[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale pomyœl: to typrowadzisz poszukiwanie, z pewnoœci¹; lecz jeœli poszukiwanie skoñczy siêniepowodzeniem, czy¿ nie powinien byæ przy tobie ktoœ inny, kto móg³by zanieœæostrze¿enie na Archipelag? Cieñ sta³by siê wtedy przecie¿ straszn¹ potêg¹.Ajeœli pokonasz tego stwora, czy¿ nie powinien byæ przy tobie ktoœ jeszcze, ktoopowie o tym na Archipelagu, tak aby ów czyn móg³ byæ znany i opiewany? Wiem,¿e mogê ci siê na nic nie przydaæ; minio to myœlê, ¿e powinienem pojechaæ ztob¹.Tak ub³agany, Ged nie potrafi³ odmówiæ przyjacielowi, ale powiedzia³:- Nie powinienem by³ pozostawaæ tu dzisiaj.Wiedzia³em o tym, a jednakpozosta³em.- Czarnoksiê¿nicy nie spotykaj¹ siê przypadkiem, bracie - rzek³ Vetch.- A pozatym, jak sam powiedzia³eœ, by³em przy tobie na pocz¹tku twej podró¿y.Wypada,abym szed³ za tob¹ a¿ do jej koñca.- Dorzuci³ drew do ognia i siedzieli przezchwilê wpatrzeni w p³omienie.- Jest ktoœ, o kim nie s³ysza³em od tamtej nocy na Pagórku Roke i o kogo nieodwa¿y³em siê spytaæ nikogo w Szkole: mam na myœli Jaspera.- Nigdy nie zdoby³ laski.Opuœci³ Roke tego samego lata i pop³yn¹³ na wyspê O,aby byæ czarownikiem na dworze w³adcy w O-Tokne.Nic poza tym o nim nie wiem.Znowu milczeli, wpatruj¹c siê w ogieñ i rozkoszuj¹c - jako ¿e noc by³aprzejmuj¹co zimna - ciep³em, które bi³o w ich twarze, gdy siedzieli na szerokimobmurowaniu paleniska, ze stopami niemal w wêglach.Ged odezwa³ siê wreszcie cichym g³osem:- Jest coœ, czego siê lêkam, Estarriol.Bêdê siê tego lêkaæ bardziej, jeœlibêdziesz mi towarzyszy³ w podró¿y.Tam, na D³oniach, w samym koñcu œlepegofiordu rzuci³em siê na cieñ, by³ w zasiêgu moich r¹k, i pochwyci³em go -próbowa³em go pochwyciæ.I nie by³o nic, co da³oby siê wzi¹æ w rêce.Nie mog³emgo pokonaæ.Uciek³, pod¹¿y³em za nim.Ale mo¿e to siê zdarzyæ jeszcze kilkarazy.Nie mam nad tym stworem w³adzy.Mo¿e nie byæ ani œmierci, ani triumfu ukresu mojego poszukiwania; niczego, co mo¿na by opiewaæ; ¿adnego koñca.Mo¿ebyæ tak, ¿e bêdê musia³ spêdziæ ¿ycie na gonitwie z morza na morze i z l¹du nal¹d w nieskoñczonej, bezowocnej próbie si³, w wiecznym poszukiwaniu cienia.- Niech siê to odwróci! - rzek³ Vetch, wykrêcaj¹c lew¹ rêkê gestem, któryodwraca z³y los, o jakim by³a mowa.Wbrew ca³ej posêpnoœci swych myœli Geduœmiechn¹³ siê z lekka na ten widok, gdy¿ jest to raczej zaklêcie dziecka ni¿czarnoksiê¿nika; Vetch mia³ w sobie zawsze coœ z naiwnego wieœniaka.Ale by³zarazem tak¿e bystry, przenikliwy, zdolny do trafienia w sedno sprawy.Mówi³teraz: - To ponura myœl i ufam, ¿e fa³szywa.Jest chyba raczej tak, ¿e jeœliwidzia³o siê pocz¹tek czegoœ, mo¿na zobaczyæ i koniec.Dowiesz siê w jakiœsposób, jaka jest natura cienia, jego istota, czym on jest - i w ten sposóbpochwycisz go, pojmiesz i pokonasz.Chocia¿ trudne to pytanie: czym on jest.Jest coœ, co mnie trapi, nie pojmujê tego.Zdaje siê, ¿e cieñ przybiera teraztwoj¹ postaæ albo przynajmniej upodobni³ siê jakoœ do ciebie: takim widziano gona wyspie Vemish i takinr ja go.widzia³em tu, na Iffish.Jak to mo¿liwe idlaczego; i czemu cieñ nigdy tak nie uczyni³ na Archipelagu?