[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na gorliwego kamerzystê posypa³y siêkurz i rdza.— Niech pan teraz s³ucha, co powiem! — wrzasnê³a.— Pan mnienie s³ucha, prawda? Wy³aŸ pan stamt¹d.Ju¿! Za sekundê zostanie pan aresztowanyza utrudnianie œledztwa.— Spokojnie — powiedzia³ asystent.Po³o¿y³ jej rêkê na ramieniu.Odwróci³a siêdo niego.Z ty³u, zza oœlepiaj¹cego œwiat³a, us³ysza³a policyjne syreny izadawane g³oœno pytania.— Rêce przy sobie i cofnij siê, palancie.Sta³a przydeptuj¹c kostkê kamerzysty, odwrócona w stronê jego asystenta.W rêkutrzyma³a korbê od podnoœnika.Nie podnios³a jej do góry, to nie by³o potrzebne.I tak wystarczaj¹co Ÿle wypad³a w telewizji.Rozdzia³ 9Woñ, któr¹ przesi¹kniêty by³ oddzia³ pod specjalnym nadzorem, wydawa³a siê wpó³mroku jeszcze bardziej intensywna.Stoj¹cy na korytarzu telewizor — foniaby³a wy³¹czona — rzuca³ cieñ Clarice na prêty klatki doktora Lectera.Nie widzia³a, co dzieje siê za prêtami, ale nie chcia³a prosiæ pielêgniarza,¿eby w³¹czy³ œwiat³o.Zapala³y siê wtedy wszystkie lampy na oddziale.Wiedzia³a, ¿e policjanci z Baltimore przez kilka d³ugich godzin przes³uchiwaliLectera, zdzieraj¹c sobie gard³a od krzyku — wszystko w pe³nym oœwietleniu.Nieodpowiedzia³ na ¿adne pytanie, zamiast tego z³o¿y³ dla nich z papieru ma³egokurczaczka, który dzioba³, kiedy podnosi³o mu siê kuper.Najstarszy rang¹oficer, w napadzie z³oœci, zmi¹³ kurczaczka i wyrzuci³ go do stoj¹cej wpoczekalni popielniczki.Drug¹ d³oni¹ zaprasza³ Starling do œrodka.— Doktorze Lecter? — S³ysza³a swój w³asny oddech, s³ysza³a oddech wszystkichrozlokowanych wzd³u¿ korytarza pacjentów, wszystkich oprócz Miggsa.Cela Miggsaby³a przeraŸliwie pusta.Od panuj¹cego w niej milczenia wia³o autentycznymch³odem.Starling wiedzia³a, ¿e Lecter przygl¹da siê jej w ciemnoœci.Minê³y dwieminuty.Od walki z drzwiami magazynu bola³y j¹ nogi i kark, ubranie mia³amokre.Usiad³a na p³aszczu na pod³odze, w przyzwoitej odleg³oœci od prêtówklatki, podkuli³a pod siebie nogi i wyci¹gnê³a mokre, zmierzwione w³osy spodko³nierzyka, ¿eby nie lepi³y siê do szyi.Z ty³u, na ekranie telewizora, kaznodzieja pozdrawia³ t³umy uniesionymi rêkoma.— Doktorze Lecter, oboje wiemy, co jest grane.Oni s¹dz¹, ¿e bêdzie pan ze mn¹rozmawia³.Cisza.Na drugim koñcu korytarza ktoœ zagwizda³ „Over the Sea to Skye".Odezwa³a siê znów po piêciu minutach.— Dziwna to by³a wyprawa, do tego magazynu.Chcia³abym o tym kiedyœ z panemporozmawiaæ.Mimo woli podskoczy³a, kiedy z celi Lectera wytoczy³ siê wózek.Le¿a³ na nimczysty, z³o¿ony w czworo rêcznik.Nie s³ysza³a, kiedy siê poruszy³.Spojrza³a na wózek i maj¹c wra¿enie, ¿e siê zapada, wziê³a rêcznik i wytar³asobie w³osy.— Dziêkujê — powiedzia³a.— Dlaczego nie zapyta mnie pani o Buffalo Billa? — g³os Lectera zabrzmia³blisko, na jej wysokoœci.On tak¿e musia³ siedzieæ na pod³odze.— Czy wie pan coœ na jego temat?— Dowiedzia³bym siê, gdybym zobaczy³ akta sprawy.— Nie mam do niej dostêpu — odpar³a.— Nie bêdzie pani mia³a dostêpu i do tej dzisiejszej, kiedy przestan¹ panipotrzebowaæ.— Wiem.— Mo¿e pani wydobyæ akta na temat Buffalo Billa? Raporty i fotografie.Chcia³bym je zobaczyæ.Pewnie, ¿e chcia³byœ.— Doktorze, pan zacz¹³ tê grê.Proszê powiedzieæ mi coœ o osobie, któr¹znalaz³am w packardzie.— Znalaz³a pani ca³¹ osobê? Dziwne.Ja widzia³em tam tylko g³owê.Sk¹d, panizdaniem, wziê³a siê reszta?— W porz¹dku.Czyja to g³owa?— A co wykaza³o œledztwo?— Przeprowadzono na razie wstêpne badania.Bia³y mê¿czyzna, wiek oko³odwudziestu siedmiu lat, leczy³ sobie zêby w Europie i w Ameryce.Kim by³?— Kochankiem Raspaila.Raspaila, tego obleœnego fleta.— Jakie by³y okolicznoœci.w jaki sposób zmar³?— Nie pyta pani wprost, pani inspektor?— Nie.Zapytam o to póŸniej.— Pozwoli pani, ¿e zaoszczêdzê jej trochê czasu.Ja tego nie zrobi³em.Zrobi³to Raspail.Raspail lubi³ marynarzy.Ten by³ Skan-dynawem, nazywa³ siê KlausJakiœtam.Raspail nigdy nie wymieni³ przy mnie jego nazwiska
[ Pobierz całość w formacie PDF ]