[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjechała policja, spisuje dane.Oto i nasza panna Kornelia.Młoda dziewczyna wbiegła do domu, objęła Klarę, wystraszona spojrzała na Kuna i zapytała:- Co się stało? Kto jest ranny? Czy nic się wam nie stało? Kto spowodował wypadek? Czy kierowca ponosi winę? Zamknąć tego wariata, zamknąć, skoro nie umie prowadzić samochodu!Klara dała jej znak, aby się uspokoiła i szepnęła:- Jesteśmy cali i żyjwi, ale spójrz tam - wskazała na gabinet - zobacz, kto tam leży.- Wielkie nieba! Badacz tropiku.Ojej, jak-on wygląda! - Kornelia przerażona podeszła do Rolfa próbującego się uśmiechnąć i mówiła dalej: - Mój Boże, czy pan jest ciężko ranny? Jak pan się tutaj dostał?- Pani doktor, czy ta dziewczyna zawsze zadaje tyle pytań i nie pozwala na nie odpowiedzieć?- Kornelia jest przejęta.Chodź, moje dziecko, razem z Kunem zajmiecie się tym pacjentem, a ja muszę zaopiekować się doktorem Schallerem, który leży tam, w pokoju.- Doktor Schaller? Tutaj? Teraz to już nic nie rozumiem.Klara nie słyszała już tych pytań - spieszyła do Holgera, przy którym były znowu wszystkie jej myśli.Kręcąc głową Kornelia patrzyła na Rolfa, którego Kuno zaczął myć jak małe dziecko: twarz, ręce, nogi.W końcu odgarnął mu włosy z czoła i opatrzył zadraśnięcia na czole.Rolf pozwolił obracać sobą na wszystkie strony i cierpliwie znosił opatrywanie ran.Na ile pozwalał mu ból, uśmiechał się.- Bardzo mi się spieszyło, aby panią zobaczyć, panno Kornelio.Popędzałem przyjaciela, aby dodawał gazu i trzask stało się! Zamiast leżeć u pani stóp, leżę na tym śmiesznym legowisku - powiedział.- A więc to było zderzenie? Widziałam dwa rozbite auta.- Panno Kornelio! Każde błogosławieństwo przychodzi z góry! Gdybym Holgera tak nie popędzał, to cholerne rusztowanie spadłoby tuż przed nami.To są skutki namiętnej tęsknoty!- Niech pan nie opowiada bzdur!Mówiąc to Kornelia pomagała Kunowi ubrać Rolfa w świeży płaszcz kąpielowy Klary; to był najodpowiedniejszy strój dla niego.- Prószę włożyć rękę tutaj.Bardzo boli?Trochę.Ale teraz to wszystko zaczyna mnie bawić.Jeszcze tylko, dobra kawa i papieros i znowu stanę się normalnym człowiekiem.Kiedy tylko będzie wiadomo, co z Holgerem, proszę mi powiedzieć - ale prawdę.On musiał wyjść na tym gorzej niż ja.- Idę zaparzyć kawę, wszystkim nam się przyda.Panna Kornelia zostanie przy tym łożu boleści, opowie bajeczkę i pan grzecznie zaśnie.To dobrze robi po takim wypadku.Kuno sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu, otworzył okno i wyszedł.Kornelia blada z wrażenia usiadła tuż przy łożu Rolfa.Uśmiechnął się do niej i podał jej zabandażowaną rękę.- Gdyby to nie było tak diabelnie tragiczne, sądziłbym, że pobyt tutaj jest całkiem miły.Przykro mi tylko, że sprawiamy pani i pani doktor tyle kłopotu.Kornelia delikatnie pogładziła go po ręce i rzekła:- W każdym razie bądźmy zadowoleni, że to zdarzyło się właśnie tutaj, przed domem Klary.Mogła natychmiast udzielić pomocy.Proszę mi szczerze powiedzieć, czy pan ma silne bóle?- Szczerze mówiąc, panno Kornelio, dotychczas nie miałem zielonego pojęcia, w ilu miejscach można odczuwać ból! Nigdy bym nie przypuszczał, że w moim ciele jest aż tyle kości! No, ale nie wygląda to aż tak źle.Mimo wszystko podoba mi się tutaj.