[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pociesz się, Jaskrze - powiedział Geralt.- Ci ludzie nie nagrodzą PompejuszaSmyka.Nie pozwolą wynieść poza muiy miejskie ani miedziaka.Na przykład obciążązwycięzcę zapłatą za wynajem miejsca albo kosztami reklamy.Muszę jednak znaleźć dlasiebie odpowiednie miejsce!Wiedźmin ułożył palce w Znak A Psik, lecz ku jego zdumieniu nikt z miejscowejsocjety nie zareagował na ową prostą magię.Biały Wilk musiał usiąść na ławce uczestników, między Jaskrem a Essi Daven.Wokółrozchodziły się nieskładne dźwięki miedzianych i srebrnych strun, bo artyści stroiliinstrumenty.Uderzenie w gong obwieściło początek imprezy.Pierwszy wyszedł na scenę Valdo Marx, odwieczny rywal Jaskra.- Ma pecha, biedaczek - obłudnie współczuł bard.- Otwierać turniej poetycki to tak,jakby w ogóle nie wziąć w nim udziału.Publiczność od razu o tobie zapomni.Lepiej mi siępowiodło, występuję jako dwudziesty ósmy.Na koniec wystąpi ten upiór z Movietonu.Niema się do czego przyczepić, osobiście losowaliśmy!- Są sposoby na losowanie - oświadczył wiedźmin.- Na przykład potrzymaćkonkretną płytkę z numerkiem w lodzie albo przeciwnie, podgrzać.Pompejusz pierwszywkładał rękę do worka?- No tak - przyznał Jaskier.- Swołocz ma szczęście.- A przecież dawniej szczęście było przywilejem głupców - zauważył Geralt.- O tempora, o mores! - przytaknął Jaskier.Nikt prawie nie słuchał recitalu, wszyscy wokół rozmawiali, przeszkadzającutalentowanemu koledze na estradzie.Valdo Marx z Cidaris ze złości rozwalił lutnię o scenę i cisnął jej szczątkami wbankierów, po czym oddalił się z godnością.Jaskier szyderczo zaklaskał.Geralt przysnął w trakcie piątego występu.Nawet głośniejsze czasem oklaski niezdołały wyrwać go z odrętwienia.Ocknął się tylko na chwilkę, by przepuścić Essi w paradnejsukni z niebieskiego jedwabiu, przyciskającą do piersi niewielką cintryjską gitarę.Wiedźmin nawet z uwagą wysłuchał jej ballady Mój biały koń w malinowymczapraku, po czym znów się wyłączył.Ponownie ożywił się, gdy na scenę wyszedł nilfgaardzki tercet „Żaba z NierdzewnejStali” w czarnych kominiarkach i rękawiczkach.Po deskach scen spłynęły kłębyśmierdzącego, gęstego dymu, po to by zaskoczyć czymś widzów, bo repertuar był niezwyklemęczący: przybysze z północy śpiewali a cappella groźnymi basami, czyniąc wrażenie, jakbymieli za chwilę wszystkich wymordować.- To prawdziwe straszydła.Wszyscy trzej! - mruknął.- Jaskrze, czy coś takiego jest uwas dopuszczalne?- Nie hałasuj - ostrzegł poeta.- Nie rozpraszaj się.Zbieraj siły do najważniejszegoczynu.Weź lepiej chusteczkę i otrzyj łzy panience.Przyszła wreszcie kolej na Jaskra.Potrząsnął ramieniem wiedźmina i nakazał mu:- Klaszcz jak należy! W tobie cała nadzieja! Jestem tu primus inter pares!Geralt zawsze był wiernym druhem.Nawet trochę poczarował, by wywołać większąowację, wyginając palce w Znak Klak.Wystarczyła odrobinka magii, bo Jaskier śpiewał jakw transie, a lutnia elfów to w końcu nie jednostrunowiec górskich gnomów!Lecz co tu dużo gadać, Poecie coś nakazać, Nie może ani jeden król!Tak zakończył swą niepokorną Balladę o wolności słowa, zebrawszy gorące brawa.Geralt pomyślał, że poeta ma realną szansę wygrać ten dziwaczny turniej trubadurów ijest faktycznie najlepszy.Pompejusz Smyk samym jednak pojawieniem się rozwiał wszelkie iluzje.Publicznośćpoderwała się jak jeden mąż, ledwie wszedł na scenę artysta z nieznanego nikomu Movietonu.Nowy Orfeusz rzeczywiście był jednooki.Nie wyglądał na piewcę romantycznejmiłości.Zmierzwiona czupryna, brązowa szczecina na policzkach, szeroka szczęka.Skórzana kurtka z frędzlami, wysokie buty z wyłogami.Wszyscy poprzednio występujący truwerzy śpiewali na stojąco, lecz dla Jednookiegoprzyniesiono taboret i nie tylko.Pompejusz Smyk zasiadł ciężko.U jego nóg asystenciustawili spory bęben i perkusję.Pałeczki do bębna i talerzy wprawiane były w ruchspecjalnymi pedałami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]