[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodzi służąca, krząta się po sypialni, otwiera szerzej okna, przechodząc przy tym przez Aguerre; oczywiście nie widzi go, ani nie słyszy.Po jej wyjściu, i gdy Frederick wreszcie milknie, Carla obraca się na wznak.Oczy są już suche.Przelotnie spogląda na Aguerre; twarz ma bez wyrazu.— Daj mi lepiej spokój.— (Szeptem).— Chce mi się spać.Aguerre wychodzi, w głównym holu mijając jeszcze szepczące o pani domu pokojówki.Na dziedzińcu hacjendy uderza go w skronie słoneczny żar.Wyczarowuje sobie szerokoskrzydły, biały kapelusz, nasuwa na oczy.Kiedy odezwie się ten cholerny Ivan? A glejokryst — pieprzyć patent, lepiej niech Szarski popracuje na materiale i pokaże, co potrafi komp FTL, na początek odszyfrowując tamte pliki Gabriela.Trust anty–ICEO — Marie–Anne powinna się skontaktować także z nimi… Dwa kroki przed wrotami dogania go okrzyk Carli.— Fred!Ogląda się.Stoi w progu, przecięta w pasie granicą cienia, jeszcze półnaga, prosto z łóżka.Aguerre przeindeksowuje się do holu, tuż za nią.Zdejmuje kapelusz.Ruch dodatkowo mierzwi białe włosy wdowy.Carla nie odwraca się; za to zapada się w Aguerre z westchnieniem, jakby faktycznie czuła ciężką stampę xenotyka.Frederick obejmuje ją odruchowo.Tak łatwiej jej mówić.— Masz rację, masz rację, ja po prostu nie mam siły się z tego wydostać, może gdybym miała z Gabrielem dzieci, może wtedy, może one, ale nie mam i przeczuwam tę ciemność, ja nawet chcę się zanurzyć, to, rozumiesz, to takie…— Łatwe.— Nieuniknione.— Spirala.Każdy krok słuszny, a po siedmiu pełzasz w błocie; i nie było błędu.— Tak.Powoli.Zassie mnie.Powiedz.Tobie nawet silniej serce nie zabiło.— Kiedy?— Teraz.Kiedykolwiek.Przy mnie.W ogóle.— Nie, chyba rzeczywiście nie.— Dobrze.— Głośny wdech.— Daj mi.— Co?— Stróża.Przekopiuj mi z Zamku wzory nano i programy.— Carla…— No co? Teraz boisz się procesu?— Okay.Wywija mu się w ramionach, całuje szybko w policzek przecięty fioletowym żylakiem.— Opowiesz mi potem o naszych nocach.— Mhm…?— Na Sardynii.I ucieka w mahoniowe cienie wysokich pokoi.Aguerre wraca na słońce.Idąc ku zatoce, pochylony lekko pod kapeluszem — latawcem, kalkuluje swoje szansę w najbliższych głosowaniach w Wysokiej Radzie OHX.I Co począć z groźbą deszyfracji każdego krypto dwustronnego; jak teraz komunikować się przez Iluzjon.Od czasu ogłoszenia patentów Frederick chodzi tylko w Iluzjonie/Krypto, ale zdaje sobie sprawę, że co zmyślniejszy hacker może wepchnąć się na odpowiedzialne ze transmisję Bagna i kopiować sobie cały ten szum, by potem — kiedy? już pewnie za tydzień, dwa — odszyfrować go na komputerze FTL.Petrc jest w stanie uczynić to już teraz.Czy to dlatego do tej pory nie odpowiedział na zaproszenie? Bo nie dowierza żadnemu krypto? Powinniśmy dokonać wymiany pakietów randomicznych; ale to też…Campus Instytutu rozciąga się na łagodnych wzgórzach okalających zatokę od południa; na przeciwległym łuku rozrosła się polinezyjska wioska.Konstytucje tutejszych Polinezyjczyków są dosyć ekscentryczne (pochodzą oni z pierwszej fali emigracji kulturowej) i w Glinie raczej nikt się do nich nie zbliża.Aguerre skręca na pierwszym skrzyżowaniu ku campusowi i wyższym — cztero — , pięciopiętrowym budynkom Instytutu Paige’a.Na oko sądząc, przechadzka dwugodzinna.Oczywiście, może się Aguerre przeindeksować od razu na miejsce — ale w ten sposób straciłby wymówkę dla dwóch godzin nieróbstwa z dala od piekła polityczno — gospodarczego kryzysu spowodowanego schizmą w OHX.Licznik bezwarunkowych żądań połączeń z Frederickiem Aguerre, tych już przesianych przez filtry programu sekretaryjnego Primusa i rozpoznanych jako ważne, wskazuje dwa tysiące i bije wzwyż.W trzech czwartych drogi do Instytutu, gdzie pokrycie sieci Iluzjonu jest najrzadsze i dwie trzecie danych idzie z symulacji, sekretarz otwiera jedyne połączenie, dla którego Aguerre ustawił priorytet najwyższy.— Błękit, tak? — pyta Ivan Petrc SR, odwracając się ku oceanowi.Schodzi ze ścieżki, przyklęka, wciska dłoń w miękki piasek.— O czym chciałeś rozmawiać? Mam nadzieję, że o niczym ważnym… — Wstaje, spogląda ku Instytutowi.Mija ich para na rowerach, skręcająca zaraz ku campusowi.Petrc spaceruje w cieniu kutrypicznych zarośli.— O interesach tylko w Glinie.Aguerre przygląda się spod nisko nasadzonego kapelusza tym niby niezbornym ruchom Petrca.Petrc jest w obcisłym białym swetrze z emblematem róży na lewej piersi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]