[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budowa specjalnej głębinowej łodzi podwodnej „Pierre Curie” i jedenastu jednostek tej samej serii została przyspieszona.Również we wszystkich innych stoczniach świata, odpowiednio wyposażonych, rozpoczęto budować gorączkowo okręty podwodne tego samego typu.Na dnie oceanuMimo że światowa panika nie osiągnęła jeszcze stopnia, jaki ogarnął mieszkańców Atlantydy w ostatnim dniu istnienia ich lądu, to jednak przybrała tak wielkie rozmiary, że prasa i radio musiały z nią walczyć.Zjednoczona ludzkość odwykła w okresie długich lat pokoju od widma wielkiego niebezpieczeństwa.Wojny i zbrojenia dawno się skończyły, olbrzymie części dochodów narodowych, użytkowane dawniej na produkcję bezużytecznej broni, kierowane były na podniesienie stopy życiowej mieszkańców całego świata i złagodzenie cierpień ludzkiego życia.Dobrobyt ludzkości wzrastał, nauka pomyślnie zwalczała choroby i przedłużała życie człowieka.Jedyną walką prowadzoną przez ludzkość była walka z siłami przyrody.Celem jej było całkowite ujarzmienie tych sił i wykorzystanie ich bez reszty dla dobra ludzkości.Walka ta nigdy się nie skończyła i nigdy się też nie skończy, a na jej froncie padały i padać będą ofiary.Z tego zdawali sobie sprawę wszyscy i każdy chętnie przyjmował na siebie część niebezpieczeństwa, wiedząc że w ten sposób służy ogółowi i pomaga stwarzać warunki polepszenia wspólnego życia.Teraz jednak nadeszła chwila, kiedy cała ludzkość, całe pięć miliardów mieszkańców kuli ziemskiej, stanęło Oko w oko ze straszliwym niebezpieczeństwem wszechświatowej katastrofy.Nic dziwnego, że strach wkradł się w najmężniejsze nawet serca i że nie brakło takich, którzy opuszczali bezradnie ręce na myśl, iż być może już następna minuta przyniesie zagładę wszystkiego, co człowiek przez milion lat swego istnienia wytworzył.- Prawdą jest i byłoby rzeczą szkodliwą przeczyć, że my wszyscy, którzy zamieszkujemy tę planetę, znaleźliśmy się w sytuacji bardzo podobnej do tej, w jakiej znajdowały się załogi Okrętów podczas burzy morskiej w dawnych czasach, kiedy to jeszcze okręty padały ofiarą oceanów - głosiła prasa i radio.- Ale okręt naszego świata jest mocny i w walce z burzą, która mu zagraża, rozporządza środkami stojącymi na wysokości zadania.Opublikowano następnie obszerny, ale jasny plan, uchwalony przez Światową Radę Techniczną i Światową Radę Naukową.Trzeba było jak najszybciej zapewnić płonącemu podziemnemu jezioru lawy inny odpływ, aniżeli ten, który zazwyczaj wybiera i prowadzi przez kratery wulkanów.Istniało jedno tylko takie miejsce, na którym można to było przeprowadzić - dno oceanów.Większość fachowców zgadzała się co do tego, że dno oceanów składa się z cienkiej stosunkowo warstwy stałego bazaltu, prawdopodobnie trzydziestokilometrowej zaledwie grubości.Nie będzie więc trudno przebić jej przy pomocy udoskonalonych maszyn wiertniczych ostatnich dziesiątków lat.W ten sposób stworzone zostanie ujście dla płynnej lawy bazaltowej, a równocześnie całe olbrzymie podziemne jezioro lawy ochłodzi się na tyle, że bazalt pod nim nie będzie już płynny i lawa jeziora powoli skrzepnie.Przeszkodzi się w ten sposób osunięciu się olbrzymich kontynentów do roztopionej lawy, nie dojdzie do światowego potopu, a pierwszym zwiastunem odwróconego