[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiłem to samo i wiesz co? Mogłem mówić.Wszyscy mogliśmy.W życiu nie słyszałeś takiej wrzawy.” Zaśmiał się na samo wspomnienie „I wtedy-” - nachylił się nad stolikiem, zniżając swój głos do szeptu „Spod ziemi wyszła kobieta i rzekła do nas: Znacie mnie” „Ty także?” „Niezbyt.Była potężna, ważyła z 300 funtów i piękna zarazem.Każdy rodzaj krwi, każdy rodzaj uczucia na jej twarzy, wszystkie w jednym.Wściekłość, miłość i zachwyt” był zachwycony nawet teraz „Nie do uwierzenia”.„I kim ona była?”„Jakimś duchem ziemi.Boginią.Moją Matką.Nie wiem.Najważniejsze, że powiedziała do nas: Muszę wiedzieć czy powinnam roznieść to miasto na kawałki”„O mój Boże.”„I wtedy wszyscy naraz zaczęli mówić, stwierdzając jak okrutni wy ludzie jesteście, jak głupi i niszczycielscy”„A co ty powiedziałeś?”„Milczałem.To znaczy, przeżyliśmy razem fajne chwile, ty i ja, ale słysząc te wszystkie historie.Nie wiedziałem co myśle攄Więc to był jakiś rodzaj głosowania?”„O tak.”Ralph przypatrywał się brązowym oczom Duffy’ego szukając jakiejś wskazówki co do rezultatu „I?” zapytał szeptem.„Nie wolno mi.” przerwał nadstawiając uszu „O-o” wymruczał„Co się dzieje?”„Czy tego nie czujesz?” wstał teraz od stołu i skierował się do drzwi.Chwilę potem, fala wstrząsu przetoczyła się przez dom.Światła zgasły.Okna zagrzechotały.Ściany zatrzeszczały.Tym razem Ralph był szybki.Z ramionami ponad głową na wypadek kolejnych uderzeń w czaszkę, przebiegł przez drżący grunt i wybiegł przed frontowe drzwi, nie oglądając się za siebie no momentu w którym nie znalazł się bezpiecznie na ulicy.Stamtąd miał zbyt dobry widok na ruinację swego domu, już wcześniej zranione ściany składające się pod siebie i dach przemieniający się w gruz; grzebiące w jednej chwili wszystko co nazywał swoim własnym.Zadzwonił do Kathleen z mieszkania Vince’a aby przekazać jej nowiny.Odparła że jest jej przykro, ale w końcu mówili to do siebie niezliczoną ilość razy i straciło to znaczenie.Przed końcem rozmowy zapytał czy zamierza wrócić do Kalifornii w najbliższym czasie.Zaprzeczyła.„Możesz odbudować” Vince powiedział następnego dnia gdy udali się aby oszacować zniszczenia „Rząd obiecał już bezodsetkowe pożyczki i masz jeszcze ubezpieczenie”.To była prawda.Oczywiście że mógł odbudować.Z mocniejszymi fundamentami.Więcej stali, więcej betonu.Ale teraz ta myśl napawała go wstrętem.Myślał o swoim złudzeniu.O Duffym pożerającym lody i dumającym o okrucieństwie człowieka.Bóle głowy zmniejszały się, więc przypuszczał że więcej nie będzie prześladowany przez podobne delirie, ale wciąż pamiętał słowa rozmowy.