- Jak to mówi¹: „Na Rubie¿ach zmieniaj¹ siê regu³y".- Tak, to trafne przys³owie, zapewniam ciê.S¹ dobre zaklêcia, których uczy³emsiê na Roke, a które tu trac¹ moc albo dzia³aj¹ ca³kiem na opak; i s¹ te¿zaklêcia tutaj stosowane, których nigdy nie pozna³em na Roke.Ka¿da kraina maswoje w³asne moce i im dalej odp³ywa siê od L¹dów Œrodkowych, tym mniej mo¿naodgadn¹æ, co to za moce i jak w³adaj¹.Ale nie s¹dzê, aby tylko to sprawi³o, ¿ecieñ tak siê zmieni³.- Ja te¿ nie s¹dzê.Myœlê, ¿e gdy przesta³em przed nim uciekaæ i zwróci³em siêprzeciw niemu, ten atak mojej woli narzuci³ mu postaæ i kszta³t, choæ zarazemten sam czyn przeszkodzi³ mu w odebraniu mi mojej si³y.Wszystkie moje postêpkimaj¹ w nim swoje echo; jest moim tworem.- Na wyspie Osskil cieñ nazwa³ ciê po imieniu i dziêki temu powstrzyma³wszelkie czary, których mog³eœ przeciw niemu u¿yæ.Dlaczego nie post¹pi³ taksamo na D³oniach?- Nie wiem.Byæ mo¿e tylko z mojej s³aboœci cieñ czerpie si³ê, która pozwala mumówiæ.Mówi niemal moimi w³asnymi ustami: bo sk¹d zna³ moje imiê? Sk¹d zna³moje imiê? £ama³em sobie nad tym g³owê na wszystkich morzach, odk¹d opuœci³emGont, i nie potrafiê znaleŸæ odpowiedzi.Byæ mo¿e cieñ, gdy trwa w swoimkszta³cie czy bezkszta³cie, nie umie wcale mówiæ, a mówi tylko po¿yczonymiustami, jako gebbeth.Nie wiem.- Musisz siê zatem strzec, aby nie spotkaæ go po raz drugi pod postaci¹gebbetha.- Myœlê - odpar³ Ged wyci¹gaj¹c rêce ku ¿arz¹cym siê wêglom, jakby poczu³wewnêtrzny zi¹b - myœlê, ¿e w takiej postaci go nie spotkam.Jest teraz ze mn¹zwi¹zany, tak jak ja z nim.Nie mo¿e siê ode mnie tak, dalece uwolniæ, abyzaw³adn¹æ jakimœ innym cz³owiekiem, aby wyssaæ zeñ wolê i istnienie, jak touczyni³ ze Skiorhem.Mo¿e wzi¹æ w posiadanie mnie.Jeœli tylko os³abnê znowu ispróbujê uciec przed nim, zerwaæ wiêŸ, cieñ weŸmie mnie w posiadanie.A jednakkiedy trzyma³em go ze wszystkich si³, sta³ siê czczym oparem i uciek³ mi.Itak zrobi znowu, a mimo to nie mo¿e naprawdê uciec, gdy¿ ja mogê go zawszeodnaleŸæ.Jestem zwi¹zany z tym ohydnym, okrutnym stworem i bêdê, zwi¹zanypóty, póki nie poznam s³owa, które go ujarzmia: jego imienia.Jego przyjaciel, pogr¹¿ony w myœlach, zapyta³:- Czy w królestwach mroku istniej¹ imiona?- Arcymag Gensher mówi³, ¿e nie.Mój mistrz Ogion mówi³ co innego.- „Nieskoñczone s¹ spory magów"'- zacytowa³ Yetch, z uœmiechem niecozasêpionym.- Ta, która s³u¿y³a Starej Mocy na wyspie Osskil, przysiêga³a; ¿e kamieñzdradzi mi imiê cienia, ale na to zbytnio nie liczê.Natomiast by³ jeszczesmok, który, chc¹c siê mnie pozbyæ, proponowa³, abym wzi¹³ je sobie w zamian zajego imiê; w sprawach, o które spieraj¹ siê magowie, mo¿e w³aœnie smoki s¹m¹dre.- M¹dre, lecz nie¿yczliwe.Ale jaki znowu smok? Nie mówi³eœ mi, ¿e od czasunaszego ostatniego spotkania rozmawia³eœ ze smokami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]