- Popatrzył na nią i powoli dodał: - Czuję się bardzo zmęczony, myślę, że zasypiam.Zastrzyk zaczął działać i Rolf zasnął.Klara wiedziała, że w ten sposób najprędzej wyjdzie z szoku po wypadku.W międzyczasie w sąsiednim, świeżo pomalowanym pokoju, profesor Kuhne wspólnie z Klarą badali ciężko rannego Holgera.Ustalili, że doznał poważnego wstrząsu mózgu, co było największym zagrożeniem, chociaż rany na udach, i głowie też były poważne.Profesor Kuhne oświadczył, że poleci przewieźć pacjenta do szpitala, aby mu zapewnić, całodobową opiekę.Klara wyprostowała się.Była blada ze zdenerwowania, ale opanowała się mówiąc:- Proszę mnie źle nie zrozumieć, panie profesorze.Opieka nad rannym nie sprawi mi żadnej trudności.Poza tym, czy transport nie byłby niebezpieczny?- Zastanawiałem się nad tym, szanowna koleżanko! Niemniej taki pacjent wymaga stałej opieki, a patii przecież ma własną praktykę.- Poradzę sobie ze wszystkim.Jestem przyzwyczajona do wytężonej pracy, panie profesorze! Proszę mnie zrozumieć, ja znam tego mężczyznę.Profesor uważnie spojrzał na Klarę i po chwili zapytał:- A więc jest jakiś szczególny powód, że pani chce sama opiekować się pacjentem?- Panie profesorze, okoliczności wymagają, abym była wobec pana szczera.Kocham tego mężczyznę.Czy muszę dalej mówić?- Ani słowa więcej! Czy to był czysty przypadek, że to stało się właśnie tutaj, czy też ma to coś wspólnego z tym, co mi pani wyznała?- To był czysty przypadek.Doktor Schaller w ogóle nie wiedział, że ja mieszkam w tym domu, a ja nie miałam pojęcia, że on jest dzisiaj w Erlangen.Doktor Schaller - tak powiedział mi towarzyszący mu przyjaciel - przyjechał na spotkanie z malarzem Ottem Bernerem, pan profesor zna go przecież: Doktor Schaller zamówił u artysty szkice do malowideł ściennych.- Ach, tak! A więc nasz wykolejony geniusz jest powodem tego wypadku? Czy już dowiedział się o tym?- Wątpię, inaczej na pewno byłby już tutaj.Klara odzyskała swój spokój i uśmiechając się poprosiła profesora:- Czy zechciałby pan po drodze zawiadomić naszego geniusza? Jeszcze raz podkreślam, że zastosuję się do wszystkich pańskich zaleceń! Pan wie, że całym sercem jestem oddana temu ciężko rannemu człowiekowi i zrobię wszystko, aby go uratować.Omówili szczegóły postępowania z rannym i profesor w końcu zapytał, czy przysłać pielęgniarkę ze szpitala.Klara odparła:- Nie, serdecznie dziękuję! W domu są trzy zdrowe osoby, a jeżeli będą nam potrzebne silne ręce, poprosimy naszego geniusza.Widzi pan, panie profesorze, że nie potrzebuję pomocy.W domu Klary wszystko podporządkowano nowym okolicznościom i wymaganiom.Profesor zajrzał do Rolfa i stwierdził, że kiedy się obudzi, może być przeniesiony do innego pokoju, aby pani doktor mogła nieskrępowanie pracować i przyjmować pacjentów.Z tym problemem czekano, aż zjawi się Otto.Malarz przybiegł bardzo zdenerwowańy tym, co usłyszał.Jak wszyscy silni mężczyźni nie lubił widoku krwi; musiał zaczerpnąć powietrza, zanim spojrzał na Holgera i Rolfa, którzy godzinę temu wesoło z nim rozmawiali.Kuno uspokoił go i dał mu zajęcie, które przywróciłoby mu równowagę.Z zapałem wziął wiadro, szczotkę i ścierki i zaczął zmywać podłogę w poczekalni i gabinecie - sapiąc przy każdym schyleniu się.Stanowczo miał za duży brzuch! Bez szemrania zrobiłby wszystko, byle nie patrzeć na rannych.Tak więc w domu każdy miał swoje obowiązki i Klara spokojnie mogła odwiedzić swoich obłożnie chorych pacjentów.Zanim wyszła, dokładnie wyjaśniła Kunowi i Kornelii, co należy robić z rannymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]