[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to cia³o opieszale, ztrudem mnie s³ucha³o.Zrobienie jednego kroku wymaga³o tak wielkiego wysi³ku,jakbym zamieszkiwa³a teraz zaledwie podobiznê Gillan, któr¹ mog³am poruszaætylko w jeden sposób - po kolei koncentruj¹c siê na ka¿dym miêœniu.I potykaj¹csiê ruszy³am w stronê niewyraŸnych odg³osów.Niezrêcznie postawiwszy stopê, potknê³am siê o coœ le¿¹cego na ziemi.Zachwia³am siê, upad³am - i spoczê³am obok Gillan.Kiedy dotknê³am jej poomacku, okaza³a siê cia³em, zimnym cia³em.Jej otwarte oczy nic nie widzia³y,pierœ nie unosi³a siê oddechem.By³a martwa!Krzyknê³am g³oœno i niezgrabnie wziê³am w zesztywnia³e ramiona.Le¿a³yœmy oboksiebie jak kochankowie, martwa Gillan i ta, która nigdy nie powinna by³a siêpojawiæ.A wiêc JeŸdŸcy Zwierzo³acy jednak w koñcu zwyciê¿yli.O¿y³y we mniewspomnienia.By³a tylko jedna Gillan, ta, któr¹ mogli kontrolowaæ.Nie, tonieprawda! To ja by³am prawdziw¹ Gillan.Nie zwyciê¿yli, jeszcze nie.Opuœci³am wzrok na martw¹ twarz.Teraz ja znalaz³am siê na wygnaniu.Nigdy niestanê siê ca³¹, dopóki nie wrócê do mojej siedziby, tego cia³a, które trzyma³amw ramionach.Tylko jak? JeŸdŸcy nazwali mnie czarownic¹, czarownic¹, która niezna magii.Gillan! Po raz pierwszy obie Gillan by³y razem, le¿a³y obok siebie.Jak to siêwszystko zaczê³o? Jedna Gillan, przeszyta strza³¹, pozosta³a pod drzewem tu, wtym œwiecie, a drug¹ zabra³y bestie.Bestie! Ta obietnica, któr¹ Herrel wymusi³na Hyronie: ¿e JeŸdŸcy mi pomog¹.Gdyby zechcieli wywi¹zaæ siê z niej teraz!Przywo³a³am w myœli obraz Hyrona jako cz³owieka, nie ogiera, który by³ jegoulubionym kszta³tem.I do cz³owieka skierowa³am moj¹ b³agaln¹ proœbê.Czy to myœli Hyrona dociera³y do mojego umys³u, czy te¿ przypomnia³ mi siêpotrzebny w tej chwili strzêp wiedzy magicznej? ¯ycie i œmieræ by³yprzeciwieñstwami w tym œwiecie.Gillan umar³a tutaj przedwczeœnie, ¿eby wydaæna œwiat Gillan - tê, w której obecnie przebywa³am.Wobec tego ta Gillan musiumrzeæ, ¿eby tamta mog³a o¿yæ.Ale jak? Nie mia³am ¿adnej broni, a nawet gdybymj¹ mia³a, nie wiedzia³am, czy odwa¿y³abym siê ni¹ pos³u¿yæ.Przecie¿ mojeprzypuszczenia wcale nie musia³y byæ prawdziwe."Hyronie, zabij mnie."Nie otrzyma³am odpowiedzi.Ale tutaj by³a œmieræ.I nie tylko le¿a³a w moichramionach.Rozprzestrzenia³a siê od bramy, podkrada³a jak podp³ywaj¹cacichaczem, przes¹czaj¹ca siê fala.Ju¿ nie dociera³y do mnie przyt³umioneodg³osy ataku i obrony.Tamten cieñ, który stan¹³ w bramie, ¿eby broniæ do niejdostêpu i w ten sposób daæ mi czas potrzebny na znalezienie Gillan - cieñ ozielonych oczach, walcz¹cy w postaci kota."Herrelu?"Siêgnê³am przed siebie myœl¹.Tak jak przedtem musia³am odszukaæ drug¹ Gillan,tak teraz usi³owa³am dotrzeæ do mojego obroñcy."Herrelu?"Odebra³am cich¹ odpowiedŸ.Przecie¿ Herrel te¿ móg³ zadaæ mi œmieræ, któraprzywróci