[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uwolnij mnie, wiedźmo.Rozstań się z życiem, zanim mnie też zabijesz.Wziął się za kodowanie jednostki g-sumy, którą tu zainstalował.Wiedział, że jest zupełnie nieodpowiednia do masy „Ragnaroka”, ale można było przeciążyć statek na czas przemieszczenia i przywrócić go do równowagi przy następnej okazji, pod warunkiem że uda się go znaleźć bez zbytniej straty energii.Zza jego pleców dobiegł chrapliwy szept.- Dziwny stan, starość.- Fantom soczystego śmiechu dziewczyny.- Opowiadałam ci kiedyś o tym, jak pole zmieniło kierunek, wtedy na Tetydzie?- Opowiadałaś.„Ragnarok” się poruszył.- Gwiazdy - powiedziała rozmarzonym głosem.- Hart Crane był pierwszym poetą kosmosu.Posłuchaj.Gwiazdy kreślą w oczach mroźne sagi, lśniące pieśni przestrzeni bez dna.O, srebrne, stalowe.Gollem usłyszał szczęk gdzieś w obrębie kadłuba.Ktoś próbował wydostać się ukradkiem z „Ragnaroka”.Gollem spuścił się szybem do śluzy towarowej i zastał ją w cyklu pracy, więc zawrócił, by wydostać się na zewnątrz przez swój własny statek, pozostawiony w głównej śluzie.Za późno.Gdy wpadł do kabiny, na ekranach widać było, jak zza nowego bąbla startuje dziwaczna gondola.Głupi, głupi!.Włożył skafander i wyczołgał się na zewnątrz po kadłubie „Ragnaroka”.Nowy bąbel był nadal miękki, w większości z odżywczego żelu.Przyciskając do niego twarz, Gollem uszkodził swój aparat oddechowy.Wrócił do Topangi siny ze złości.- Pozwalasz, żeby handlarz fagiem parkował na „Ragnaroku”!- To był Leo? - zaśmiała się dwuznacznie.- On jest kurierem z następnej strefy.z Temidy, tak? Wstępuje czasem.Zachował się wobec mnie wspaniale, Golly.- To śmierdzący handlarz fagiem i ty o tym wiesz.Kryłaś go.- Gollemowi zrobiło się niedobrze.Dawna Topanga wyrzuciłaby Leona ze śmieciami.- Tylko nie fag.Nie fag do tego wszystkiego, Topango.Wiekowe powieki kobiety opadły.- Dobrze, Golly.Ale tak długo jestem sama - szepnęła.- Zostawiasz mnie na tak długo.Wyciągnęła zwiędłą rękę, szukając go po omacku.Pod pokrytą brązowymi plamami skórą krzyżowały się linie jej wątłego pulsu.Guzy, żyły.Gdzie się podziały ręce dziewczyny, która utrzymała obóz na Tetydzie?Podniósł wzrok na szereg hologramów nad lukiem i tam ją zobaczył.Uchwycono ją w chwili, gdy uśmiechała się szeroko do czarnego bezmiaru, a nieokiełznane światło pierścieni Saturna odbijało się w jej czerwonozłotych włosach.- Topango, matko najdroższa - powiedział z bólem.- Nie nazywaj mnie matką, ty papierowa kosmiczna świnio! - wybuchnęła.Poderwała się z kanapy pilota i Gollem musiał usadzić ją z powrotem, choć za nic w świecie nie chciał tej mumii dotknąć.Wystarczyłoby ćwierć g, żeby połamać jej kruche kości.- Powinnam nie żyć - wymamrotała.- To nie potrwa długo, wreszcie się mnie pozbędziesz.„Ragnarok” był już przygotowany, Gollem mógł ruszać dalej.- Trzymaj się, astronautko, trzymaj się - powiedział ciepło.W żołądku gniotły go możliwe wersje dalszych wydarzeń.Żadna nie była dobra.Wychodząc, usłyszał, jak Topanga mówi pogodnie „Kardany, kontrola” do swojego nieczynnego komputera.Wystartował do Ajencji Dwunastej i West Hem, szybko nabierając prędkości.Właśnie przełączył log z powrotem na czas rzeczywisty, gdy usłyszał pisk komunikatora.Ekran pozostał pusty.- Podaj tożsamość.- Czekałem na ciebie, Gollem - niewyraźny tenor; Gollemowi zadrgała broda.- Odlotowa łajba.- Chichot.- Dyro w Coronis musowo namierza tę łajbę.- Trzymaj się z dala od „Ragnaroka”, chyba że chcesz stracić swój zapas powietrza - powiedział Gollem do handlarza fagiem.Znowu chichot.- Moi kumple musowo się tym martwią, stary.Brzęknęło i Gollem usłyszał swój głos: „Topango, dziecino, następnym razem nie dam rady cię uratować”.- W porządku, stary, w porządku.Po co nadawać o wojnie?- Udław się swoimi taśmami - powiedział Gollem zmęczonym głosem.- Nie będziesz mną manipulować, jak manipulujesz Harą.- Panga - odparł niewidoczny Leo w zamyśleniu.- Odlotowa babka.Mówiła, że jej zgasiłem pożar w obwodach?Gollem przerwał połączenie.Fagarz pewnie puścił dym z jakiegoś obwodu, by zdobyć jej zaufanie.Żołądek Gollema uronił łzy kwasu.Tak bezbronna.Stara, schorowana orlica pogrzebana w kosmosie.Teraz znalazły ją szczury.Tamci też nie dadzą za wygraną.„Ragnarok” miał powietrze, wodę, energię.Nadajniki.Może używali jej komunikatora, może mówiła prawdę.Mogli przejąć statek.Wypchnąć ją przez śluzę.Dłoń Gollema zawisła nad pulpitem.Gdyby teraz zawrócił, log wszystko by skasował.I po co? Nie, zdecydował.Oni poczekają, najpierw powęszą.Mnie też chcą dostać.Chcą sprawdzić, ile forsy mogą wyciągnąć.Oby się nie dowiedzieli.Musiał zdobyć gdzieś dodatkową energię i przemieścić „Ragnaroka”.Ale jak? Równie dobrze mógłby próbować ukryć Wielkiego Jowa.Teraz dopiero zauważył, że tłukł w biomonitor, aż zmienił go w niezdrowo żółtą kluchę, a potem cisnął nim przez kabinę.Jak długo jeszcze miało trwać mitygowanie Coronis?Jak na zawołanie, zabeczała gorąca linia Firmy.- Dlaczego nie jesteście w Ajencji Drugiej, Gollem? To był Ouine, sam szef.Gollem wziął głęboki oddech i powtórzył plan zmiany kursu, obserwując, jak Ouine zaciska małe, ryjkowate usta.- Wytłumaczycie się potem.Teraz posłuchajcie, Gollem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl