[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kamień spadł mi z serca.Mimo że nie miałem ochoty brać sobie na głowę cudzoziemców, to jednak rozkaz brygadiera należało wykonać.Gdyby pojechali do miasta, moje zadanie bardzo by się skomplikowało.— Pan Kotrikadze? — zapytałem.I zdziwiłem się, że nazwisko Rosjanina brzmi podobnie do japońskiego.Starszy z nich wstał.Przeczytałem drugie nazwisko:— Pan Li?Drugi geolog był w moim wieku.Miał szeroką twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi.Przypominał naszych górali.Związek Radziecki zamieszkuje wiele narodowości.Może mają też swoich Chińczyków? Przecież Chińczycy są wszędzie.Poprosiłem, żeby poszli za mną.Krucho było z czasem.Gdy szliśmy przez poczekalnię, przedstawiłem się i wyjaśniłem, że wyszedłem po nich z polecenia komitetu tymczasowego.Zapytałem, gdzie mają dokumenty.— Zabrał je przedstawiciel ambasady.Powinien gdzieś tutaj być — powiedział Kotrikadze.— Dobrze mówił po angielsku.— Proszę mi go pokazać — powiedziałem.— Wasze bagaże i dokumenty nie powinny przechodzić prze kontrolę celną.Jesteście naszymi gośćmi.Śpieszymy się, nie mamy na to czasu.Lecimy prosto do Tangi.Jurij Sidorowicz WspolnyŚwietnie rozumiałem, że w Ligonie miał miejsce przewrót wojskowy, który wpłynął na najbardziej fundamentalne podstawy miejscowego życia.Jednak niektóre strefy ludzkiej działalności nie powinny zależeć od przewrotów.Dotyczy to lekarzy, strażaków, a także służb celnych.A jednak straciłem pięć minut, zanim udało mi się dostać do barierki, przy której urzędował celnik.Gdzieś znikł przedstawiciel służb granicznych, a Paweł Pawłowicz, przedstawiciel Aeroflotu, który obiecał wydostać bagaż geologów, sam gdzieś przepadł i bagaży nie dostarczył.Stałem koło barierki.Z drugiej strony celnik i żołnierz czytali dokument informujący, że nasi towarzysze są gośćmi ligońskiego rządu — wprawiło to ich w taką rozterkę, że woleli nawet na mnie nie patrzeć i czekali, aż zjawi się oficer dyżurny.— Jestem przedstawicielem ambasady ZSRR — powiedziałem twardo, do tego po ligońsku.— Moi rodacy przybyli z daleka i muszą odpocząć.Ich wizy są w porządku, nie ma więc żadnych podstaw by stwarzać trudności.Do poczekalni wjechał w końcu wózek z bagażami.Za nim szedł uzbrojony żołnierz.Celnik był gotów się poddać, ale jego wzrok padł na napis widniejący na jednej ze skrzynek: „Ministerstwo Górnictwa i Przemysłu Ciężkiego Republiki Ligonu”.Napis ten zadziałał na celnika jak czerwona płachta na byka.Natychmiast odłożył dokument na bok.Pomocnik podsunął mu pod rękę filiżankę herbaty z mlekiem.Urzędnik pociągnął łyk i powiedział:— Trzeba czekać.Na szczęście czekać przyszło krócej, niż się obawiałem.W pustej poczekalni rozległy się zdecydowane, wojskowe kroki i zobaczyłem, że zbliża się do nas młody oficer w stopniu majora w towarzystwie geologów.Oficer wyglądał srogo.Żołnierz wyprężył się.Celnik odstawił filiżankę z herbatą.Tylko ja zachowałem pozę pełną dostojeństwa.— Protestuję — powiedziałem.Major zdecydowanym gestem wyciągnął rękę i domyślny celnik od razu pozbierał rozsypane dokumenty.— Nie śmieliśmy bez rozkazu… — zaczął.— Gdzie bagaż? — zapytał major.— O, tutaj, na wózku.— Natychmiast skierujcie go do trzeciej bramki, tam przekażcie sierżantowi, niech załadują rzeczy na „Viscount”.— Tak jest — powiedział celnik.Był zadowolony, że ktoś zdjął z niego odpowiedzialność.Jednak mnie taki rozwój wydarzeń nie zadowalał.Wyglądało to na konfiskatę.— Stop — powiedziałem.— Ten bagaż nie może być przejęty— Dlaczego? — zapytał major.— To bagaż rządu.Wskazał napis.Geolodzy zachowywali się pasywnie.— Będąc przedstawicielem ambasady — powiedziałem — odpowiedzialnym za uczonych przybyłych do Ligonu…— Wspaniale! — major miał zwyczaj nie pozwalać rozmówcy dokończyć.— Nazwisko, stanowisko?Major zachowywał się tak, jakby stał przed pułkiem wojska.Wyjąłem wizytówkę.Nie mówiąc ni słowa major otworzył czarną teczkę, wyjął z niej kwadratową kartkę wielkości dwóch pocztówek i przepisał moje dane.— Przekazuję panu ten dokument na polecenie brygadiera Szoswe — powiedział.— Takie same dokumenty otrzymali już pańscy koledzy.Samolot do Tangi odlatuje za godzinę.— Co? — powiedziałem.I od razu podjąłem właściwą decyzję.— Muszę zadzwonić do ambasady.— Oczywiście — zgodził się major.I, zwracając się do celnika, powiedział: — Proszę zaprowadzić pana do telefonu.— Tak jest! — szczeknął celnik.Zrozumiałem, że kiedyś służył w wojsku, prawdopodobnie miał niski stopień.10 marca 1974 r.Kancelaria Prezydenta Republiki Ligońskiej (skreślone).Kancelaria przewodniczącego Komitetu Rewolucyjnego Republiki Ligońskiej.Do wszystkich zainteresowanych.Osoba przedstawiająca ten dokument, profesor Otar Kotrikadze, wykonuje zadanie o szczególnym znaczeniu dla narodu ligońskiego.Profesorowi Kotrikadze zezwala się na swobodne przemieszczanie się dowolnym środkiem transportu w obrębie rejonu Tangi i górskich księstw.Zobowiązuje się miejscowe władze oraz przywódców wiosek i wodzów plemion do udzielenia mu wszelkiej pomocy i dostarczenia środków transportu i zakwaterowania.Osoby, które nie podporządkują się temu nakazowi Komitetu Rewolucyjnego, zostaną ukarane zgodnie z prawem czasu wojny.Przewodniczący Komitetu Rewolucyjnego, generał brygady Szoswe, Pałac prezydencki, LIGON.(Identyczne dokumenty zostały wydane „profesorowi” Li, Władimirowi i „doradcy” Wspólnemu, Jurijowi.)Trzęsienie ziemi od środka„…Obserwacje przeprowadzone w rejonach aktywnych sejsmicznie przy użyciu metod geofizycznych wskazują, że w okresie „dojrzewania” trzęsienia ziemi zmieniają się różne pola geofizyczne — grawitacyjne, magnetyczne, elektryczne.Szereg uczonych z różnych krajów wyraża opinię, że przed silnym trzęsieniem ziemi w pewnych sytuacjach występują zauważalne deformacje powierzchni ziemi…Wykonując dokładne pomiary w rejonach o podwyższonej aktywności sejsmicznej, można wykryć małe deformacje powierzchni.Ostrzegają one, że gdzieś tam, w głębi ziemi, zachodzą procesy związane z przyszłym trzęsieniem ziemi”.W.Burenkow (korespondencja własna z Ałma–Aty)Izwiestia, 3.09.1973Władimir Kimowicz LiNo i udało się.A tak się denerwowaliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]