[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To mądry chłopak - na pewno zrozumie.Być może sam czuje coś podobnego, tylko nie potrafi dojść do prawidłowych wniosków i dlatego obawia się o mnie, zupełnie niepotrzebnie.Oglądam się za siebie, lecz Pat Lu znikł gdzieś z zasięgu wzroku.Za to w dole przede mną dostrzegam białe dachy jakichś budynków.A więc już doszliśmy do osiedla górniczego i za kilkanaście minut spotkam się z Toszim i Magnusenem.Na razie nie widać tu żywej duszy.Pytam Timaja, ilu wyznawców ma Magnusen i czy wśród nich są również dawni biali mieszkańcy osiedla, lecz ten nie bardzo rozumie, o co mi chodzi.Mówi, że „zbawiciele” są sprawiedliwi dla wszystkich - czarnych i białych, że uczą ludzi jak zabijać zło w sobie i innych, a także, iż nie wolno im się sprzeciwiać, bo to wyzwala „złe moce”.Wspomina też o potędze „usafiszadżi”, która „wyszła z głębi ziemi” i doprowadziła „złych”, a wśród nich wielu białych bossów do szaleństwa, ale ci, którzy są dobrzy i poddali się jej, nie potrzebują się niczego obawiać, tylko muszą nieustannie „zabijać zło”.Pozwala to na pewne wnioski dotyczące sytuacji w osiedlu.Domyślam się, iż vortex rozprzestrzeniał się radialnie zarówno na powierzchni jak i pod ziemią - w kopalni - i znajdujący się tam górnicy nie wszyscy zdołali wydostać się na górę nim zakończył się proces tworzenia czy dojrzewania anomalii.Ci, którzy tam zostali „przebyli” więc w przyspieszonym tempie wszystkie kolejne strefy vortexu, gdy mieszkańcy osiedla, kierownictwo kopalni i ewakuowani górnicy uciekali w panice na wschód „wymiatani” strefą lęku i halucynacji.Wśród tych, którzy nie opuścili Doliny Mkavo i zostali uwięzieni wewnątrz anomalii, przeważają więc z pewnością mężczyźni - murzyńscy robotnicy z Patope, nie mający tu rodzin.Czy w tej sytuacji pobyt samej młodej dziewczyny w osiedlu nie jest szaleństwem?Na to jednak, aby zawrócić jest już za późno.Zresztą muszę, nawet jeśli ryzyko jest wielkie, dotrzeć do telefonu i zatrzymać cios.Przecież - wiem to z pewnością - ONI czuwają nade mną i nic mi się złego stać nie może.Przecież inaczej, nie mogłabym spełnić wyznaczonego mi zadania.Białe budynki, które widziałam z góry, to po prostu baraki podobne do tych, które podpalono w Abe.Jezdnie i chodniki zarasta trawa, nikt tutaj nie mieszka i jedynie wydeptana wąska ścieżka, po której idziemy, wskazuje, że gdzieś dalej można spotkać ludzi.Mijamy szybko osiedle i wchodzimy na asfaltowaną drogę, wiodącą do widocznej już dobrze wieży wyciągowej.Teren kopalni jest ogrodzony i ciągnie się chyba aż do wylotu doliny, gdzie widzę jakieś wysokie budowle i dźwigi załadowcze.Tam powinna być rampa kolejowa i port rzeczny.Omijamy wieżę i kierujemy się szeroką, wysadzaną rododendronami aleją do nowoczesnej, jednopiętrowej willi, ukrytej wśród drzew na tarasowatym zboczu.Przed willą na krytym podjeździe drzemie dwóch uzbrojonych Murzynów.Mój przewodnik woła na nich i coś im wyjaśnia w niezrozumiałym dla mnie języku, wskazując to na wejście do budynku, to znów na drogę, którą przyszliśmy.Po chwili jeden ze strażników znika we wnętrzu willi, a przewodnik rusza w powrotną drogę, pozostawiając mnie pod opieką drugiego.Być może idzie szukać Patryka i mam nadzieję, że go nie znajdzie.Niepokoi mnie też trochę, że zabrał naszą broń, ale pocieszam się, że będzie musiał mi ją zwrócić na rozkaz „Persa”.Już zresztą wraca strażnik i kiwa na mnie, abym poszła za nim.Z obszernego hallu troje drzwi prowadzi do pokoi na parterze, zaś szerokie drewniane schody - na piętro.Jest tu przyjemnie chłodno.Na schodach czekają na mnie dwie białe dziewczyny w barwnych tunikach.Rude i jasnoblond włosy trefione są po afrykańsku - Skąd jesteś i czego chcesz? - pada z miejsca pytanie, a w głosie rudej dziewczyny wyczuwam wrogość.- Chcę widzieć się z Toszim Izumą - oświadczam ostrym tonem.- Zaprowadźcie mnie do niego!Patrzą na mnie nieufnie.- Nie ma tu żadnego brata, który się tak nazywa.- Na pewno go znacie.Japończyk.Przybył tu razem z Magnusenem, to znaczy.z „bratem zbawcą” - poprawiam się pospiesznie.- Mówisz chyba o bracie Drugim.Kim jesteś i czego chcesz od niego?Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć.- Powiedz mu, że odnalazła się „Andy” i chce przekazać bardzo ważne wiadomości.On już będzie wiedział.To bardzo pilne.Dziewczyny przesyłają sobie porozumiewawcze spojrzenia.Ruda idzie na górę, a blondyna przygląda mi się podejrzliwie.- Skąd jesteś? - próbuję zagaić rozmowę.- Z Kotliny Timu czy tutejsza?.- Gdzieżby z Timu - krzywi z oburzeniem cienkie wargi.- Jestem z Marlow.Pracowałam tu w barze.- Dlaczego zostałaś?- Taka głupia historia.- spuszcza oczy.- Gdy to przyszło, byłyśmy wszystkie trzy na urodzinach u jednego takiego.Zaczęłyśmy trochę rozrabiać, to nas zamknął, bo myślał, że za wiele wypiłyśmy.A potem, jak przyszło to jeszcze gorsze, sam uciekł, a nas zostawił.Widać o nas zapomniał.A jak się nam udało wyłamać drzwi, to już było za późno.- Ciężko było?- Szkoda mówić.Diana, moja najlepsza przyjaciółka, nie wytrzymała.Najgorszy był głód.A ona jeszcze do tego bała się czarnych.Na szczycie schodów pojawia się ruda dziewczyna.- Chodź! - woła do mnie.- Przyjmie cię brat Pierwszy.Musisz się tylko przebrać.- Chciałam się widzieć z bratem Drugim.- Nie ma go.Pojechał z braćmi do Cameo i wróci dopiero jutro.Brat Pierwszy powiedział, że jeśli to rzeczywiście takie pilne, jak mówisz, to cię przyjmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]