[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spuściwszy głowę między kolana, oddychała stanowczo za szybko.- Za.raz.zwy.mio.tuję.- Co tu robisz?Z trudem łapała powietrze.Usiadłam za kierownicą i nacisnęłam pedał gazu, żeby czym prędzej wydostać się ze zrujnowanej części miasteczka.- Masz przy sobie telefon?Zakrztusiła się, próbując odpowiedzieć.- Jak może zauważyłaś, bardzo nam się spieszy - oznajmiłam trochę za ostro, bo dopiero teraz dotarło do mnie, kogo zgarnęłam z ulicy.Córkę Hanka.Moją siostrę.Siostrę kłamliwą, zdradliwą i głupią.- Pytam, czy masz telefon?Poruszyła głową, jednak trudno było wyczuć, czy twierdząco, czy przecząco.- Jesteś zła, że ukradłam naszyjnik - jej bełkotliwe słowa przerywała silna czkawka.-Dałam się oszukać.Wmówił mi, że to kawał, że wspólnie zabawimy się twoim kosztem.Zostawiłam ci list na poduszce, żeby cię nastraszyć."Nie sądź, że nic ci nie grozi".Ojciec zrobił ze mną coś takiego, żebyście nie zauważyły, jak się zakradam.Działałam jakby w transie, słuchałam go i nie zadawałam żadnych pytań.Byłam zdenerwowana, ale też podkręcona, zwłaszcza gdy nie zastałam cię w pokoju.Tato zrobił też coś z atramentem, żeby zniknął, kiedy przeczytasz wiadomość.Wydawało mi się, że będzie fajnie.Chciałam zobaczyć, jak się nad tym głowisz.Nie myślałam.Po prostu szłam za wskazówkami taty.Tak jakby miał nade mną moc.- Posłuchaj, Marcie - rzekłam stanowczo.- Wywiozę cię stąd, ale jeśli masz komórkę, to bardzo by mi się przydała.Drżącymi dłońmi otworzyła torebkę.Pogrzebała w niej i wyciągnęła telefon.- Oszukał mnie - powiedziała ze łzami.- Myślałam, że jest prawdziwym ojcem.Myślałam, że.mnie kocha.Ale wiedz, że nie dałam mu tego naszyjnika.Miałam taki zamiar.Przyniosłam go dziś do jego magazynu, tak jak sobie życzył.Ale później.w końcu.jak zobaczyłam tę dziewczynę w klatce.- urwała.Nie chciałam jej współczuć nawet w najmniejszym stopniu.Nie chciałam jej w tym samochodzie, kropka.Nie chciałam, żeby na mnie polegała ani vice versa.Nie chciałam między nami żadnej więzi, ale jakimś cudem w moim sercu wszystko działo się na opak.- Podaj mi komórkę - poprosiłam łagodnie.Marcie wepchnęła mi telefon w rękę i podwijając kolana pod brodę, zaszlochała cichutko.Wklepałam numer Patcha.Musiałam mu powiedzieć, że Hank nie ma naszyjnika.A także wyznać swój potworny czyn.Z każdym kolejnym dzwonkiem czułam, jak wrażliwość, którą wyłączyłam, aby przejść przez ten koszmar, powraca.Wyobrażając sobie wyraz twarzy Patcha, gdy usłyszy prawdę, zamarłam.Zaczęły mi drżeć wargi i straciłam oddech.Kiedy odezwała się jego poczta głosowa, zadzwoniłam do Vee.- Musisz mi pomóc - powiedziałam.- Musisz zaopiekować się moją mamą i Marcie.-Odsunęłam komórkę od ucha w reakcji na wrzask po drugiej stronie.- Tak, Marcie Millar.Później ci wszystko wyjaśnię.ROZDZIAŁ 31Dochodziła trzecia.Zostawiłam mamę i Marcie pod opieką Vee bez żadnych wyjaśnień.Na lawinę pytań Vee stanowczo zdobyłam, opanowując wszelkie emocje.Odjechałam bez słowa.Z początku chciałam poszukać jakiejś mało uczęszczanej drogi i pobyć sama ze sobą, wkrótce jednak okazało się, że moja nocna przejażdżka ma inny cel - i to jasno sprecyzowany.Pędząc w stronę Delphic, prawie nie widziałam szosy.Zatrzymałam się z piskiem opon na parkingu.Dotąd dzielnie tłumiłam w sobie