[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszałem, że pani Sampson nie miała ostatnio szczęścia w grze.Podobno jest winna Alice Penney nieprawdopodobną kwotę.W tej sytuacji dobra wnuczka powinna zatroszczyć się o fundusze rodziny, a ja chętnie służę pomocą.- Bobry mąż także powinien się zatroszczyć o dobro rodziny, nie sądzisz? Lepiej wracaj do domu i przytul się do żony, zamiast publicznie narzucać się obcym kobietom.Bo jeśli chodzi o mnie, to nie mam zamiaru służyć pomocą - powiedziała z pogardą Elizabeth.Hrabia Cadmore od pięciu lat nie mógł się doczekać potomstwa, więc ta uwaga wprawiła go we wściekłość.Zbliżył się do Elizabeth z takim wyrazem twarzy, jakby chciał ją uderzyć, ale najwidoczniej przypomniał sobie, gdzie jest, i zdołał się opanować Zatrzymał się, rozejrzał w koło, sprawdzając, czy zwrócili na siebie uwagę, i ukłonił się znajomej parze, która ich właśnie mijała.- Ty cholerna babo - szepnął, ciągle uśmiechając się do znajomych - Zobaczysz, wkrótce nadejdzie dzień, kiedy cofniesz wszystkie impertynencje i będziesz żebrać, żebym przyjął twoje gorące przeprosiny.Cadmore, z przylepionym do twarzy uśmiechem, nie odrywał wzroku od Elizabeth, ale choć obrzucali się wyzwiskami, dla postronnego obserwatora wyglądali jak spokojnie rozmawiająca o czymś para znajomych.- A co z impertynencjami pod moim adresem? - zapytała cicho drżącym z napięcia głosem.- Czy kiedykolwiek zdobędziesz się na to, by przeprosić mnie za obelgi i zniewagi, których doznałam przez te wszystkie lata?- Ja miałbym przepraszać? Kogo? Diabelną damulkę, która zakpiła z moich uczuć i zrobiła ze mnie publiczne pośmiewisko? Ciekawe, dlaczego ostatnio tak często odwiedzasz slumsy i biedaków.Kiedyś spodobali ci się rabusie, kto wie, może teraz polubiłaś dokerów? Czyżbyś zaczęła gustować w brutalnym traktowaniu? No powiedz! Czy pastor patrzy, jak cię obracają? To ci się podoba? A może jemu też dałaś?Podniecony własnymi słowami, nie mógł ukryć żądzy.Kościste palce walczyły z kołnierzykiem, który nagle stał się za ciasny, a szeroko otwarte oczy wpatrywały się nieruchomo w pobladłą twarz zszokowanej Elizabeth.Przez chwilę wyglądał na kogoś naprawdę cierpiącego.- Klnę się na Boga, że jeszcze podniesiesz dla mnie spódnice.- Zamknął oczy i wziął głęboki wdech.- Będę cię miał, choćby to była ostatnia rzecz, którą zrobię.Z twarzy Cadmore’a biło niepohamowane pożądanie i nienawiść.Chcąc jak najszybciej odejść, Elizabeth wpadła na przechodzącą obok osobę.Roztrzęsiona, kątem oka dostrzegła, że była to starannie ubrana i umalowana młoda i ładna ciemnowłosa kobieta.Owionął ją mocny zapach słodkich perfum, od którego zrobiło się jej niedobrze.Przeprosiła za swoją nieuwagę i szybkim krokiem odeszła w głąb sklepu, czując na sobie taksujące spojrzenie czarnych błyszczących oczu.Zanim zdążyła się oddalić, zobaczyła jeszcze, jak kobieta zaborczym gestem ujmuje pod ramię hrabiego Cadmore’a i ciągnie go w stronę beli szkarłatnej tkaniny.- Chcesz wyjść? - zapytała ze współczuciem Sophie, patrząc, jak Elizabeth próbuje ukryć drżenie rąk.- Nie - odparła urywanym szeptem Elizabeth.- Nie pozwolę się mu zastraszyć.- Co za łajdak! - Sophie posłała hrabiemu nienawistne spojrzenie.- Kto by pomyślał, że po tylu latach ciągle jeszcze będzie pamiętał, że go odtrąciłaś.Mama mówiła, że hrabina wygląda na jeszcze bardziej zgorzkniałą niż zwykle.Zresztą trudno się jej dziwić.Nie ma dzieci, a na sam widok męża robi się jej niedobrze.Mam wrażenie, że ta kobieta to jego kochanka.- Chyba jednak chcę wyjść - szepnęła Elizabeth, patrząc gdzieś ponad ramieniem Sophie.- Możemy pojechać do innego sklepu - dodała, uśmiechając się z przymusem i znów pobiegła wzrokiem w stronę drzwi.Nagle oburzenie i wściekłość na Cadmore’a przestały być najważniejsze.Poczuła, że robi się jej zimno.Chciała odwrócić wzrok, ale nie mogła.Usiłowała sobie powiedzieć, że nic jej nie obchodzi to, co widzi, ale ze zdziwieniem stwierdziła, że to nieprawda.Czując bolesny skurcz żołądka, Elizabeth wpatrywała się w parę, która właśnie weszła do sklepu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]