[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysłał Klewka do błazna z ofertą pięciuset guldenów.Ów zgodził się zrobić wyjątek, ale za siedemset.W końcu Harris nie miał wyjścia, reszta nie przejawiała nawet chęci, by wyjść z alkoholowego upojenia.Błazen przedstawił się jako Urral Ig Hinden – Harris znał nazwisko Ig Hinden, natomiast nie mógł sobie przypomnieć skąd.Liczył, że uda mu się później, po ustąpieniu gorączki i bólów, gdy jego umysł stanie się jaśniejszy.Urral uśpił pacjenta, a następnie otworzył jego trzewia dość mocnym czarem.Własnymi rękami pojedynczo wydobył z żołądka wijące się i piszczące larwy.Następnie spalił wszystkie na popiół.Zabrał pieniądze, zamknął brzuch Harrisa i udał się w kierunku łaźni.* * *Harris utoczył ze swych nadgarstków nieco krwi i napisał nią na ołtarzu kilka skomplikowanych znaków magicznych.Oblał wrzątkiem stopy.Na zaczerwienionej skórze pojawiło się kilka białych bąbli.Mijała trzecia godzina obrządków.Teraz mógł przemówić.Cieszyło go to, gdyż gorączka coraz bardziej mu dokuczała, a i sił w starym ciele zostało naprawdę niewiele.– O Mroczna Pani Ludu Ziemi! Wybacz, proszę, mą zuchwałość.Modlę się do Ciebie teraz, gdym w największej potrzebie.Moja moc jest na wyczerpaniu.Daj mi, proszę, siły, daj mi wystarczająco dużo gniewu i złości, bym dokonał tego, co muszę.Wiesz, co stało się wcześniej, wiesz, co stało się teraz.Ty wiesz wszystko, Ty, druga po Poruszycielu.Błagam, pomóż! Dopomóż wiernemu słudze i udziel łaski! Ty, która kochasz zemstę i sprawiedliwość!Harris klęczał spokojnie na piaszczystej ziemi.Przedostający się przez wąski otwór promień słońca otaczał go obwódką jaśniejącej mgiełki, kropelki potu błyszczały niczym diamenty.Jego wygląd zmieniał się z każdą chwilą.Stara i pomarszczona skóra była coraz młodsza, włosy gęstsze, a spojrzenie mniej zmęczone.Odzyskiwał siły witalne.Mroczna Pani Ludu Ziemi wysłuchała jego prośby o przedłużenie życia.Dała mu nową moc, dużo nowej mocy.Tym razem miała ku temu jakże ważny powód.Jej sługa musiał dokonać krwawej zemsty na człowieku, który próbował go zabić.Ale by tego dokonać, wydobył już z własnych trzewi larwy demonów, które zalęgły się w beczce z piwem.Były niewielkie, rozmiarów kciuka, jednak bardzo płodne, rozmnażały się tak szybko, że trudno było opanować ich plagę, jeśli znalazły żywiciela.Błazen wypalił beczkę od środka, nie otwierając jej.Usmażył wtedy kilkadziesiąt osobników.Jeden wydostał się na zewnątrz.Sam wybił dziurę w mocnym drewnie.Imponujące jak na tak małą istotkę.Gdy Harris skierował w jego stronę swoją pałkę, wybałuszył czerwone oczęta i rozdziawił paszczę usianą setką ostrych jak igły zębów.Miał dwie ręce i długi ogon zakończony kolcem, był jadowity.Błazen zmiażdżył go, zwiększając tysiąckrotnie jego masę.Na ziemi nie została nawet plama.Wszystko wsiąkło w glebę.Działo się to ponad trzy tygodnie wcześniej.Ig Harrin wstał z kolan i rozejrzał się po wnętrzu potężnej świątyni wykutej w skale skrytej wśród zabudowań klasztoru.Tajemniczy zwyczaj budowania „domów” Mrocznej Pani pod ziemią ginął w odmętach czasu.Mało kto wiedział, jakie były pierwotne powody lokowania miejsc kultu pod powierzchnią, a Harrisa wcale to nie interesowało.Gdy wspiął się po dwustustopniowych schodach i wyszedł na zewnątrz, zobaczył, że Klewek patrzy na niego z rozdziawionymi ustami.Uśmiechnął się pod nosem.Wiedział, że wygląda inaczej, młodziej.Czuł się też zupełnie inaczej.Czuł to w swoim wnętrzu.Mroczna Pani zesłała na niego swe łaski.– Panie.Ty.– Klewek próbował wydusić z siebie jakieś zdanie, ale z jego gardła wydobywały się tylko pojedyncze wyrazy.Harris podszedł do niego i klepnął chłopaka otwartą dłonią w ramię.Ten musiał aż cofnąć się o krok, by nie upaść.– Nie wiedziałeś, że Mroczna Pani uwielbia zemstę?Młody blondyn pokręcił głową.Błazen stał przed nim w zwykłym ubraniu – bez żadnych dzwonków ani kolorowych pasów.Nogawice i koszula były za ciasne.– Zemsta dla Mrocznej Pani oznacza sprawiedliwość.Każdy ma prawo dochodzić swoich praw, jeśli został skrzywdzony i nie miał okazji wyrównać krzywd.Szczególnie sługa Pani: błazen.Ona uwielbia nas.Jest skora dawać wiele łask dla jej wiernych wyznawców.Tym różni się od Poruszyciela.On wprawił wszystko w ruch, ale sam jest nieruchomy, a ona z kolei została wprawiona w ruch i dzięki temu się porusza.Rozumiesz?Chłopak stał z rozdziawionymi ustami, z których w pewnym momencie kapnęło kilka kropel śliny.Ig Harrin zmarszczył brwi.– W zasadzie to nie wiem – powiedział – jakim cudem mógłbyś zrozumieć, skoro i ja tego do końca nie pojmuję.Zbliżył swoją twarz do twarzy Klewka.Spojrzał mu prosto w oczy.Chłopak myślał tylko o tym, że wcześniej jego pan sięgał mu do ramion.Teraz stał naprzeciw niego i schylał się nieznacznie, by mieć wzrok na tej samej wysokości.Nic dziwnego, że musiał się przebrać.– Bycie błaznem oznacza poświęcenie.Kiedyś byłem dużo wyższy od ciebie, ale służenie mojej pani sprawiało, że karłowaciałem, używając swej mocy i stykając się z demonami i ich metalem.Nasz ziemski metal jest inny.On je przyciąga.Tamten, z ich świata, jest dla nas trucizną.Normalnego człowieka zabija.Błazna może zranić, a na pewno wysysa z niego moc.Przez kontakt z nim karłowaciejemy.Takie życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl