[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przewaga czlowieka nad innymi rasami i gatunkami, jegowalka o nalezne w przyrodzie miejsce, o przestrzen zyciowa, moga zostac wygranetylko wówczas, gdy ostatecznie wyeliminuje sie koczownictwo, wedrówki z miejscana miejsce w poszukiwaniu zarcia, zgodnie z kalendarzem natury.W przeciwnymrazie nie osiagnie sie nalezytego tempa rozrodczosci, dziecko ludzkie zbytdlugo nie jest samodzielne.Tylko bezpieczna za murami miasta lub warownikobieta moze rodzic we wlasciwym tempie, to znaczy co rok.Plodnosc,Dorregaray, to rozwój, to warunek przetrwania i dominacji.I tu dochodzimy dosmoków.Tylko smok, zaden inny potwór, moze zagrozic miastu lub warowni.Gdybysmoki nie zostaly wytepione, ludzie dla bezpieczenstwa rozpraszaliby sie,zamiast laczyc, bo smoczy ogien w gesto zabudowanym osiedlu to koszmar, tosetki ofiar, to straszliwa zaglada.Dlatego smoki musza zostac wybite doostatniego, Dorregaray.Dorregaray popatrzyl na nia z dziwnym usmiechem na ustach.- Wiesz, Yennefer, nie chcialbym dozyc chwili, gdy zrealizuje sie twoja idea opanowaniu czlowieka, gdy tobie podobni zajma nalezne im miejsce w przyrodzie.Na szczescie, nigdy do tego nie dojdzie.Predzej wyrzniecie sie nawzajem,wytrujecie, wyzdychacie na dur i tyfus, bo to brud i wszy, nie smoki, zagrazajawaszym wspanialym miastom, w których kobiety rodza co rok, ale tylko jedennoworodek na dziesiec zyje dluzej niz dziesiec dni.Tak, Yennefer, plodnosc,plodnosc i jeszcze raz plodnosc.Zajmij sie, moja droga, rodzeniem dzieci, tobardziej naturalne dla ciebie zajecie.To zajmie ci czas, który obecniebezplodnie tracisz na wymyslanie bzdur.Zegnam.Popedziwszy konia, czarodziej pocwalowal w kierunku czola kolumny.Geralt,rzuciwszy okiem na blada i wsciekle skrzywiona twarz Yennefer, zaczal wspólczucmu z wyprzedzeniem.Wiedzial, o co szlo.Yennefer, jak wiekszosc czarodziejek,byla sterylna.Ale jak niewiele czarodziejek bolala nad tym faktem i nawspominanie o nim reagowala prawdziwym szalem.Dorregaray zapewne wiedzial otym.Nie wiedzial prawdopodobnie o tym, jaka jest msciwa.- Narobi sobie klopotów - syknela.- Oj, narobi.Uwazaj, Geralt.Nie mysl, zejesli przyjdzie co do czego, a ty nie wykazesz rozsadku, to bede cie bronic.- Bez obaw - usmiechnal sie.- My, to znaczy wiedzmini i bezwolne golemy,dzialamy zawsze rozsadnie.Jednoznacznie i wyraznie wytyczone sa bowiem granicemozliwosci, miedzy którymi mozemy sie poruszac.- No, no, patrzcie - Yennefer spojrzala na niego, wciaz blada.- Obraziles siejak panienka, której wytknieto brak cnoty.Jestes wiedzminem, nie zmienisztego.Twoje powolanie.- Przestan z tym powolaniem, Yen, bo mnie juz zaczyna mdlic.- Nie mów tak do mnie, mówilam.A twoje mdlosci malo mnie interesuja.Jak iwszystkie pozostale reakcje z ograniczonego, wiedzminskiego wachlarza reakcji.- Niemniej, obejrzysz niektóre z nich, jesli nie przestaniesz raczyc mnieopowiadaniami o szczytnych przeslaniach i walce o dobro ludzi.I o smokach,straszliwych wrogach ludzkiego plemienia.Wiem lepiej.- Tak? - zmruzyla oczy czarodziejka.- A cóz ty takiego wiesz, wiedzminie?- Chocby to - Geralt zlekcewazyl gwaltowne, ostrzegawcze drganie medalionu naszyi - ze gdyby smoki nie mialy skarbców, to pies z kulawa noga nieinteresowalby sie nimi, a juz na pewno nie czarodzieje.Ciekawe, ze przy kazdympolowaniu na smoka zawsze kreci sie jakis czarodziej, mocno powiazany z GildiaJubilerów.Tak jak ty.I pózniej, chociaz na rynek powinno trafic zatrzesieniekamieni, jakos nie trafiaja i ich cena nie spada.Nie opowiadaj mi wiec opowolaniu i o walce o przetrwanie rasy.Za dobrze i za dlugo cie znam.- Za dlugo - powtórzyla, zlowrogo krzywiac wargi.- Niestety.Ale nie mysl, zedobrze, ty sukinsynu.Psiakrew, jaka ja bylam glupia.Ach, idz do diabla!Patrzec na ciebie nie moge!Krzyknela, poderwala karosza, ostro pocwalowala do przodu.Wiedzmin wstrzymalwierzchowca, przepuscil wóz krasnoludów, ryczacych, klnacych, gwizdzacych nakoscianych piszczalkach.Miedzy nimi, rozwalony na workach z owsem, lezalJaskier, pobrzekujac na lutni.- Hej! - ryczal Yarpen Zigrin siedzacy na kozle, wskazujac na Yennefer.- Cossie tam czerni na szlaku! Ciekawe, co to? Wyglada jak kobyla!- Bez ochyby! - odwrzasnal Jaskier odsuwajac na tyl glowy sliwkowy kapelusik.-To kobyla! Wierzchem na walachu! Niebywale!Yarpenowi chlopcy zatrzesli brodami w chóralnym smiechu.Yennefer udawala, zenie slyszy.Geralt wstrzymal konia, przepuscil konnych luczników Niedamira.Za nimi, wpewnej odleglosci, jechal wolno Borch, a tuz za nim Zerrikanki stanowiaceariergarde kolumny.Geralt zaczekal, az podjada, poprowadzil klacz bok w bok zkoniem Borcha.Jechali, milczac.- Wiedzminie - odezwal sie nagle Trzy Kawki.- Chce ci zadac jedno pytanie.- Zadaj.- Czemu nie zawrócisz?Wiedzmin przez chwile przygladal mu sie w milczeniu.- Naprawde chcesz to wiedziec?- Chce - powiedzial Trzy Kawki zwracajac ku niemu twarz.- Jade z nimi, bo jestem bezwolny golem.Bo jestem wiechec pakul gnany wiatremwzdluz goscinca.Dokad, powiedz mi, mam pojechac? I po co? Tutaj przynajmniejzebrali sie tacy, z którymi mam o czym rozmawiac.Tacy, którzy nie przerywajarozmowy, gdy podchodze.Tacy, którzy nawet nie lubiac mnie, mówia mi to w oczy,nie rzucaja kamieniami zza oplotków.Jade z nimi z tego samego powodu, dlaktórego pojechalem z toba do flisackiej oberzy.Bo jest mi wszystko jedno.Niemam miejsca, do którego móglbym zmierzac.Nie mam celu, który powinienznajdowac sie na koncu drogi.Trzy Kawki odchrzaknal.- Cel jest na koncu kazdej drogi.Kazdy go ma.Nawet ty, chociaz wydaje ci sie,ze jestes taki inny.- Teraz ja zadam ci pytanie.- Zadaj.- Czy ty masz cel bedacy na koncu drogi?- Mam.- Szczesciarz.- To nie jest sprawa szczescia, Geralt.To jest sprawa tego, w co wierzysz iczemu sie poswiecisz.Nikt nie powinien wiedziec o tym lepiej od.Odwiedzmina.- Ciagle slysze dzis o powolaniu - westchnal Geralt.- Powolaniem Niedamirajest zagarnac Malleore.Powolaniem Eycka z Denesle jest bronic ludzi przedsmokami.Dorregaray czuje sie powolany do czegos wrecz odwrotnego.Yennefer, zracji pewnych zmian, jakim poddano jej organizm, nie moze spelniac swojegopowolania i strasznie sie miota.Cholera, tylko Rebacze i krasnoludy nie czujazadnego powolania, chca sie po prostu nachapac.Moze dlatego tak mnie do nichciagnie?- Nie do nich cie ciagnie, Geralcie z Rivii.Nie jestem slepy ni gluchy.Nie nadzwiek ich imion siegnales wtedy po sakiewke.Ale wydaje mi sie.- Niepotrzebnie ci sie wydaje - rzekl wiedzmin bez gniewu.- Przepraszam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • orla.opx.pl