niebezpieczeństwa będzie ustąpienie wulkanicznych wybuchów oraz wstrząsów na lądach i dnach oceanów.W których miejscach założone zostaną głębinowe otwory wiertnicze na dnie morskim? Odpowiedź na to pytanie była łatwa.Musi to nastąpić w punktach największego niepokoju, tam gdzie dno morskie według przeprowadzonych ostatnio sondowań znajduje się w stałym ruchu.Jeden z tych punktów stanowi wschodnia dolina Oceanu Atlantyckiego, strefa o szerokości około 300 kilometrów obejmująca Islandię, Maderę, Wyspy Kanaryjskie, Azory i wyspy Zielonego Przylądka.Nie jest wykluczone, że owa olbrzymia, podmorska „Dolina Niepokoju” sięga jeszcze dalej na południe: w roku 1838 angielska korweta „Eagle” na równiku oraz na 22 stopniu zachodniej długości geograficznej, natrafiła tu zupełnie niespodzianie na nieoznaczone na mapie mielizny i na wulkan podmorski.Ciepła para unosiła się nad powierzchnią, a kapitan korwety szybko uszedł z niebezpiecznego miejsca.Wkrótce potem mielizny znowu zniknęły w głębinach dwu tysięcy metrów.Północna część owej atlantyckiej doliny stała się w zamierzchłej przeszłości widownią straszliwej katastrofy, która pogrzebała w falach wielką wyspę wraz ze wszystkim, co na niej żyło.Coś podobnego mogło powtórzyć się znowu i dlatego trzeba było zawczasu przeciwdziałać.Drugim punktem działania miały być słynne głębiny Oceanu Spokojnego, tzw.„rowy”, w których bezpośrednim sąsiedztwie wznoszą się pasma najbardziej czynnych wulkanów.Większość ich koncentruje się w zachodniej części oceanu i ciągnie się wzdłuż Aleutów i Wysp Kurylskich, Tajwanu, Filipin, Wysp Mariańskich i Jawy.We wschodniej części Oceanu Spokojnego z pasmem wulkanów nowozelandzkich łączą się „rowy” wysp Kermadeka i Wysp Tonga; ciągną się one jako bezpośrednie przedłużenie wysp nowozelandzkich w kierunku północnym.„Rów” Kurylski został szczegółowo zmierzony przez fregatę amerykańską „Tuscarora” już w 1874 r.W tym czasie nie istniały jeszcze dźwiękowe aparaty do mierzenia głębin morskich.Fregata wiozła z sobą stalowe druty wielokilometrowej długości, zakończone ołowianą kulą.W Kurylskim „rowie” największa zmierzona głębokość wynosiła 8512 metrów, przy czym stwierdzono, że głębina jest w tym miejscu bardzo rozległa na długość i na szerokość.W osiemdziesiąt lat później, w połowie dwudziestego wieku, okręt radziecki „Zwycięzca” pod dowództwem członka Akademii Nauk, L.A.Senkjewicza, przeprowadził w tym miejscu kilkuletnie, zakrojone na szeroką skalę badania, obejmujące nie tylko „rów” Kurylski lecz również jego północne przedłużenie, głębinę aleucką, oraz południową głębinę japońską.„Zwycięzca” był wyposażony zupełnie inaczej aniżeli fregata amerykańska.Posiadał kilka dźwiękowych głębokościomierzy, wśród nich również ultradźwiękowy, co pozwalało na mierzenie głębokości dna z wielką dokładnością.Oprócz tego wiózł z sobą również piętnastokilometrową linę stalową, podobnie jak „Tuscarora”, z tym jednak, że cel był inny: na końcu liny przymocowane było specjalne samoczynne wiertło, mogące wepchnąć w dno morskie stalową rurę trzydziestometrowej długości i pobrać próbki substancji, składających się na dno morskie z całej trzydziestometrowej głębokości.Doświadczenia przeprowadzone przez „Zwycięzcę” przyniosły różne niespodzianki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]