[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Czego?– To już o pół kroku wykracza poza solipsyzm teorii warkocza komety! Zostaliśmy stworzeni, jak i cały wszechświat, przez jakąś wyższą siłę, takimi, jakimi jesteśmy dziś.Wszystkie wspomnienia są fałszem, wszystkie namacalne dowody istnienia stworzeń poprzedzających nas w światach, które zamieszkujemy, aż po najstarsze skamieliny! Nie jest to bluźnierstwo?– C–co?Menlee i Annika zrywali boki ze śmiechu.Annika zawołała:– Nigdy nie wyobrażałam sobie naszego dziekana w tak niezręcznej sytuacji!Tym razem Menlee był bardziej refleksyjny.– Ponownie twierdzę, że to nie Volar, którego badaliśmy! – zawołał.Statek mruknął:– Wtedy to on znajdował się w niezręcznej sytuacji.Oboje rozdziawili usta ze zdziwienia.– Jeżeli to ty go tutaj przywiozłeś, sądzę, że miał okazję.pokonwersować z tobą?– Oczywiście.– I było to z.?– Tego też pewnie chcielibyście posłuchać – zadecydował stanowczo Statek.–.wiara w jakiegoś ostatecznego stwórcę, wymagającego, aby ludzie marnowali czas na wyszukane ceremonie i bezcelowe rytuały, zamiast zajmować się probierni związanymi z przeżyciem.Nierzadko wymierały całe społeczeństwa, ponieważ zamiast przedyskutować kryzys i podjąć odpowiednie kroki, idioci trwonili czas na zaklęcia i czary.Zabijali też ludzi myślących, którzy temu się sprzeciwiali, oskarżając ich o bluźnierstwo, to znaczy obrazę nieistniejących bogów.Nie wiedziałeś o tym?– A skąd miałbym wiedzieć? – chociaż oddzielony specjalnym oknem, dziekan How pocił się.Musiał otrzeć twarz rękawem.– Głównie dlatego, że jak podejrzewam, sam chciałeś zrobić z siebie jakiegoś boga.Przynajmniej jakąś imitację boga, który sprawuje nieograniczoną władzę.– Ja.– Ty kazałeś mnie zamknąć tutaj bez upoważnienia.Masz nadzieję mnie wykorzystać.Wnosząc z odgłosów zza tamtych drzwi, które słyszałem wcześniej, pewnie zrobiłeś to samo tamtym ludziom, których spotkałem przed aresztowaniem.Brzmiało to, jakby zamykano ludzi niemających na to ochoty.Mając te dowody, o niebo lepsze niż twoje, na podstawie których mnie tu więzisz, jasne jest, że chciałbyś być uważany, jeżeli nie za bóstwo, to przynajmniej za niekwestionowanego pana.Traktujesz tych, którzy powinni być wolnymi jednostkami, jak kogoś w rodzaju heretyków, ponieważ obawiasz się, że kiedy odkryją prawdę, twoja pozycja się zachwieje.– Jakież społeczeństwo nauczyło go tak elokwentnie argumentować? – szepnął Menlee.– Prawie uwierzyłbym, że lepsze niż nasze!Annika przytaknęła zgodnie.– Nigdy nie myślałam, że mogłabym tak rozmawiać! Teraz, kiedy zrozumiałam do czego How zmierza.– Posłuchajcie dalej – poradził Statek.–.słyszałem takich bzdur w całym swoim życiu!– Poprawka.Nie słyszałeś tak bolesnej prawdy!How wyprostował się i powiedział do okna oraz pośredniczących mikrofonów: – Zostawiam cię teraz twoim niemądrym nadziejom.Pojutrze ogłoszę światu, a w szczególności misjom obcych planet przebywającym u nas, że mam konkretne dowody istnienia Statku i co więcej, jestem jedyną osobą posiadającą dostęp do informacji zapisanej w pamięci jedynego znanego pasażera, który wysiadł z niego od czasu kolonizacji.! Inaczej będziesz wtedy śpiewał! Moje obwody dysponują technikami umożliwiającymi przeniknięcie bariery nawet najbardziej upartej „amnezji”! Dobrej nocy!Odwrócił się na pięcie.Jednocześnie pokój Volara pogrążył się w ciemności.Menlee i Anniki również.– No i co? – powiedział głos, który rozpoczął jako całkiem udana imitacja dziekana, lecz zmienił się wraz z metamorfozą twarzy tak, że w ciemności był im latarnią pociechy.– Nie mogę tego przetrawić – mruknęła Annika.– Pomyśleć, że mógł nawet rozważać.– Wykorzystanie Volara jako źródła niepotwierdzonych informacji? – W głosie Menlee zabrzmiała gorycz.– Na kosmos, poznałem go dopiero dziś po południu, ale prędzej uważałbym za swojego przyjaciela Volara niż dziekana.– Wróg – wyszeptała Annika, a wypowiedzenie tego starego, tego archaicznego słowa zdawało się zmrozić powietrze.Jak dawno to było według kronikarzy na Shrengu, kiedy ktoś ostatni raz nazwał drugiego człowieka nieprzyjacielem?Statek czekał w ciemności.W końcu Annika zaczęła:– Rozmawialiśmy wcześniej z Menlee o odwiedzeniu innych planet.Oboje czuliśmy, że moglibyśmy mieć na to ochotę, ot z ciekawości, ale nie żeby się gdziekolwiek osiedlić, bo czujemy.no, większość ludzi jest tak uczona.ponoć mamy tutaj szczęście, prawda?Statek westchnął z żalem.– To pokaże czas, a mnie nie wolno uprzedzać przyszłych wydarzeń.– Rozumiem.– Słychać było jak Annika bierze głęboki wdech.– Chciałam zapytać teraz, gdy odkryłam prawdę na temat Shrengu i wiem, że przywiozłeś tu Volara, chociaż nie wyobrażam sobie, że można mu pozazdrościć przyszłości.Czy możesz mnie stąd zabrać? Gotowa jestem ponieść takie samo ryzyko, jeżeli to pomoże.Pomoże komuś innemu, gdzie indziej.– Annika, nie mówisz poważnie! – wykrzyknął Menlee.– Czemu nie? Nasze śliczne, spokojne, intelektualne społeczeństwo może stworzyć kogoś takiego jak How! Nie wiem skąd pochodzi Volar, ale słyszałam, jak bije dziekana argumentami, o użyciu których nigdy mi się nie śniło, chociaż chciałabym, mając za przeciwnika takiego potwora jakim okazał się być.Jestem zdegustowana.Odrzuca mnie! A jeżeli How postawi na swoim, jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość?Po dłuższym czasie Menlee powiedział:– Masz rację.Wolałbym, żebyś jej nie miała.Jednak ja również nie spodziewam się tak wiele po mojej przyszłości na Shrengu jak wczoraj.No i jeszcze jest duch przodków.– Wcześniej mi o tym nie mówiłeś! – powiedziała oskarżycielsko Annika.– Teraz nie robi to żadnej różnicy.Zawsze miałem to w głowie.Coś, o czym się nie mówi, ale co się szanuje.Byli przecież bohaterami, oni i ich towarzysze, którzy wyruszali zajmować nieznane światy, czasem z powodzeniem, czasami bez.Mam wiele szacunku dla ich odwagi.Od dawna o tym nie myślałem.Robię się coraz bardziej wygodnicki: łatwa, pewna praca, miła towarzyszka.– Więc przynajmniej mnie lubisz! – wyszeptała Annika.Przycisnął ją mocno do siebie.– Bardziej niż kogokolwiek! A słuchając Volara przypomniałem sobie, o czym marzyłem będąc dzieckiem; że dorosnę do ideałów pierwszych osadników.Pochwycę szansę zrobienia czegoś zupełnie nowego.Marzyłem oczywiście, że zostanę przeniesiony na inne planety, aby tam dokonywać zdumiewających czynów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]