„Odbudować?” chciał spytać Vince’a „Dlaczego?”Zachował jednak swe wątpliwości dla siebie.Robiąc dobrą minę do złej gry, uśmiechnął się nawet raz lub dwa.Kiedy jednak Vince poszedł na piwo, natychmiast przestał kopać i usiadł na gruzowisku, wpatrując się w dolinę.Gdzie Duffy zniknął tym razem? Z powrotem gdzie już był wcześniej, w głębi Mullholland?Bez zastanawiania się nad swoimi czynami, wstał i zaczął iść.Zamysł poszukiwania Duffy’ego był jedynie mglistą notką gdzieś z odchłani jego umysłu, ale im bardziej oddalał się od domu tym bardziej koncentrował się na tym zamierzeniu.Jeśli tylko zdołałby odnaleźć psa, byłby to znak że to życie nie było do poprawki.Odbudowałby je z mocniejszymi fundamentami.Wszędzie widoczne były sceny zniszczenia - domy które pragnął mieć wymazane, baseny zawalone, samochody zgniecione - ale kiedy nareszcie osiągnął krawędź powietrze było czystsze niż to które pamiętał.Wędrował może przez ćwierć mili, aż osiągnął miejsce gdzie krzaki na boku drogi zostały stratowane.Zaciekawiony, zszedł z asfaltowej nawierzchni i wszedł w kurz podążając błotnistym podłożem w stronę miejsca ukrytego przed oczyma człowieka przez ścianę drzew.Zanim jeszcze osiągnął mały gaj, absurdalne podejrzenie sprawiło że po jego karku przeszły ciarki.Ziemia nie była wzburzona przez ludzka stopę.Zwierzęta tu były wcześniej, w znacznej ilości.Nie przyszły z jednego kierunku.Ścieżki do tego miejsca były udeptane z każdego wyobrażalnego punktu geograficznego.Chciał odwrócić się i uciec, ale ciekawość zwyciężyła strach.Z sercem dudniącym nawet w skroniach, wślizgnął się między drzewa.Gaj był opuszczony.Ale widniał tam dowód wcześniejszego ogromnego zgromadzenia.Ślady kopyt i łap odciśnięte w kurzu, pióra i sierść przelatujące wokół, ekskrementy uformowane w kopce czy rozbryzgane wszędzie wokół.A w środku zagajnika, pęknięcie w ziemi.Uparcie zbliżył się do niego.Nie było dymu.Grunt był trwały i zimny.Jakikolwiek cud miał tu miejsce - jeśli w ogóle jakiś - przeminął.A może nie? Kątem oka dostrzegł ruch i spoglądając wokół zobaczył Duffy’ego wychodzącego z pomiędzy drzew.„Więc.” przyznał „To wszystko było prawdą”Na dźwięk głosu swego pana, Duffy podbiegł, skacząc do twarzy Ralpha aby go polizać.„Duffy” zapytał Ralph „Czy ty mnie słuchasz? Powiedziałem że ci wierzę”Duffy jedynie zaszczekał i zaczął biegać w kółko.„Cholera, mów do mnie! „krzyknął Ralph.Pies szczeknął ponownie kiwając zaciekle ogonem.Potem odszedł, z dala od chłodu zagajnika, spoglądając za siebie czy pan podąża za nim.Ralph po raz ostatni spojrzał na pęknięcie za sobą, a potem ruszył za psem w stronę słońca, depcząc po drodze po tuzinach różnych fekaliów.Duffy ciągle hasał i szczekał i nie zaprzestał przez całą drogę do domu.Ralph nasłuchiwał, mając nadzieję na usłyszenie rozpoznawalnej frazy (choć słowa) w psim jazgocie.Ale słyszał jedynie psie błogosławieństwa bycia żywym i powrotu karmiącego go stworzenia.To oczywiście nie stanowiło odpowiedzi na żadne z jego pytań.Ale radosny nastrój Duffy’ego był zaraźliwy.Do czasu ujrzenia zgliszcz, Ralph zdążył już zaplanować wygląd domu który pewnego dnia zajmie ich miejsce.Jednakże postanowił nie zmarnować swego serca na miłość do nowego budynku; w przypadku niekorzystnego wyniku głosowania i pościgu zwierząt chciał stworzyć proste psie schronienie aby utrzymać swego mistrza przed rozpaczą.Umęczone Dusze: Legenda PrimordiumI oto przed wami, szanowni czytelnicy, kolejne opowiadanie Clive’a Barkera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl