[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam statek kosmiczny przeskakuje przestrzeń.Z pewnością i tu sprawa wygląda podobnie.Przy okazji trzeba będzie to wyjaśnić.REKORDZISTA W ZJADANIU LODÓWNależało teraz „flipnąć” na kosmodrom.Takiego terminu użył archeolog Rrrr.Kola nigdy dotąd nie flipał i nie widział, by robili to inni.Stanął więc z boku i zaczął się przyglądać.Niektórzy ludzie szli piechotą, inni sadowili się w przezroczystych pęcherzach, ktoś podszedł do stojących rzędem słupków i wziął coś z jednego.Chyba warto się temu przyjrzeć.Nigdy nie zaszkodzi popatrzeć, co gdzie dają.Słupki były różnokolorowe.Na białym widniał napis „Lody”, na żółtym – „Lemoniada”, na zielonym – „Jabłka”, na niebieskim – „Kanapki”, na brązowym – „Kwas”.Było ich ze trzydzieści, toteż Kola nie chciał przyglądać się zbyt ciekawie wszystkim, by nie ujść za kogoś, kto widzi je po raz pierwszy.Przechodzący obok mężczyzna nacisnął palcem klawisz na wierzchu słupka i natychmiast wyskoczyła szklanka lemoniady Po wypiciu lemoniady mężczyzna odstawił szklankę na miejsce.Schowała się natychmiast.Jasne jak słońce, rzekł sam do siebie Kola i podszedł do białego słupka.Lody były czekoladowe, niezbyt słodkie, ale „zjadliwe”.Następnie powędrował do słupka żółtego i popił lody lemoniadą.Potem spróbował kanapki z masłem i serem.Kanapkę wypadało popić.Popił więc kwasem, a przy okazji zauważył napis „Banany” na pomarańczowym słupku.Dobra, mogą być banany.Kola zjadł banana, skórkę zaś położył z powrotem na słupku – zniknęła w mgnieniu oka.Takie życie bardzo mu przypadło do gustu, wrócił więc do lodów.Za pierwszym razem przycisnął ostatni klawisz z lewej, teraz postanowił wypróbować następny.Doskonale.Tym razem lody były jabłkowe.Jadł je dużo wolniej i, aby nieco odetchnąć, zbliżył się do postoju, na którym ludzie wsiadali do przezroczystych pęcherzy.Chciał się przyjrzeć, jak się to odbywa.Przed wsiadającym pasażerem otwierał się okrągły właz, który – jak tylko pasażer usadowił się w fotelu – zasuwała przezroczysta błona.Po przyciśnięciu jednego z guzików pęcherz wznosił się nieco nad ziemię i odlatywał.Zastanawiająca była również inna rzecz: ledwie pęcherz z pasażerem opuszczał postój, a już na jego miejscu lądował następny pusty.Kola podszedł do pustego pęcherza, nie wsiadł jednak, zerknął tylko usiłując dojrzeć napisy pod guzikami.Przed fotelem znajdowała się pochyła tablica rozdzielcza z kilkoma rzędami guzików.Pod każdym rzeczywiście widniał napis, tyle że bardzo drobnymi literkami, nie do odczytania z zewnątrz.Może tu flipają właśnie w taki sposób – pomyślał Koła.Zanim jednak uda się w podróż, musi sprawdzić, jakie lody dostanie po naciśnięciu trzeciego klawisza.Wrócił więc do automatu.Tym razem były to lody truskawkowe, po prostu wyśmienite, lepsze chyba od jabłkowych.Co prawda zjeść je było już nieco trudniej, nie obeszło się bez jeszcze jednej szklanki lemoniady.Kola poczuł nieprzepartą chęć, by przycupnąć gdzieś i zdrzemnąć się odrobinkę – dało o sobie znać zmęczenie.Przepracował przecież prawie godzinę przy budowie domu, nie licząc wszystkiego innego, poza tym po prostu się nałaził.Pojechałby dalej, ale.został ostatni, nie wypróbowany klawisz.A może są tam jakieś nadzwyczajne lody, nie znane jeszcze w naszych czasach?Z ogromnym trudem dokończył jeść lody truskawkowe.Nic myślcie tylko, że był jakimś niedojdą.W normalnych warunkach zjadłby z powodzeniem i dziesięć porcji, ale teraz zmęczył się już ciągłym pośpiechem, poza tym przez cały czas popijał lody, a do tego przegryzał je innymi smakołykami.– Ostatnia porcja, murowane – powiedział na głos, przełknął ostatni łyk i ruszył do słupka-automatu.Ale gdy tylko wyciągnął rękę do czwartego klawisza, ze słupka rozległ się głos:– Opamiętaj się! Masz zamiar zjeść czwartą porcję, co przy temperaturze powietrza zaledwie plus piętnaście może negatywnie odbić się na twym młodym organie.– Masz babo placek! – zawołał Kola, bynajmniej nie zdziwiony, przestał już bowiem czemukolwiek się dziwić.Z pewnością w słupku musiało się znajdować elektroniczne oko.– Mógłbym wsunąć i dziesięć porcji.Nawet w czasie mrozu.Po tym zadufanym oświadczeniu Kola przycisnął czwarty klawisz, lody się jednak nie pojawiły.– Co za świństwo! – wykrzyknął.– A co się stało? – spytał chudy mężczyzna w fioletowych spodenkach do kolan i złotej pelerynie.– Kto cię skrzywdził?– Ten tu – odparł Kola – odmawia mi lodów.– To upokarzające – zgodził się kolorowy mężczyzna.– A ile już zjadłeś porcji?– Tylko trzy.– W moich czasach – mówił mężczyzna – łaziliśmy od automatu do automatu i braliśmy najwyżej po dwie porcje z każdego.Od ubiegłego roku wszystkie automaty z lodami połączone są wspólną pamięcią elektroniczną.I każdy automat wie doskonale, ile już dziś pałaszowałeś lodów.– Cóż więc robić? – spytał Kola.– Mam poniżać się przed automatem?– W żadnym wypadku – odparł chudy mężczyzna.– Jako przewodniczący okręgowej ligi powrotu do natury jestem całym sercem po twojej stronie.Z tymi słowami podszedł do automatu i nacisnął klawisz.Wyskoczyły lody czekoladowe.– Eee – skrzywił się Kola – już takie dzisiaj jadłem.– A które chcesz? – spytał mężczyzna, podając mu czekoladowe.– Nie naciskałem jeszcze ostatniego klawisza z prawej strony.Mężczyzna nacisnął prawy klawisz i podał Koli drugi kubeczek.– A jakie mam wziąć sobie? – spytał.– Polecam czekoladowe.– Akurat tych nie znoszę – odparł mężczyzna, przyciskając jabłkowe.Kola wcale już nie miał ochoty na czekoladowe, nie chciał jednak uchodzić za słabeusza wobec obcego człowieka.Stali na środku placu, świeciło słońce, a oni jedli lody.Kola zaczął od czekoladowych, bojąc się, że później nie przejdą mu przez gardło.Lody już mu nie smakowały.Tamtemu dobrze – wsuwa dopiero pierwszą porcję.– Ty dla zasady ubierasz się tak archaicznie? – spytał mężczyzna.– Nie, to z powodu maskarady.– Szkoda, już myślałem, że mam sojusznika.Widzisz chyba, że jestem ubrany tak, jak się noszono pięćdziesiąt lat temu?– Aha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]