[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zabiorę swoje rzeczy później.Rafe pociągnął chłopca za rękę.– Chodź.Czas do łóżka.Mandy posprzątała kuchnię i poszła poszukać Rafe'a.Znalazła go przy telewizorze.Oglądał wieczorne wiadomości.– Usnął? – zapytała, siadając obok niego na kanapie.– Spał, zanim jeszcze dotknął głową poduszki.Chyba udało nam się zdobyć jego zaufanie i wreszcie poddał się wyczerpaniu.Od dawna żył w wielkim napięciu.– Czy dowiedziałeś się, ile on ma lat?– Mówi, że dwanaście, ale nie wierzę mu.Może dziesięć, najwyżej jedenaście.– Powiedział ci, dlaczego zamieszkał w jaskini?– Zdaje się, że uciekł z rodziny zastępczej.– To znaczy, że ktoś go szuka.Rafe spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.– Mówisz, jakbyś pracowała w opiece społecznej.– To dziwne, prawda?– Spróbuj dowiedzieć się o nim jak najwięcej, gdy mnie tu nie będzie.– Rafe, on we wrześniu musi pójść do szkoły.– Wiem, że zrobisz to, co będziesz uważała za najlepsze dla niego.– Tak.– Skinęła głową.– Dlaczego oddałaś mu swój pokój? Mogliśmy mu znaleźć jakieś inne miejsce.– Bo mój pokój był już gotowy na jego przyjęcie, a on usypiał na siedząco.Poza tym mam przecież gdzie spać.– Och, tak? A gdzie?– W twoim łóżku.ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY– Hm, Mandy, nie jestem pewien, czy to najlepszy pomysł.– Pewnie nie – zgodziła się – ale co tam, zapłacę za to później.– Pochyliła się i pocałowała go w policzek.– Chcę spędzić z tobą tyle czasu, ile będę mogła.Do diabła z konsekwencjami!– Przecież wiesz, że między nami nie może istnieć żaden poważny związek.Jesteśmy zbyt różni.Moja praca wymaga, bym jeździł po świecie.Nic by z tego nie wyszło.Mandy przypatrywała mu się przez dłuższą chwilę, a potem na jej twarzy pojawił się uśmiech.– Zobaczmy – rzekła i zaczęła odliczać na palcach.– Po pierwsze, czy ci się to podoba, czy też nie, zaangażowaliśmy się w poważny związek jeszcze jako dzieci.– Przez twarz Rafe'a przebiegł szybki grymas, ale nie próbował zaprzeczyć.– Po drugie – ciągnęła Mandy z nieco większą pewnością siebie – owszem, to prawda, że bardzo się od siebie różnimy.Mnie osobiście to jednak nie przeszkadza.Jeśli tobie tak, to bardzo mi przykro.– Pocałowała go szybko i wyciągnęła trzeci palec.– A po trzecie, w moich marzeniach nigdy nie widziałam cię jako kogoś, kto pracuje od dziewiątej do piątej, kowboju.Jesteś tym, kim jesteś, i robisz to, co, twoim zdaniem, powinieneś robić.Nigdy bym nie próbowała cię zmieniać.Przechyliła głowę na bok i uśmiechnęła się do niego.Rafe odpowiedział jej ciężkim westchnieniem.– Nie wspomniałaś o najważniejszym: nasz związek nie mai szans dobrze się ułożyć.– Tylko jeśli ty tego nie będziesz chciał.Ale teraz układa się nam dobrze.Dzisiaj, przez następnych kilka godzin, nie musimy o nic się martwić.Wiem, że nie chcesz o tym mówić, ale tu co zamierzasz zrobić, jest bardzo niebezpieczne.Możesz zginąć albo przepaść bez wieści.Możliwe, że nigdy się nie dowiem, co się z tobą stało.Chcesz zniknąć w taki sam sposób jak Dan i może się to dla ciebie źle skończyć.– Właśnie o tym mówię.Nie chcę cię w żaden sposób zranić.– Rafe, mówiłam ci przecież, że nie mam piętnastu lat.Nie jestem już dzieckiem.– Jak również nie jesteś już niewinna – dodał z przewrotnym uśmiechem.– Raczej nie, jeśli weźmiemy pod uwagę to wszystko, co mi robiłeś ostatniej nocy.– Z tobą, nie tobie – poprawił ją.– Robiliśmy to razem.Mandy otoczyła go ramionami.– Chcesz mi jeszcze coś pokazać?– Kobieto, nigdy nie będę w stanie ci się oprzeć.– W takim razie nie zaczynaj teraz – odparowała i wyciągnęła do niego rękę.Rafe ujął jej dłoń i poszedł za nią do sypialni.Gdy wczesnym rankiem następnego dnia Tom Parker wyszedł ze swojego domku, zobaczył Rafe'a siedzącego na schodkach werandy.– Wcześnie wstałeś – zauważył.– Znalazłeś coś ciekawego na lądowisku?Rafe podniósł się i razem ruszyli w stronę stodoły.– Wiem już, jak Dan opuścił ranczo.Mam zamiar zrobić to samo co on.Może w ten sposób go odnajdę.– Jak to zrobiłeś?– Znalazłem dzieciaka, który mieszkał w jaskini przy lądowisku.Nazywa się Kelly.Chyba udało mi się go przekonać, że znajdziesz tu dla niego jakąś pracę.– Na pewno znajdę.Ile on ma lat?– Wydaje mi się, że dziesięć albo jedenaście.On sam powiedziałby ci, że ma dwadzieścia jeden, gdyby była jakakolwiek szansa, że mu uwierzysz.– Uciekł z domu?– Raczej tak.Jak znam Mandy, to wyciągnie z niego całą prawdę, zanim wrócę.Mam nadzieję, że ten mały na coś ci się przyda.Potrzebuje opieki, chociaż on uważa inaczej.Brakuje, mu butów, ubrań, wszystkiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl