[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś ranny - powiedziała.Powtórzyła z największą paniką: - Neville, zostałeś postrzelony!- Nic mi nie jest - odezwał się przez zaciśnięte zęby.Przyspieszył kroku.Kiedy dotarli do altany, rozluźnił uścisk i niemal popchnął ją w kierunku zaszokowanej Elizabeth, która stała na zewnątrz w towarzystwie księcia Portfrey.- Zabierzcie ją - powiedział chrapliwie.- Wyprowadźcie ją stąd.Zabierzcie ją do domu.I upadł na ziemię u ich stóp.22Kiedy Neville przyszedł do siebie, leżał twarzą do dołu na czyimś łóżku.Ktoś trzymał go mocno za nadgarstki.Zdał sobie sprawę, że jest nagi, przynajmniej od pasa w górę.A prawe ramię bolało jak wszyscy diabli.Znał już ten ból.- Do kroćset! - Rozległ się głos Josepha, który trzymał jego prawy nadgarstek w żelaznym uścisku.- Nie mogłeś pospać kilka minut dłużej, Nev? Cieszyć się bujaniem w krainie fantazji?- Może mnie już puścisz z tego piekielnego uchwytu - odezwał się Neville.- Nie będę się wyrywał.Kto się mną zajmuje?- Doktor Nightingale jest moim osobistym lekarzem, Neville.- Głos Elizabeth, jak można się było spodziewać, był spokojny i rozsądny, bez śladu histerii.- Kulanadal tkwi w ramieniu.A lekarzowi właśnie udało się do niej dotrzeć.Neville zdał sobie sprawę, ściskając brzeg materaca, że to właśnie dlatego oprzytomniał.W tej samej chwili otworzył oczy.Głowę miał zwróconą w lewo - to Lily trzymała jego nadgarstek z tej strony.- Wyjdź stąd - powiedział do niej.- Nie.- Żony powinny słuchać mężów.- Nie jesteś moim mężem.- A ty oczywiście widywałaś gorsze sceny na polu bitwy.Nie robi to na tobie żadnego wrażenia.Głupiec ze mnie, że próbowałem cię chronić przed atakiem chimer.- Właśnie.Lekarz, o wiele bardziej zręczny niż wojskowi chirurdzy, znów zabrał się do roboty i próbując wgłębić się w ranę, wywołał długotrwałe i rozdzierające męczarnie.Neville nie spuszczał wzroku z Lily, aż wreszcie ból stał się tak dojmujący, że zamknął oczy i zacisnął mocno zęby.- Ach - rozległ się w końcu zadowolony głos doktora.- Nareszcie.- Joseph dyszał ciężko jakby uciekał milę przed atakującym go bykiem.- Mamy ją, Nev.- Z tego, co widzę, kości i ścięgna są nienaruszone - dodał lekarz.- A teraz szybko pana zszyjemy, milordzie.Ból nie zmniejszył się ani na jotę.Czuł, że mu się poddaje, powracając tylko chwilami do przytomności.Kiedy jednak znów otworzył oczy, ujrzał, że dziewczyna puściła jego nadgarstek, i że tym razem to on ściska, wręcz miażdży jej rękę.Przez parę chwil w ogóle nie mógł poruszyć dłonią, aż wreszcie stopniowo rozluźnił ją i uwolnił Lily z uchwytu.Z dziwaczną obojętnością patrzył na jej pobielałe palce, przez krótką chwilę nie mogła nimi poruszyć.Aż dziw, że ich nie złamał, a przecież nie poskarżyła się nawet słowem.Odeszła na chwilę, a kiedy wróciła, poczuł na rozpalonej twarzy zimny, wilgotny okład.Joe coś mówił, ale Neville nie słyszał co.Lekarz cały czas zajmował się jego ramieniem, a Elizabeth najwyraźniej mu pomagała.Neville przyglądał się, jak Lily pracuje: spokojnie i ze znajomością rzeczy - jak zawsze po bitwie lub potyczce - zanurza kompres, wyciska nadmiar wody, przykłada lekko do jego twarzy i szyi.Skrył się za kokonem bólu.