[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możecie nic poradzić? Medycyna jest bezsilna?”„Jedną z kreacji już schwytaliśmy, druga została namierzona.Trzeci morf ukrywa się najzacieklej ale.”„Macie jeszcze godzinę, czyż nie? To raczej diablo mało, doktorze.jak pana nazwisko?.doktorze Kilim?”„Sądzimy, że córka państwa mogłaby pomóc w schwytaniu zbiegów.Pacjent najczęściej powtarzał właśnie imię siostry, w chwilach morfo-odczytalności klinicznej, oczywiście.”„No tak, a zatem w rezultacie mamy pomóc sobie sami? I po to ściągaliście z delegacji mojego męża: żeby przekonać nas o swojej indolencji?”„Jaki jest najczarniejszy scenariusz, panie doktorze? Co najgorszego może spotkać mojego brata? I co mogę zrobić?”)(Siostrzana z bólu (i) przerażenia Szara ginie kiedy dawny towarzysz jej ludzkości ucieka od wyzwania czerwonych kłów.Chcą mnie złapać, myślę, chwycić wszech genetycznych ślepców, dziedziców głuchoty, maniaków depresji, epileptyków i schizofreników, zapędzonych w skoczne, huntingtońskie pląsy, pijaków wyłapią, opitych winem, opitych krwią, i tamtych wrodzonych w rodzinę umysłowego niedorozwoju.Oni mają swoje prawa; oddają im, co cesarskie i publiczne.Dzierżą na trybunach swoje Kodeksy Czternastego Lipca, i LICZĄ, LICZĄ, ilu nas jeszcze zostało przy życiu, zaś każdy odjęty zajęty stygmatem choroby złości ich i nabrzmiewa, bo psuje wyobrażenia o lepszym losie świata, a wszak świat będzie taki, jaka będzie najszkaradniejsza jego rasa, niech więc raczej zliczają siebie, swoje dni a godziny, [amen].- Trzeba ci uchodzić, żydzie.- Chłop kiwa głową w stronę drogi pod las.- Nie chcemy kłopotów.Droga jest prosta, jesienna, stara, złota.Nie przywykłem do tej ziemi, do tych zapachów wilgotnych od długiej wojny.Ale uda mi się.Wmieszam się w tłum liści.W ciżbę z wiewiórczej kity.W gawiedź szumnych drzew.Tam mnie nie odnajdą.Wydali mnie.Wydali mi w drogę kawał żytniego placka, dwa jabłka.Nie zwykłem do takich, inne są niż edeńskie, mniej kuszące a bardziej treściwe, soczystsze.Mniam.Ujawnię się wiosną, roztopami spłynę w Sieć, może zaiskrę na modemie kwietniowym słońcem po dłuższym odpoczynku.Na razie, liście, cicho - sza, cicho-jeszua ham.Ładnie to Björn wymyślił, wymyśliłem to, a tak ładnie, o tak.- Halt! - Witają mnie refleksy z hełmu, ryngrafu, guzika.Wczoraj niedziela palmowa, jutro napalmowa.I dwa zygzaki na pastwisku kołnierza skręcone jak dwujęzyk pięknego węża, z którym znam się nie od dziś.Kim są ci ludzie, ham? - Halt!Przystaję, ham.Nie, nie.Zbyt piękni.Rośli, smukłolicy, modroocy, silni w gestach i czynach.To nie pościg.To holo.- Jak się nazywa? - pyta mnie jeden z nich łamanym językiem, dzieli się nim jak łamanym opłatkiem.- Gadać!Biernat Samski, nieodpowiadam.Ham.A może już inaczej? O, piękni mordo-ocy.Hmaaham.- Halt! Jak się nazywa? - rozwija się moja predestynacja.Holo, pamiętaj, synu człowieczy, to holo.- Imię nasze Legion, bo jest nas troje - mówię, zaś na dowód, na kennkartę prawdziwości słów przyzywam im obraz Ojca w ich pięknych ciałach i śnieżną figurę Synogarlicy w ich pięknych myślach.Drugi z nich uderza mnie w twarz dłonią w rękawicy z czernionej skórki.Krew zamienia się w wino, spływa mi z dziąsła.- Nie wierzę.- To nie pościg.To holo, ham.Jesienne dymy na bliskim horyzoncie to owoc spalarni liści, tylko, aż liści.- Das Unglück an das wir nicht glauben kann sich als das schlimste erweisen - okrzykują wtedy tamci, jak anioły piękni, jak Götterdammerung pewni, jak fatum nieodzowni.Wymachują słońcem.Ból głowy cofa się po przepustkę do śmierci.www.auschwitz-sehnsucht.edu.pl(„Złapaliśmy ich, szanowni państwo, udało się.Pozostał tylko główny pacjent.I jego choroba, hm, tak, tak.”