[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie do końca rozumiała, o co mu chodzi, ale chwilowo było jej to obojętne.Musi się choć trochę zdrzemnąć.- Na razie jestem strasznie zmęczoną kobietą - mruknęła półprzytomnie i ostatkiem sił weszła na piętro.Justin udał się za nią do sypialni, lecz na razie nie miała siły się z nim spierać, kto gdzie będzie spał.- Czuj się, jak u siebie w domu - zażartowała niemrawo i zniknęła w łazience.- Mamuś, mamuś, strasznie za tobą tęskniłem!- Ja też, skarbie - odpowiedziała na wpół sennie.Gdy poczuła dotyk ciepłych warg na czole, uśmiechnęła się z czułością i mocniej wtuliła się w poduszkę.Nagle usłyszała szepty i stłumiony śmiech.Z trudem uniosła powieki.Ujrzała przed sobą słodką twarzyczkę swego syna.- O, jak wcześnie dziś wstałeś.- Zauważyła, że malec zaciska rączkę na dużej dłoni.Półprzytomnie powiodła wzrokiem do góry i zobaczyła szeroko uśmiechniętego Justina.- Wcześnie? Co ty na to, synu? - Porozumiewawczo mrugnął do małego i obaj wybuchnęli śmiechem.- Mamo, jest już po południu! Czekamy i czekamy, a ty śpisz! Obiecałem tacie piknik.- Mały aż podskakiwał z podniecenia.- Co takiego? O rany, dajcie mi pięć minut, już idę.- Ponownie spojrzała, jak trzymają się za ręce i poczuła bezsensowną zazdrość.Ci dwaj zachowywali się, jakby znali się od stu lat.Od razu było widać, że Val uwielbia ojca.- Chodźmy, synu, mama musi się ubrać.- O, nie, najpierw trzeba mnie uściskać - zaprotestowała Sophie i przygarnęła synka do siebie.Z uczuciem wtuliła twarz w jego mięciutkie loki.Mały pocałował ją mocno, lecz już po chwili wyrwał się niecierpliwie, wygłodniali, więc rzucili się na jedzenie, wybuchając co chwila śmiechem i opowiadając sobie różne rzeczy.Czuła się cudownie, ale zarazem.Gdy skończyli jeść i Val usadowił się wygodnie ojcu na kolanach, znów poczuła bolesne ukłucie zazdrości.Justin, ku jej zdumieniu, natychmiast połapał się w jej uczuciach i równie błyskawicznie zaradził jej zmartwieniu.- Chodź tu, mamusiu - mruknął z uśmiechem i przytulił ją mocno do siebie.Siedzieli więc we trójkę, jak przykładna, kochająca się rodzina i przypatrywali się innej rodzinie, która właśnie wyszła z lasu.Były to wiewiórki, które ośmielone bezruchem ludzi, podchodziły coraz bliżej.Val ostrożnie sięgnął do przygotowanej torebki i rozsypał na kocu orzeszki.Niedługo potem zwierzątka niemal jadły mu z ręki.Mały promieniał, a Sophie i Justin nie odrywali od niego zachwyconego wzroku.Gdy jednak wsiadali z powrotem do samochodu, chłopiec był blady i wyraźnie zmęczony.Powieki ciężko opadały mu na oczy.Teraz patrzyli na niego wyłącznie z niepokojem.- Jak się czujesz, Val? - zapytała Sophie, gdy Justin starannie zapinał mu pas bezpieczeństwa.Na sennej twarzyczce chłopca pojawił się błogi uśmiech.- Mamuś, to najpiękniejszy dzień ze wszystkich - wymruczał.Wzrok Sophie błądził po całym pokoju, starannie jednak omijając kanapę, na której siedział jej mąż.Val spał w swoim łóżeczku już od kilku godzin, pani Bacon wyszła po podaniu kolacji, zostali więc tylko we dwoje.Właśnie skończyli jeść i sytuacja stała się dość niezręczna.