potrzebę przemyślenia tego, co zrobiłam, ale teraz, w osamotnieniu, mroku i niezmąconej ciszy, opuściła mnie cała odwaga.Wyczerpana napięciem, położyłam głowę na kierownicy i zalałam się łzami.Płakałam nad wyborem, którego musiałam dokonać, i nad tym, ile mnie onkosztował.Płakałam głównie dlatego, że nie miałam pojęcia, jak opowiedzieć o wszystkim Patchowi.Czułam, że powinnam przekazać mu to osobiście - i byłam przerażona.No bo jak teraz, gdy pogodziliśmy się już ostatecznie,miałam mu oznajmić, że stałam się jedną z istot, wobec których żywił najwyższą pogardę?Znowu wstukałam w komórkę jego numer, a kiedy odezwała się poczta, poczułam zarazem ulgę i przestrach.Czyżby wiedział, co zrobiłam? Czy postanowił unikać mnie do czasu, aż pogodzi się z własnymi uczuciami? Czy przeklinał mnie, że podjęłam tę głupią - głupią! - decyzję, nie mając innego wyjścia?Nie, powiedziałam sobie.Nic z tych rzeczy.Patch nie unika konfrontacji - to jest mój problem.Wysiadłam z wozu i wolno podeszłam do bramy, przyciskając twarz do jej prętów.Przenikliwy chłód stali był niczym wobec trawiących moją duszę żalu i tęsknoty.- Patch! - wyszeptałam.- Co ja narobiłam?Próbując dostać się do środka, szarpnęłam prętami i.aż podskoczyłam z wrażenia.Stal w moich rękach wygięła się jak miedziany drucik.Po chwili konsternacji uprzytomniłam sobie, że już nie jestem człowiekiem, tylko Nefilem, czyli, że mam moc Nefila.Na straszną myśl, do czego teraz będę zdolna, przeszły mnie całkiem przyjemne ciarki i jeśli dotąd próbowałam przekonać sama siebie, że muszę znaleźć sposób, aby odwrócić przysięgę, to teraz nagle poczułam, że zbliżam się do punktu, z którego nie ma powrotu.Rozsunęłam pręty tak szeroko, bym mogła się przez nie przecisnąć, i pobiegłam w głąb parku, zwalniając dopiero przed szopą nad mieszkaniem Patcha.Roztrzęsiona, nacisnęłam klamkę, ciężkim krokiem przeszłam na drugi koniec szopy i opuściłam się w dół.Posługując się metodą prób i błędów, jak również pamięcią, odszukałam drzwi.Weszłam do kawalerki Patcha i z miejsca poczułam, że coś nie gra.Powietrze przesycała.energia zaciętej walki.Było to niepojęte, ale namacalne, tak jakby zostawiono informację, że niedawno coś się tutaj działo.Podążając śladem niewidzialnych wibracji, ostrożnie poruszałam się po mieszkaniu, nadal niepewna, czym są dziwne drgania wokół.Kopniakiem uchyliłam drzwi sypialni i zobaczyłam tajne przejście.Za jedną z granitowych ścian, lekko przesuniętą w prawo, ciągnął się mroczny korytarz.W kałużach na ziemi odbijało się przydymione światło pochodni umocowanych po bokach.Korytarz rozbrzmiał echem kroków.Ścisnęło mnie w żołądku.W nikłym blasku pochodni ujrzałam subtelnie wyrzeźbione rysy Patcha.Zamyślony, wpatrywał się we mnie czarnymi oczami.Miał wzrok tak bezlitosny, że nie ośmieliłam się poruszyć.Nie mogłam na niego patrzeć, ani też nie patrzeć.Powoli traciłam nadzieję i ogarniał mnie narastający wstyd.Już chciałam zacisnąć powieki i zapłakać, kiedy nasze oczy się spotkały.Pod jednym spojrzeniem Patcha spadł ze mnie cały ciężar.Moje mechanizmy obronne w jednej chwili przestały działać.Ruszyłam w jego stronę wolno i rozedrgana z emocji, rzuciłam mu się w ramiona.- Patch.nie wiem.od czego zacząć! - Wybuchnęłam łzami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]