[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To pewnie chętnie posłuchasz o moim programie politycznym.- Teraz?- A dlaczego nie?- W porządku.- Nie ciekawi cię, czy jestem demokratą, czy republikaninem? A może już to wiesz?- Szczerze mówiąc, nie wiem.- A zatem nie wywarłem na tobie oszałamiającego wrażenia.- Niezbyt interesuję się polityką i nie przepadam za politykami.- Teraz powinnaś mnie zapewnić, że to się wkrótce zmieni.- Obdarzył ją kolejnym zabójczym uśmiechem.- Oczywiście.- Świetnie.Odetchnąłem z ulgą.Kontynuowanie tej lekkiej i nieco frywolnej rozmowy nie byłoby mądre.Kasey wiedziała, że nie może sobie na to pozwolić, bo lada chwila zrobi o jeden krok za daleko.Miała zszarpane nerwy i musiała uważać, żeby ponownie nie poddać się urokowi Tannera.- Jak to się stało, że zająłeś się polityką?- Pytasz, co mnie skłoniło do publicznego taplania się w bagnie?- Tak.Nie wytrzymałabym takiego życia.Przez chwilę się namyślał, a potem powiedział poważnym tonem:- Wiesz, naprawdę chcę zrobić coś dobrego.Do startu w wyborach namówił mnie mój przyjaciel, Jack Milstead.Wiedział, jakich argumentów użyć.Poza tym potrzebowałem nowego wyzwania, jakiejś zmiany.- Bogaty i znudzony, tak?Jej słowa musiały go dotknąć, bo mimowolnie napiął mięśnie.- Właśnie tak mnie postrzegasz?- Jeszcze nie wyrobiłam sobie opinii na twój temat.- Jeśli próbujesz mnie zdenerwować, bym zrezygnował ze współpracy, to nic z tego.Zrobiło się jej wstyd.Gdy dotknęła policzków, poczuła, że są gorące.- Na czym koncentrujesz się w kampanii? Muszę wiedzieć, żeby opracować najlepszą strategię.Odetchnął, rozluźnił węzeł krawata.- No, nareszcie nasza rozmowa zmierza do właściwego celu.- Zamieniam się w słuch.- Wzięła notatnik i pióro.- Chcę walczyć o kilka rzeczy.Po pierwsze o wyższe pensje dla nauczycieli, bo w naszym stanie są żenująco niskie.Mój następny priorytet to rozbudowa sieci autostrad i obwodnice wokół wszystkich większych miast.Wzmożenie kontroli na granicy i ukrócenie przemytu narkotyków.Zamierzam też wzmóc nadzór nad domami dla seniorów.- Imponująca lista.- Popierasz mnie we wszystkich punktach?- Tak, ale to zadania dla Supermana.- Raczej nie wspominaj o tym w materiałach wyborczych.- Rozważę to - odparła, nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.- Czy masz już jakieś pomysły?- Być może.- Nie zamierzasz się nimi dzielić, tak?- Na razie nie.Będziesz musiał mi zaufać.- Gdybym ci nie ufał, nie zaproponowałbym ci tej pracy.Myślę, że stworzymy zgrany zespół.Miała wrażenie, że w pokoju zrobiło się bardzogorąco.Intensywne spojrzenie Tannera nie pozwalało jej się skupić.A może była zbyt przewrażliwiona i nawet niewinne gesty odczytywała jako zaproszenie do flirtu? Jakkolwiek było, powinna myśleć o Tannerze wyłącznie jako o kliencie.- Opowiedz mi o swoim rywalu.Chyba jest niezły w te klocki, co?- Owszem.- Przez kilka minut opowiadał jej o Butlerze, o jego największych wzlotach i upadkach, a potem zapytał: - Jak sądzisz, na kiedy dasz radę przygotować pierwsze materiały?- Potrzebuję kilku dni.Mam nadzieję, że detektyw Gallain nie zdezorganizuje mi pracy.- Nie powinnaś się na niego złościć, on tylko wykonuje swoją robotę.Może i jest uciążliwy, ale nie spocznie, dopóki nie złapie mordercy Shirley.Potarła skronie, a potem skrzyżowała ramiona na piersi.- Wciąż do mnie nie dociera, że Shirley nie żyje.- To normalne - powiedział Tanner uspokajającym tonem.- Nie pozwól, by cię to zniszczyło.