mnie do ¿ycia.Poczê³am czo³gaæ siê w stronê bramy, ci¹gn¹c za sob¹martw¹ Gillan.Ta wêdrówka okaza³a siê ciê¿k¹ prób¹, gdy¿ moje nowe cia³opozosta³o sztywne, niezdarne i tak opieszale reagowa³o na polecenia umys³u, ¿ez wielkim trudem dŸwiga³am to podwójne brzemiê."Herrelu.?"Tym razem odpowiedŸ by³a jeszcze cichsza.Wyczo³ga³am siê z g³êbin ¿Ã³³tegoœwiat³a tu¿ przed bramê.Le¿a³y tam podobne do paj¹ków stwory, jeden nadaldrga³ konwulsyjnie.A cieñ, który walczy³, ¿eby zdobyæ dla mnie potrzebny czas,siedzia³ pod murem, kul¹c siê w sobie, jakby os³ania³ otwart¹ ranê.Otacza³y goinne cienie, które ju¿ zna³am:panowie paj¹kokszta³tnych psów, be³koc¹ce istoty z martwego lasu.Uklêk³am obok cia³a Gillan wyniesionego z serca niezwyk³ego blasku.Herrelzabi³ psy i nadal stawia³ czo³o ich panom, ale by³ ranny.Spojrza³am na têscenê, przypomnia³am sobie wszystko i ogarn¹³ mnie taki straszliwy gniew,jakiego nigdy dot¹d nie zna³am, bo z wrodzonej potrzeby kontroli bardzowczeœnie nauczy³am siê panowaæ nad uczuciami.Gdybym rzeczywiœcie w³ada³a moc¹,jak¹ mi wszyscy przypisywali, uwolni³abym j¹ natychmiast, ¿eby oczyœciæ tomiejsce od wstrêtnej hordy.W owej chwili przekona³am siê, ¿e gniew mo¿e dodaæ si³ i oczyœciæ umys³ z cienii w¹tpliwoœci.Przesta³am siebie kontrolowaæ i usunê³am wszystkie zapory przedgniewem.A póŸniej znalaz³am siê wœród gromady potworów znêcaj¹cych siê nadtym, z którym nie œmieli stan¹æ do otwartej walki.Nie wiem, czy rzuci³am siêna nie z piêœciami, czy te¿ ta wielka i wspania³a wœciek³oœæ uczyni³a ze mniepochodniê mocy, która mia¿d¿y³a je na miejscu.W ka¿dym razie,zataczaj¹c siê, usunê³y mi siê z drogi.Wypêdzi³am je za bramê tak ³atwo, jakzwyk³y odg³os kroków na œcie¿ce wygania w gêstwinê bojaŸliwych mieszkañcówlasu.Zaskoczenie by³o moim sprzymierzeñcem w tym boju, lecz groŸne cienie mog¹wróciæ.A Herrel.Ta druga Gillan.Czas rzeczywiœcie przesypa³ dla nas zadu¿o piasku w klepsydrze.A gdybyœmy po³¹czyli nasze si³y? Czy to nie da³obynam szansy na rozwi¹zanie naszych wspólnych problemów?Ale kiedy podesz³am znów do muru, cieñ otworzy³ zielone oczy i spojrza³ namnie.- Ty ni¹ nie jesteœ.- szepn¹³ z trudem i ledwo dos³yszalnie.- Jestem t¹ drug¹.- zaczê³am.Herrel skrzywi³ siê.- Jesteœ ranny.- Chcia³am do niego podejœæ, lecz powstrzyma³ mnie w³adczymgestem.- Gdzie ona jest?- Tam.- Wskaza³am na cia³o, które przynios³am z ¿Ã³³tawego blasku.Herrel podniós³ siê i chwiejnym krokiem odszed³ od muru.Jego wygl¹dnieustannie siê zmienia³: raz by³ cz³owiekiem klêcz¹cym przed le¿¹cym na ziemicia³em, raz czworono¿nym zwierzêciem.- Ona nie ¿yje - szepn¹³ ochryple, g³oœniej ni¿ przedtem.- Na jakiœ czas.Pos³uchaj, Herrelu, ¿eby stworzyæ tê Gillan, której cia³oteraz noszê, zabili mnie - w tym œwiecie.Gdybym wiêc ponownie zosta³a zabita,o¿yjê - w tamtym ciele
[ Pobierz całość w formacie PDF ]