramię i odzywał się głos, który mówił:- Dobrze, że wróciłeś, Sasza.Twój ojciec to wielki człowiek.Słowa te były balsamem dla jego duszy.Oznaczały, że stawał się jednym z nich, i podsycały płomień nienawiści.Czy Sasza w ogóle awansował w Stasi? Pytanie to zawsze dręczyło Mundy’ego.A jeżeli awansował, to do jakiej rangi, na jakie stanowisko?Ale na to pytanie Sasza ciągle nie chce dać mu jednoznacznej odpowiedzi.Gdy analitycy z Londynu od czasu do czasu przeszukują zgromadzoną u siebie dokumentację Stasi, jego nazwisko nie figuruje ani wśród kierowników działów, ani na najniższym, urzędniczym szczeblu.- Wiesz, co ci powiem, Teddy? Im wyższe ma się stanowisko, tym mniej się wie - głosi Sasza mentorskim tonem.- Lokaj wie więcej niż jego pan.Jego pan wie więcej niż królowa.Ja wiem więcej niż oni wszyscy razem wzięci.Sasza nie awansuje - on drąży w dół.Dla szpiega pewnie rzeczywiście tak lepiej.Ponieważ jego celem nie jest władza, a wiedza, Sasza systematycznie gromadzi w swych rękach najprostsze obowiązki, klucze, numery szyfrowe i pozyskuje żony ważnych towarzyszy.Wszystko to staje się potężną bronią w rękach zdrajcy.To, co Mundy nr 2 udaje, że robi w świecie iluzji, Sasza robi naprawdę w prawdziwym świecie.Trzeba przygotować bezpieczny schowek na akta, które są już niepotrzebne, ale oficjalnie wciąż jeszcze objęte tajemnicą państwową? Ależ oczywiście, towarzyszu komisarzu, rozkaz, towarzyszu komisarzu, tak jest, towarzyszu komisarzu!Trzeba szybko zniszczyć tajny materiał, który miał być zniszczony już kilka miesięcy temu? Nie ma problemu, towarzyszu komisarzu! Sasza zrezygnuje z wolnej soboty, żeby obrońcy ojczyzny obarczeni ważniejszymi obowiązkami mogli nie przerywać zasłużonego odpoczynku.Frau Oberst spodziewa się ważnego gościa z Moskwy, a nie ma czasu kosić trawnika? Już, natychmiast, Frau Oberst! Sasza już stoi na progu.Kuleje, bo kuleje, ale z kosiarką przecież da sobie radę!Tylko jak to możliwe, że Saszy udaje się to ciągnąć przez tyle lat? - wielokrotnie zastanawia się Mundy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl