[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Sam wiem, że bez twojej współpracy nigdy bym cię z tego nie wyciągnął.– Nie, chyba mnie nie zrozumiałeś.– Choong uruchomił mechanizm unoszący podgłówek łóżka i uniósł się do pozycji, z której mógł lepiej widzieć Howsona.– Niech to diabli, Howson, nie możesz winić człowieka obdarzonego dobrymi warunkami fizycznymi za to, że bawi się w sport.Wydaje mi się jednak, że nie potrafisz dopuścić do siebie myśli o wykorzystywaniu telepatii dla własnej przyjemności.Dlaczego? Masz fantastyczny talent! I wcale nie jestem taki pewien, czy nie ściągnąłbyś mnie z powrotem wtedy, gdybym się opierał.Ten ostatni, zaskakujący pomysł był genialny.Czy nie czerpałeś nigdy przyjemności ze swego daru? Na przykład moja żona i ja nawiązujemy zwykle kontakt myślowy przed udaniem się na spoczynek.Śnie bardziej żywo niż ona i lubię, kiedy dzieli ze mną moje marzenia senne.– Nie jestem żonaty – powiedział sztywno Howson.Choong wejrzał ukradkowo w odsłonięty przez chwilę jego umysł.Kiedy znowu się odezwał ton jego głosu uległ zmianie.– Przepraszam, to było nietaktem z mojej strony.Ale.– Ja.– Howson poczuł dziwny dreszcz zaintrygowania.Dlaczego ni z tego ni z owego miałby się tłumaczyć przed tym człowiekiem, który wpędził go w tak dziwny stan ducha? A jednak coś go do tego skłaniało.Z wahaniem ciągnął dalej.– Robiłem już to.Z pewną głuchoniemą dziewczyną.– No więc właśnie! Zresztą musisz lubić swoją pracę.Chociażby dlatego, że dysponowanie mocnym, prężnym charakterem zdolnym do wielkiego wysiłku fizycznego poprawia samopoczucie.– Ja,.tak, lubię swoją pracę.Czasami jednak boję się zajmować dłużej leczeniem, niż to konieczne, żeby nie przeciągać struny – Howson oblizał wargi.– To brzmi niepokojąco – powiedział z namysłem Choong.– Wydaje mi się, że gdybyś pozwolił sobie na czerpanie większej przyjemności ze swego talentu, nie kusiłoby cię do.ee.do zapożyczania wątków z fantazji innych ludzi.– Co sugerujesz? – zapytał z naciskiem Howson.– Żebym sam zawiązał grupę katapatyczną.Gdzież bym śmiał? Nawet jeżeli zaakceptowałem twój obojętny stosunek do tego zjawiska! – Vargas i kurz na jego powiekach.Nie miałbym wielu powodów, które skłaniałyby mnie do powrotu do rzeczywistości, prawda? A kto sprowadziłby mnie z powrotem? Rozgryzłem wszystkie triki i słabe punkty.A poza tym co stałoby się z moją wiarą we własne siły, gdyby mimo wszystko komuś udało się ściągnąć mnie z powrotem?Do pokoju znowu zajrzała pielęgniarka.– Doktorze Howson, wiadomość od doktor van Osterbeck.Nie może pan niweczyć owoców swojej pracy, przemęczając doktora Choonga.Howson wykonał nieokreślony gest i odwrócił się, żeby odejść.Choong zawołał za nim.– To, że ucieczka od rzeczywistości, która odpowiada mnie, nie odpowiada tobie, Howson, nie oznacza jeszcze, że nie istnieje taki jej rodzaj, który byś zaakceptował.Jesteś jedyną w swoim rodzaju indywidualnością.Poszukaj na to swojej własnej recepty, ona musi istnieć!*Howson nie był całkowicie pewien, czy Choong wypowiedział te słowa na głos, czy też wtłoczył je w jego umysł telepatycznie z wprawą psychiatry pierwszej klasy zaszczepiającego pacjentowi sugestie.Pacjentowi.zabawne! Jeszcze kilka dni temu to Howson był tutaj lekarzem.Teraz role zdawały się odwrócić.Z tym, że w rzeczywistości Choong nigdy nie był pacjentem Howsona w zwykłym znaczeniu tego słowa.Howson polecił już osobistemu asystentowi spakować bagaże, ale stojąc teraz przed gabinetem Pandita Singha uświadomił sobie, iż się waha.Czy potrafi wyjaśnić, co czuje, czego chce? A szczerze mówiąc, czy sam wiedział czego chce?Zebrał się na odwagę i wszedł.W porównaniu z dylematem, przed którym teraz stał, wszystko wydawało mu się mało znaczące
[ Pobierz całość w formacie PDF ]