- Bardzo miły ten twój domek - zauważył od niechcenia Justin.- Zdziwiłem się trochę na jego widok, bo wiedziałem, że lubisz nowoczesne i luksusowe rezydencje.Gustowałaś w nich za czasów Wayne’a, pamiętam ten bungalow na plaży w Malibu.Najwyraźniej macierzyństwo zmieniło cię.- Nie aż tak bardzo, jak myślisz - odparła chłodno.Nie zamierzała wyprowadzać go z błędu co do jej rzekomego kochanka.Gdyby w jego życiu nie było Jess, to powiedziałaby prawdę, ale tak.- A ten dom pokochałam od pierwszego spojrzenia.- Szczerze mówiąc, ja chyba też.Obejrzałem go sobie dokładnie dziś rano.Czy naprawdę potrzebujesz aż dwóch dodatkowych sypialni? Pozwolisz, że w jednej urządzę sobie gabinet do pracy, dobrze?- Zamierzasz zostać tak długo? To znaczy.- zająknęła się z zakłopotaniem.Przecież nie mogła mu powiedzieć; „Poddaj się zabiegowi i wracaj do Anglii”.- Postawmy sprawę jasno.Niezależnie od tego, co się stanie, znów jesteśmy małżeństwem.Ta noc, gdy już nie mogłaś się doczekać, żeby wskoczyć mi do łóżka.- Sophie spłonęła rumieńcem i odwróciła wzrok -.oznacza w świetle prawa, że się pogodziliśmy.Potrzebowałabyś następnych pięciu lat separacji, żeby dostać rozwód, ponieważ ja nadal nie zamierzam ci go dać dobrowolnie.Tak samo, jak nie zgadzam się na dalszą separację.- A co z twoją pracą, z twoją karierą? - zdumiała się.Nie wierzyła, że byłby gotów wyrzec się wszystkiego.ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY- Ze względu na Vala - szepnęła, gdyż nie chciała, by triumfował, że tak łatwo mu uległa.Wziął ją na ręce z taką łatwością, jakby nic nie ważyła.- To też - przytaknął, wnosząc ją na górę po schodach.- Ale nie oszukujmy się.Pragniesz mnie równie mocno, jak ja ciebie.Zawsze tak było, a te cztery lata w niczym nie umniejszyły siły trawiącego nas ognia.Przez to, że próbowaliśmy go stłumić, teraz wybuchnął jeszcze mocniej - wymruczał jej do ucha i ostrożnie postawił ją na podłodze.To, że miał rację, wcale nie oznaczało, że Sophie zamierzała mu ją przyznać.Już chciała dumnie oznajmić, że wcale nie, że skądże znowu, gdy nagle zorientowała się, że znajdują się nie w sypialni, lecz w łazience! Powróciło do niej dawne marzenie - ona z Justinem pod prysznicem.Rozmarzona, już bez oporu pozwoliła się całować i pieścić.Pewnie zaraz ją tu zostawi samą, trudno.- Rozbieraj się - ponaglił niecierpliwie, sam zdzierając z siebie sweter, koszulę i dżinsy.Chwilę później znowu porwał ją na ręce i.zaniósł pod prysznic!- Och! - wykrzyknęła ze zdumieniem i zachwytem Sophie, po czym rzuciła się mężowi na szyję.- Całe lata o tym marzyłem - wyznał.- Tyle razy wyobrażałem sobiejak by to było cudownie kochać się z tobą pod prysznicem.A potem okazało się, iż rzeczywistość przerosła wszelkie marzenia.Sophie zapomniała o wszystkim i dała się unieść fali rozkoszy.Z cudownego zapamiętania wyrwał ją dopiero przestraszony głos Justina.- Nic ci nie jest? Odezwij się! Leniwie uniosła powieki.- Mmm, jest mi fantastycznie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]