[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Bardzo cenił prywatność - mruknęła Lisa.- W karcie podał, że nie życzy sobie żadnego sprzątania, mechanicznego czy zwykłego.Może coś znajdziemy.Sten nie podzielał optymizmu partnerki.Jednak jeśli naprawdę na nic nie trafią.W końcu stanęli przed wejściem do gabinetu tajemniczego chirurga.Lisa wyjęła z koperty kartę wstępu.- Chwilę.Niech się pani odsunie - rzekł rozkazującym tonem Sten.Sprawdził framugę milimetr po milimetrze.Znalazł.Tuż nad podłogą: ledwo widoczny siwy włos przyciśnięty drzwiami.-Potrzebna nam grupa operacyjna - powiedział.- Najlepsza, jaką macie.Bez sapera.Bomby tu nie znajdą.Pokój proszę zapieczętować i nie otwierać do czasu przybycia ekipy.Lisa już otworzyła usta, aby rzucić kapitanowi parę nieprzyjemnych słów, ale nagle zasalutowała.- Tak jest, sir.Coś jeszcze?- Cholera jasna - sapnął Sten z rezygnacją.- Przepraszam.Nie chciałem gadać jak.- Glina?- Właśnie.Pokój został zabezpieczony balonem, potem otwarty i ekipa weszła do środka.Trzech spindarów, jeden dorosły i dwóch nieletnich nijak nie pasowali do wyobrażeń Stena, a jednak to oni tworzyli najlepszą w okolicy grupę do badania śladów.Najstarszy osobnik stanąłpośrodku sypialni.Młodociani zaś, chwyciwszy rozmaite instrumenty, zaczęli węszyć po kątach.W pełni rozwinięty spindar miał dwa metry w każdym kierunku i przypominał łuskowca.Spojrzał z niejaką aprobatą na poczynania podkomendnych, pogmerał coś przy własnymwyposażeniu, powoli podrapał się po brzuchu, a następnie siadł na tylnych kończynach wcentralnym punkcie pokoju.Sapnął potem trzy razy na próbę i przedstawił się jako technik Bernard Spilsbury.Prawdziwe imiona spindarów były bardzo trudne do wymówienia, ponieważ ichartykulacja wymagała użycia aż dwóch głośni.Na co dzień więc przedstawiciele tego gatunku, oczywiście wyposażeni przez naturę w tak nietypowy aparat mowy, posługiwali się ludzkimi imionami dobieranymi wedle klucza profesji.- Wysoce zdumiewające - orzekł Spilsburg.- Nader zadziwiające.Przypomina mi to pewnąsprawę, którą prowadził kolega Halperin.Bardzo ciekawy przypadek.Chce pan posłuchać, aż moi protegowani nie skończą?Sten spojrzał na Haines, ta wzruszyła ramionami.Spindar jednak nie czekał na odpowiedź.- Zdarzyło się to na jednym z pionierskich światów pogranicza.W tej chwili dokładnie nie pamiętam, na którym.Para górników pokłóciła się o racje żywnościowe.Pierwszy poczekał, aż ten drugi założy kombinezon, i strzelił mu prosto w twarz.Ciało razem z ubraniem wcisnął do dyszy, włączył napęd.Spilsbury urwał w pół zdania i ruszył w kierunku jednego z niedorostków, który właśnie coś zaszczebiotał.- Przepraszam na moment - rzekł technik, wydobywając z torby jakiś większy instrument.Sprawdził nim dokładnie posłanie.- Ciekawe, coraz ciekawsze.- Jeśli już mowa o ciekawostkach - szepnęła Haines do Stena.- To czy nie zastanawia pana, kto przydzielił do rewiru tych z gwardii? Trzeba sprawdzić też, czemu ich tam posłano.A w ogóle to jestem panu winna piwo, kapitanie.Oboje się uśmiechnęli.Zanim Sten zdołał odpowiedzieć cokolwiek, spindar był już z powrotem przy swoichsłuchaczach.- W ten sposób usunął oczywiście wszelkie dowody - powiedział.- Znaleźliście coś?- Nie, nie.Mówiłem o górniku.Na koniec rozhermetyzował statek, pozbył się pozostałych rzeczy zabitego i jakby nigdy nic spokojnie ruszył dalej.Gdy kilka miesięcy później wzięto go na przesłuchanie, stwierdził, iż leciał sam, że wbrew pierwotnemu zapisowi nie przewoził kompana.Ten drugi, tłumaczył, spóźnił się na start, a jemu już nie chciało się zmieniać manifestu.I rzeczywiście, na pokładzie nie znaleziono żadnego śladu współpasażera.Halperin obliczył jednak, że pojedynczy człowiek nigdy nie pochłonie takich ilości pożywienia, jakie zniknęły z magazynu kambuza.Górnik wciąż się nie przyznawał.Przysięgał tylko, że jest wielkim obżartuchem.Żałosne.- I co potem? - spytał Sten, choć zdawało się, że spindar zakończył opowieść.- Patrole z pogranicza podeszły do sprawy dość pragmatycznie.Kupiono stosowną ilość racji żywnościowych, posadzili delikwenta na wprost tej góry żarcia i dali trzydzieści dni na skonsumowanie wszystkiego.Miał dać trawienny dowód niewinności.Naprawdę żałosne.-Przerwał na chwilę i omiótł sufit kolejnym przyrządem.- Na trzeci dzień podejrzany zmarł z przejedzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]