- Czy złapaliście go? - spytał w końcu.Przypomniał sobie, że byli w ogrodach Vauxhall, że całował się z Lily w jednej z ciemniejszych alejek, że zastanawiał się, w jaki sposób zaciągnąć ją głębiej między drzewa, by mogli mieć większą swobodę.I nagle zdarzyło się coś dziwnego, jakby o niebezpieczeństwie ostrzegał go szósty zmysł, który bardzo mu się przydawał, kiedy służył jako oficer w wojsku.Nawet nie zdając sobie z tego sprawy, usłyszał poruszenie gałęzi.Przypomniał sobie, że zobaczył postać w płaszczu wyglądającą spośród drzew rosnących po przeciwnej stronie alejki, celującą do nich z pistoletu.Pamiętał, że zasłonił sobą Lily, i kula, która z pewnością by ją zabiła, trafiła w niego.- Czy ktoś złapał tego łajdaka? - Za późno przypomniał sobie o obecności Elizabeth i Lily.- Harris i Portfrey ruszyli w pościg - wyjaśnił markiz.- Przyszło im z pomocą kilku mężczyzn, Nev.Mogę się założyć, że damy opuszczały Vauxhall szybciej niż ktokolwiek w całej jego historii.Wątpię jednak, czy go znaleźli.Lily powiedziała, że miał na sobie ciemny płaszcz.Pewnie z pięćdziesięciu mężczyzn odpowiadało temu opisowi, między innymi ja i Portfrey.- Znalazłeś się w złym miejscu, w złym czasie, Neville - powiedziała zimno Elizabeth.- Proszę, doktor Nightingale już skończył.Lily, może odprowadzisz pana doktora do drzwi, a ja i Joseph zdejmiemy z Neville'a resztę ubrań i przebierzemy go w koszulę nocną.- Nie - odparła Lily.- Zostanę.- Lily, moja droga.- Zostanę.Neville domyślił się, że to Elizabeth poszła ostatecznie odprowadzić lekarza.Tymczasem on przez kilka chwil, które jemu wydawały się godzinami, przeżywał koszmarne męki, kiedy Lily i jego kuzyn zdołali jakoś ubrać go w czyjąś koszulę i zwlec go z łóżka tak, by zdjęto ręczniki, na których leżał.Potem z trudnością położył się w czystej pościeli.Doznał już kilku kontuzji na wojnie w ciągu tych lat.Za każdym razem odkrywał, że nie pamięta, jak okropny może być ból.Słyszał swój chrapliwy oddech.Pomyślał, że gdyby udało mu się skoncentrować na jego rytmie, mógłby chociaż trochę zapanować nad sytuacją.- Nie powinniśmy go kłaść na plecach - odezwał się Joseph.- Nie - usłyszał głos Lily.- Lepiej mu będzie tak.Neville, masz wziąć laudanum, które zostawił lekarz.- Idź do diabła.- Nagle otworzył oczy.- Och, wybacz.Skrzywiła usta w uśmiechu.- Podtrzymam ci głowę.Zawsze był przeciwny zażywaniu jakichkolwiek lekarstw.Tym razem połknął potulnie całą porcję, za karę, że tak się do niej odezwał.Wszystko stało się jedną wielką plamą bólu, a potem obraz stopniowo zaczął się rozmazywać.Wydawało mu się, że w pokoju są Elizabeth i Portfrey, jednak nie otworzył oczu, by to sprawdzić i nie zainteresował się szczegółowym sprawozdaniem, że nie odnaleziono śladów mężczyzny z pistoletem.Następnie w pokoju została już tylko Elizabeth i Lily, i niemal pokłóciły się, która zostanie z nim na noc.Ciotka nalegała, że posiedzi przy nim najpierw, a później zastąpi ją gospodyni.Lily nie powinna zostawać z nim sam na sam w jednym pokoju - gdyby tylko potrafił wydobyć się z głębi samego siebie, znalazłby ten argument niewymownie śmiesznym.Lily jest za bardzo znużona.Jest zbyt zdenerwowana, by się nim dobrze opiekować, może pojawić się gorączka, a wtedy przyda się spokój i opanowanie.Dziewczyna w ogóle nie podjęła dyskusji, po prostu odmówiła opuszczenia pokoju.Szybko zapadł w letarg, kiedy tylko zostali sami, ale otworzył oczy, by sprawdzić, czy się nie myli.Stała przy łóżku, wpatrując się w niego.Nadal miała na sobie elegancką złotą suknię z jedwabiu i tiulu, w którą była ubrana w Vauxhall.- Nie będziesz przecież siedziała całą noc u mego wezgłowia - usłyszał niewyraźnie wypowiadane przez siebie słowa.- Jeśli masz zamiar zostać, zdejmij suknię i połóż się przy mnie.Jesteś przecież moją żoną.- Tak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]