- Ja mam po co żyć.Brock mnie potrzebuje.Liczą na mnie również ludzie z agencji.- Ja też, nie zapominaj o tym.Opuściła wzrok.Bała się, że jeśli spojrzy Tannerowi w oczy, będzie zgubiona i nie zdoła ukryć, jak bardzo na nią działa.- Słuchaj, a może wybierzemy się razem na kolację?Uniosła gwałtownie głowę.- Nie, dziękuję, muszę wracać do domu.Przez chwilę wydawało jej się, że Tanner nie przyjmie odmowy, jednak powiedział spokojnie:- Trudno, może innym razem.- Może - odparła z wahaniem.Uśmiechnął się i ruszył do drzwi.- Będziemy w kontakcie - rzucił przez ramię i wyszedł.Czuła, jak po plecach spływają jej strugi potu.Miała urywany, ciężki oddech.Jej serce biło przyśpieszonym rytmem.Próbowała pedałować równym tempem, ale zesztywniałe mięśnie nie chciały jej słuchać.Po rozmowie z Tannerem rozbolała ją głowa.Była kłębkiem nerwów.Wróciła do domu, przebrała się i od razu zaczęła ćwiczyć.Przez chwilę zastanawiała się, czy nie pobiegać po parku, jednak nadciągające ciemne chmury zwiastowały rychły deszcz.Wysiłek fizyczny dobrze jej zrobił.Rozluźnił mięśnie i oczyścił umysł.Jednak nawet najbardziej wyczerpujące ćwiczenia nie pomogłyby jej uwolnić się od demonów przeszłości.Od wspomnień o Tannerze Harcie.Nie żałowała, że przyjęła jego zlecenie, jednak spotkanie z nim kompletnie wytrąciło ją z równowagi.W dodatku jeśli chce sprostać zadaniu, będzie często widywać Tannera.Musi nauczyć się traktować go jak innych.Lecz właśnie to będzie najtrudniejsze, bo przecież Tanner wcale nie był dla niej po prostu kolejnym klientem.Przy nim powinna zawsze zachować spokój i opanowanie.Po jego wyjściu oparła się ciężko o biurko, tak bardzo wyczerpana, jak po przejściu potężnego huraganu.Nie miała pojęcia, że Tanner jest taki energiczny i tego samego wymaga od innych.Cóż, nie było okazji poznać go od tej strony.Po chwili opuściła biuro.Od śmierci Shirley nie lubiła tu przychodzić, bo natychmiast odżywały koszmarne wspomnienia.Po wyjściu Tannera, pokój wydał jej się szczególnie ponury i pusty.Czuła, że nie może tu zostać ani chwili dłużej.Teraz, zawzięcie pedałując na rowerku treningowym, próbowała nie wracać myślami do Tannera.Gdy pot zaczął jej zalewać oczy, uznała, że pora zmniejszyć tempo.Sięgnęła po ręcznik i wytarła twarz oraz kark.Potem zrobiła sobie gorącą kąpiel i umościła się wygodnie na kanapie z filiżanką czekolady w dłoni.Właściwie powinna wziąć się do roboty.Cały zespól będzie musiał się przyłożyć, by zadowolić Tannera.To będzie trudne, ale zapewne fascynujące.Westchnęła i wzięła ze stolika notatnik.Niestety zamiast skupić się na kampanii wyborczej, wciąż wracała myślami do nocy, która odmieniła jej życie.- Jesteś wstawiona, prawda? Zachichotała i przyciągnęła jego głowę.- Ty też.- Chwileczkę - powiedział między pocałunkami.- Nie na tyle, by nie wiedzieć, co wyprawiamy.Wpadnę przez ciebie w tarapaty.Tak się składa, że twój narzeczony jest moim najlepszym przyjacielem.- Sam jest sobie winien, skoro wolał oglądać meczkoszykówki.Poza tym to on prosił, byś dotrzymał mi towarzystwa, choć ledwie cię znam.- Jednak.- Nie podobam ci się? - spytała zalotnie.- Pocałuj mnie - poprosiła szeptem, przyciskając się do niego biodrami.- Co ty ze mną wyprawiasz? - wychrypiał, ale spełnił jej prośbę.- To samo co ty ze mną.Nie odrywając od niej wzroku, rozpiął jej bluzkę i zaczął pieścić piersi.- Ja też chcę cię dotykać - szepnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]