„Co się stało z ostatnim morfem, doktorze? Czy już naprawdę nigdy nie zaszkodzi naszemu synowi?”„Został wyeliminowany.Kolej teraz na państwa córkę.Proszę uprzejmie, pani Sommo, zapraszam do kabiny.”„Czy to aby na pewno bezpieczne urządzenie, doktorze Kilim? Nie chcielibyśmy, żeby okazało się nagle, że.”„Skoro chcemy, hm, wygrać z państwa synem, panie Samski, musimy - na razie - przyjąć jego warunki gry.Mamy zamiar jednoczasowo i w sposób kontrolowany przenieść psychikę państwa córki do jego świata.Tam wszystko będzie zależeć od pani Sommy: jeżeli zdoła nakłonić go na wyjście razem z sobą z tego osobliwego królestwa choroby, wtedy, cóż.”)Mała mysz drżawka przeprowadza swój ból przez szparę w drzwiach.Witryna w trakcie konstrukcji, ostawili wpusty, łaty nieporadne, nieskrzętne applety, tłuste niespieszne zakamary.W pokoju piękna kobieta, podobna do mnie, o błyszczących oczach, ham, o błyszczących przyszłościach, ham, a więc niepodobna.A więc wyzdrowiała?Zahampytam jąjąjąją.- Kim jesteś? Nazywasz się Somma? - Ostatni wyraz z czymś mi się rozkojarzy.On mi się tylko śni.Jestem chyba panem swego snu ham? Zostawię Sommę na uboczu, ham, pójdę gdzie indziej ham.Na przykład do doktora Jasno-coś-tam pójdę.To znaczy do jego resztek.Residua jego zasrane.Rozwłóczyłem Jasno po całej witrynie prywatnego laboratorium - tu mózg, tu nerka, tu płuco, tu serce, połączone miedzianymi drucikami, wszystkie do baterii, napięciem skokowym przytrzymuję go w życiu, są tu usta, wycięta bułeczka, schowana pod próżniowym kloszem, jest wyjście na fon.Może mówiłeś językami aniołów, Swedenborgu, może mówiłeś językami freników, doktorze, ale ham ale przyjmiemy mój wzór: wydrę ci z mózgu myśli, którymi ponoć obdarowała cię moja kochana siostra, ja porozmawiam z Sommą, nie wy, a gdy już wydrę co moje, wtedy zginiesz, ham, zginiesz, spokojnie, mamy czas, może trzy dni, może idy marcowe, program decyfrujący myśli, komponujący w dźwięk, w kosmiczną melodię ham, zadziała bez zarzutu, ham.Czy wreszcie się ukorzyłeś ham dojrzałeś brak nadziei na cokolwiek, bułeczka ust się przetoczyła, po kabelku, ham skokowym prądem was częstowano ham a teraz już koniec, już nigdy nie pohańbisz mojej siostry swoją melodią, hamnapięcie skacze raptownie, nie ma was, wycięte organy smażą się, ham, na końcu ginie tost ust, odprysk z próżniowej osłonki, brzęk szkła i koniec i koniec i koniec.Hamktóryjestdopieropoczątkiem.- Kim jesteś? Nazywasz się Somma? - Tylko sen.Jego podsen.Boli hamgłowa, pytanie zapierwszym razem było zaledwo spekulacją przyszłości, transakcją terminową na określone zwężenia głośni i, ham, rozprężenia fałd mózgowych.Somma.Znalazła mnie w podśnie.Ham krzyczy że rozszczepiła jądro atomowe swej jaźni, ham, więc przeważa nade mną liczebnie.Że jeśli się poddam, wtedy zabije mnie szybko, w kilka kilkanaście miesięcy terapii, ham.Jej imię jego Legion.Uciekam ham.Zmuzyką przeciskającą się przez mysie zęby chwieję się do podpodsnu, do wyimaginowanego pokoiku.Na starym, sprężynowym łóżku leży status epilepticus, pięćset sześćset ataków na dobę, nie zdąży wrócić w rzeczywistości (o ile nie wiadomo co nimi jest).To On.I gdzie twa formuła, starcze, czy Bóg ci pomógł? Leżysz, opuszczony.Ha, marny, to Bóg, marna Firma, a co może widzisz mnie w swych wizjach, może inny Bóg też jak mnie, obiecywał, więc widzisz mnie, ham, hej Starcze, wiem, że mi nie odpowiesz, ham chciałbym nauczyć się anielskich symfonii, że co, jak odpowiadasz?- Wiesz, okruchu, kto jest trzecią emanacją mojej rozkawałkowanej jaźni?Somma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]